Bitwa o Aleppo. Decydujące starcie i "nowa Srebrenica"
• W Aleppo trwa bitwa, która może przesądzić o losach wojny
• Zajęta przez rebeliantów część miasta jest oblężona i bombardowana przez siły reżimu
• Ofensywa rebeliantów ma na celu przerwanie oblężenia
• Rezultatem starć jest humanitarna tragedia
04.08.2016 | aktual.: 04.08.2016 17:22
Ramouseh, niewielka dzielnica położona na pustynnych obrzeżach Aleppo nie należy do najbardziej efektownych części miasta. A jednak to na tym około 2-kilometrowym pasie ziemi mogą przesądzić się losy największej tragedii obecnych czasów - wojny w Syrii.
Okolica, mieszcząca m.in. kompleks bloków mieszkalnych oraz szkołę artyleryjską, jest od początku tygodnia celem desperackiej ofensywy syryjskich rebeliantów, którym przewodzi Armia Podboju (Dżajsz al-Fatah). To koalicja islamistycznych bojówek, w skład której wchodzi Frontu Podboju Lewantu, czyli dawniej podlegający Al-Kaidzie Front an-Nusra. Atak jest desperacki, bo desperacka też jest pozycja rebelii w Aleppo, przed wojną najludniejszego i najważniejszego gospodarczo miasta Syrii. Pod koniec lipca siły reżimu Asada, wspomagane w terenie przez wojska Iranu oraz (niezależnie od nich) kurdyjskich partyzantów, a także z powietrza przez rosyjskie lotnictwo, zajęły drogę Castello, ostatnią drogę łączącą część miasta kontrolowaną przez rebeliantów z resztą kraju. W ten sposób reżim dokonał dzieła, do którego dążył niemal od początku wojny - i co długo było uznawane za niewykonalne - całkowitego okrążenia sił opozycji w Aleppo. Ofensywa islamistów ma na celu przełamanie oblężenia. Po początkowych sukcesach i
zajęciu m.in. osiedla mieszkalnego oraz wzgórza górującego nad akademią wojskową, rebelianci zostali zatrzymani, a reżim - przede wszystkim dzięki uderzeniom rosyjskiego lotnictwa - odzyskał większość straconych pozycji. Los bitwy nie jest jednak przesądzony. W czwartkowe popołudnie ruszyła kolejna fala ataków, praktycznie na całej linii frontu.
- Wstrzymałbym się z kategorycznymi stwierdzeniami typu “rebelianci zostali wstrzymani” czy “reżim zwycięża”. To wojna podjazdowa i głównie toczona w warunkach miejskich, co sprawia, że czasem nawet zdobycie jednego bloku/budynku już jest przedstawiane jako sukces - mówi WP Tomasz Otłowski, ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego i Bliskiego Wschodu.
Pewne jest jedno: toczona na tym niewielkim odcinku podmiejskiego terenu batalia może mieć wielkie konsekwencje dla dalszego przebiegu wojny w Syrii. Jeśli opozycji nie uda się przełamać oblężenia, cała metropolia może wkrótce trafić w ręce sił Damaszku.
- Aleppo, najważniejsze miasto kraju, jest kluczem do tej wojny. Dla obu stron miasto ma wielkie znaczenie, symboliczne i strategiczne. Jak się popatrzy na mapę Syrii, to widać że rejony Aleppo i Idlib to w miarę zwarty obszar kontrolowany przez rebeliantów - mówi Otłowski. - Dla rebelii to jeden z ostatnich bastionów i w tym sensie jego utrata dałaby Assadowi potężną przewagę propagandową i polityczną. Wtedy być może mógłby “łaskawie” usiąść do stołu rokowań z opozycją, ale już ewidentnie z pozycji siły - dodaje.
