"Błasikowi kłamliwie przypisano słowa"
Mimo braku dowodów gen. Andrzejowi Błasikowi przypisano słowa i działania, które miały doprowadzić do katastrofy smoleńskiej - podkreślił we wtorek minister obrony Antoni Macierewicz.
14.11.2017 | aktual.: 14.11.2017 23:27
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Macierewicz we wtorek TV Republika był pytany o ujawnione fragmenty stenogramów z posiedzenia Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, na którym omawiano wątek obecności w kabinie pilotów dowódcy Sił Powietrznych gen. broni Andrzeja Błasika.
- Aby go skazać na infamię - a poprzez skazanie jego, skazać także prezydenta i Polskę jako całość, a zwłaszcza armię i Siły Powietrzne - przeprowadzono cały, bardzo wyrafinowany proces kłamstwa. Z pełną świadomością, że operuje się nieprawdą, że nie ma żadnego dowodu na obecność gen. Błasika w kokpicie, a mimo to przypisano mu słowa, przypisano mu działania, przypisano mu obecność, która miała wywrzeć kluczowy wpływ na to, iż doszło do tej tragedii - mówił szef MON w TV Republika.
Macierewicz określił gen. Błasika jako tego, który "miał świadomość, że nowoczesną armię, a zwłaszcza nowoczesne lotnictwo można zbudować tylko w ramach wizji niepodległościowej, takich działań i takiego kierunku (rozwoju sił zbrojnych), jaki reprezentuje Lech Kaczyński".
- Ten, który unowocześniał, który tworzył polską siłę zbrojną, tak groźną dla Moskwy, miał być tym, który doprowadził do katastrofy, do śmierci swojego prezydenta - dodał szef MON.
Według ministra materiały tzw. komisji Millera "pokazują coś, (...) co jest porównywalne jedynie do sądu nad niewinnym, który w naszej cywilizacji, w naszej religii zapadł jako jedno z najważniejszych wydarzeń związanych z chrześcijaństwem".
Macierewicz powiedział, że odbyły się trzy narady komisji, na których "próbowano stworzyć fałszywe wrażenie", że Błasik był w kokpicie samolotu. Jak dodał ma informacje, że "wbrew temu, czego mogliśmy się spodziewać, były protesty - nie wszyscy członkowie komisji tak się zachowywali". - Byli też członkowie komisji, którzy mówili: panowie, to jest za daleko idące, przecież są materiały, które wskazują, że tam (w kokpicie) nie było generała Błasika, zróbmy inaczej, nie kłammy tak. I te protesty były gaszone bardzo zdecydowanie - zauważył.
Przekonywał, że wśród członków komisji był "pewien podział, podział na ludzi, którzy przyszli z państwowej, cywilnej komisji badania wypadków lotniczych, i tych wojskowych". - Wojskowi w sposób oczywisty byli o wiele bardziej odpowiedzialni i dużo bardziej działają zgodnie z prawem, próbują się przeciwstawić temu naciskowi, ale ostatecznie mu ulegali - mówił Macierewicz.
Na uwagę, że wersja dotycząca m.in. obecności gen. Błasika w kokpicie pojawiała się często w mediach, szef MON powiedział, że "nie byłaby możliwa cała ta operacja, gdyby nie decyzja ministra obrony Bogdana Klicha". Jak dodał, minister "po dowiedzeniu się o tragedii, natychmiast miał obowiązek ustawowy (...) powołania komisji badania wypadków lotnictwa państwowego i wysłania tam (na miejsce) tej komisji".
- Wtedy można by powołać komisję wspólną z Rosjanami i byłaby sytuacja równoprawna pozwalająca na zbadanie zarówno miejsca tragedii, jak wszystkich dowodów: czarnych skrzynek itd. Tego pan Bogdan Klich nie zrobił. To jest źródło ciągu zdarzeń, który doprowadził do fałszywego raportu - oświadczył minister Macierewicz.
Na pytanie, czy komisja Jerzego Millera pracowała pod z góry ustaloną tezę, odparł: "Tak, można tak powiedzieć". - Przede wszystkim jest deklaracja samego ministra Jerzego Millera, który rozpoczynając prace, pierwsze posiedzenie komisji pod jego auspicjami, tuż po objęciu przez niego przewodnictwa komisji, wprost mówi: wyniki naszych badań muszą być zbieżne, muszą być kompatybilne z badaniami komisji rosyjskiej, bo inaczej dojdzie do tragedii, sami sobie zawiążemy stryczek na szyi - mówił minister obrony.
- To nie jest tak, że to się stało przez kolejne kroki, kolejne kłamstwa, które były niejako oddzielnie realizowane, były przypadkowe. Fałszowane są kluczowe elementy, które mają stworzyć ten łańcuch dowodowy. To te elementy są z pełną świadomością fałszowane i pan Miller temu patronuje. On to moderuje, on tak to kształtuje. To nie zdejmuje odpowiedzialności z tych, którzy uczestniczą w tym kłamstwie, ale pokazuje hierarchię odpowiedzialności - zauważył Macierewicz.
Pytany, czy jest możliwe, aby Jerzy Miller działał samodzielnie, czy o tych planach obciążania kolejnych osób, a przede wszystkim gen. Błasika, nie wiedział ówczesny premier Donald Tusk, minister odpowiedział: "Trudno mi sobie to wyobrazić".
- Ale akurat na ten fakt nie posiadam bezpośredniego materiału dowodowego, nie znam takich wypowiedzi pana Millera, który mówi: idę ustalić z premierem Tuskiem, że tu, czy tu ma być kłamstwo. Ale jest taka wypowiedź pana Millera: idę ustalić z panem premierem Tuskiem generalne zasady, jakie będą decydowały o pracy komisji, w tym zasada podporządkowania się raportowi pani Anodiny - podkreślił minister.
- Podporządkowania się temu, że nasz raport musi być tożsamy, musi powtarzać podstawowe tezy raportu pani Anodiny. Tak, taka wypowiedź pana Millera w tej części wstępnej pierwszego posiedzenia się znajduje, podobnie jak wypowiedź mówiąca o tym, że zgadzamy się, aprobujemy badanie według konwencji chicagowskiej. Taka wypowiedź się znajduje. Ona świadczy o tym, że wszystko było konsultowane z panem premierem Tuskiem - dodał Macierewicz.