Blanka nie żyje. Sąsiedzi nie spodziewali się nadchodzącej tragedii. O mamie dziewczynki mówią: normalna kobieta
- Taka pulchniutka, szczęśliwa ta Blaneczka była - mówi mężczyzna, który mieszka tuż nad Anną W. - Rączkami tak klaskała. A ta matka nie wyglądała na ćpunkę. Kilka dni temu elegancko ubraną widziałam ją na osiedlu - dodaje inna sąsiadka. Nikt nie spodziewał się, że dramat rozegra się właśnie w rodzinie W.
Mieszkali w Olecku.
Między osiedlowymi blokami przy jednej z bocznych ulic ukryta jest mała, odrębna społeczność. To trzy stare, komunalne budynki. Łącznie kilkanaście mieszkań.
Przed jednym z nich rozstawione są znicze. Pluszowe misie ubrudzone już piaskiem.
Kilka metrów dalej stoją wózeczki i rowery dziewczynek bawiących się przy bloku. Wszystko w różowym kolorze. Dziewczynki bujają się na huśtawkach.
Im bliżej, tym dalej
To tu żyła Anna W. Wychowywała czwórkę dzieci. Blanka urodziła się w październiku ubiegłego roku. Szybko została odebrana matce i trafiła do rodziny zastępczej. Do sądu zwrócił się z takim wnioskiem MOPS. Kobieta miała podobno problemy z alkoholem. I brała narkotyki.
ZOBACZ TEŻ: Cymański o klapsach. Emocje wzięły górę
- Co tu dużo gadać. Tragedia się stała. I jeszcze człowiek więcej w internecie się dowie, niż tutaj. Myśmy nie wiedzieli, że tam to tak się skończy - wyznaje kobieta, która wychodzi z domu w budynku obok tego, gdzie mieszkała Anna W. Szybko chowa się do środka.
Po chwili wychodzi jeszcze na moment i dodaje: - Ona w tamtym tygodniu stała tu przy domu, rozmawiała z ludźmi. Normalna kobieta. Elegancko ubrana.
Ta sąsiadka ani razu nie widziała, by mama Blanki była pod wpływem. Potwierdza to też inny mężczyzna. Mieszka obok. Z okna widzi drzwi wejściowe do domu Anny W. Siedzi na fotelu przed domem z wnuczką.
- Wyglądała na normalną. Naprawdę - stwierdza mężczyzna.
Sąsiedzi twierdzą, że kobieta musiała upijać się i brać narkotyki w domu.
Ona i dzieci
O zabójstwo Blanki oskarżona jest nie tylko Anna W., ale też ojciec dziewczynki, Grzegorz W. Ten jednak nie mieszkał w tym miejscu.
- Tu różni faceci przyjeżdżali. Na pewno jej były mąż bywał. Jakieś zakupy robił. Pieniądze chyba dawał jej, bo zawsze z portfelem wchodził i zaraz wsiadał w auto i wyjeżdżał - opowiada mężczyzna.
Za to - zdaniem sąsiada - w mieszkaniu Anny W. rzadko bywała kontrola z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
- Ja tu siedzę cały czas. Mówią, że kontrolowali. A ja w ciągu dwóch ostatnich miesięcy widziałem tę panią tutaj może z dwa razy. Wiem, jak ona wygląda, bo też korzystałem z pomocy MOPS-u - stwierdza.
Pulchniutka taka, uśmiechnięta
- No taka uśmiechnięta, radosna ta Blanka była - mówi mężczyzna. - Rączkami klaskała cały czas. Nóżkami machała - dodaje. - Taka fajna pulchniutka. Jeszcze buciki jej podnosiłem, bo z wózeczka wypadły. Nic nie było widać, żeby ona bita była czy nieszczęśliwa - opowiada.
- No dziecko takie szczęśliwe. Jakby dziecko było krzywdzone, to by płakało. A tu nic. I siniaków nie było widać. Ja jestem w szoku - wyznaje inna sąsiadka.
Z klatki, gdzie mieszkała Blanka i jej mama, wychodzi mężczyzna. Odchodzi kawałek, siada na murku pod drzewem.
- Znał pan rodziców Blanki - stwierdzam.
- Nie, nie znałem.
- Ale jak. Przecież mieszka pan nad nimi.
- No w porządku byli i tyle. Nic się tam nie działo. Ja się nie interesuję. Jeszcze tego dnia, kiedy Blanka umarła, to siedziałem sobie na schodach pod domem. Nic nie słyszałem. Przyjechali jacyś krewni, dobijali się do domu, nikt nie otwierał.
Bez reakcji?
Mieszkańcy Olecka są zdziwieni, że sąsiedzi nie słyszeli tego, co działo się w mieszkaniu Anny W.
O to oburza się kobieta pracująca w sklepie obok. Nie mieszka na tym osiedlu.
- Jak tak można?! Do dzisiaj głowa mnie od tego boli. Dlaczego ratunku żadnego nie było? Dlaczego sąsiedzi nie poinformowali nikogo? To co, oni nie słyszeli? Nie rozumiem… - denerwuje się.
I dodaje: - Najsurowsza kara dla tych rodziców. W głowie się nie mieści.
- Straszna tragedia. Ale i to osiedle jakieś nieciekawe. Taka tragedia. Takie cyrki się dzieją, szok - ocenia inna mieszkanka Olecka.
Skromny pogrzeb
Blankę pochowano w środę. O pogrzebie nikomu nie mówiono. Dziewczynkę pożegnali tylko krewni.
Blanka Halina W. Żyła 9 miesięcy. Na grobie stanął biały krzyż. Obok kwiatów ułożono pluszowe zabawki.
Mieszkańcy Olecka przychodzą na cmentarz modlić się za zmarłą dziewczynkę. Przed grobem stoi młoda mama. Z córeczką.
- Przyszłam, bo sama mam dwójkę dzieci. Tak mnie to... - urywa i zaczyna płakać. - Straszna tragedia, straszna - dodaje jeszcze.
Jej córeczka pyta: - A ty jesteś rodziną tej dziewczynki?
Nieciekawa nasza ulica
Czy w tamtej małej społeczności, w tych trzech budynkach komunalnych, pierwszy raz doszło do tragedii? Prawdopodobnie nie. To mogła być kolejna. Kolejna tragedia zakończona śmiercią.
Mówi o tym jedna z mieszkanek tego miejsca. Ale niedokładnie, ukrywa to. - Zdarzenie tragiczne. To za smutne jest, żeby o tym mówić. Dorośli się kłócili. Dramaty, które kończyły się śmiercią - zdradza.
- Nieciekawa nasza ulica jest - rzuca i wchodzi do mieszkania.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.