Polityczna sytuacja przeciwników Asada - w skład których wchodzą zarówno radykalni islamiści jak i bardziej umiarkowane siły - nie rokuje dobrze, szczególnie w kontekście toczących się i coraz bardziej zaawansowanych rozmów na linii USA - Rosja. Jak mówi Faysal Itani, ekspert think-tanku Atlantic Council, coraz więcej wskazuje na to, że Waszyngton pogodził się z zajęciem Aleppo przez siły wspierające Asada. - Amerykańska polityka w Syrii została w ostatnim okresie sprowadzona tylko do polityki antyterrorystycznej, a biorąc pod uwagę fakt, że grupy będące w najlepszej pozycji, aby przełamać oblężenie to radykalni islamiści, USA prawdopodobnie nie zrobią nic, by w tym pomóc - tłumaczy Itani. Co więcej, na korzyść rebeliantów nie działa też dokonujące się zbliżenie Rosji z Turcją, jednym z głównych sponsorów grup zbrojnych na północy Syrii.
Nie znaczy to jednak, że antyasadowska opozycja została całkowicie pozbawiona wsparcia z zewnątrz. Jak zauważa Otłowski, ostatnie zestrzelenie przez bojówki rosyjskiego śmigłowca może świadczyć o tym, że otrzymały one bardzo znaczące dostawy uzbrojenia.
- Incydent ten pokazuje, że rebelianci weszli w posiadanie sporej ilości nowoczesnych zestawów ręcznego uzbrojenia przeciwlotniczego typu MANPAD. To musi być coś naprawdę nowego, co jest w stanie oszukać aktywne i pasywne systemy pokładowej obrony antyrakietowej, standardowo stosowane w rosyjskich helikopterach bojowych - mówi ekspert, wskazując że źródłem dostaw było prawdopodobnie jedno z arabskich państw Zatoki Perskiej. - Pojawienie się tych “zabawek” w regionie Aleppo wpłynęło moim zdaniem, na początkowe sukcesy rebeliantów w polu, bo syryjskie i rosyjskie lotnictwo po prostu musiało ograniczyć naloty, właśnie z obawy przed MANPAD-ami. I wtedy siły obu stron, na chwilę przynajmniej, się wyrównały - tłumaczy.
W tle wojennych zmagań rozgrywa się jeszcze większy dramat ludności cywilnej. Choć z przedwojennej ludności miasta, został tylko ułamek mieszkańców, wciąż szacuje się, że w Aleppo pozostaje nawet 300 tysięcy ludzi. Wielu z nich jest teraz uwięzionych w zastawionej przez siły Asada pułapce, odciętych od dostaw żywności i paliwa, bombardowanych przez syryjskie i rosyjskie samoloty. Na zdjęciach i materiałach wideo z oblężonej części miasta widać puste blaty kupców, z gdzieniegdzie tylko wyłożoną nacią pietruszki. W ciągu ostatniego tygodnia lipca, w mieście i jego okolicach zbombardowanych zostało sześć szpitali Aby uchronić się przed bombardowaniem, mieszkańcy Aleppo próbowali palenia opon, których czarny, gęsty dym spowijał miasto przez kilka dni, trując mieszkańców, lecz uniemożliwiając bombardowanie.
Rosjanie twierdzą, że uruchomili cztery korytarze ewakuacyjne, umożliwiające cywilom ucieczkę z będącego pod ostrzałem miasta. Problem w tym, że ich istnienie jest kontestowane, zaś nawet rządowe media syryjskie mówią o ewakuacji jedynie 170 osób z oblężonego miasta. Kontrolę nad korytarzami chciał przejąć ONZ, ale Rosjanie upierają się przy swoim stanowisku.
Sytuacja jest na tyle dramatyczna, a międzynarodowa społeczność na tyle bezradna, że przywołuje na myśl najgorsze momenty ubiegłego wieku. - Aleppo to nowa Srebrenica - miał powiedzieć jeden z przedstawicieli ONZ, cytowany przez "Guardiana". Na znaczącą poprawę sytuacji trudno liczyć. Niezależnie od tego, na czyją stronę przeważy się szala obecnej bitwy, walki będą trwać - tak jak trwają już od 5 lat.