Birma: zatrzymanie polskiego dziennikarza. Bociaga o pobycie w areszcie
Robert Bociaga wrócił do Polski. Dziennikarz w połowie marca został zatrzymany w trakcie relacjonowania protestów w Mjanmie (kiedyś Birma). W wywiadzie zaprzeczył, że podczas zatrzymania został dotkliwie pobity. Robert Bociaga opowiedział także o tym, jak wyglądał jego pobyt w areszcie.
12 marca potwierdzono, że Robert Bociaga został zatrzymany w Mjanmie. Pierwsze nieoficjalne doniesienia mówiły o tym, że dziennikarz został mocno pobity. Okazały się one jednak nieprawdziwe. Zaprzeczył im w wywiadzie z Onetem Bociaga.
Dziennikarz areszt opuścił po 13 dniach, o czym sam poinformował agencję AFP. Wcześniej musiał zapłacić karę 200 tys. kiatów, czyli ok. 550 złotych. Do Polski Bociaga wrócił 26 marca.
Zatrzymanie polskiego dziennikarza w Mjanmie
Reporter przekazał w rozmowie z serwisem, że na początku policja oraz armia nie reagowały w żaden sposób, gdy on robił zdjęcia w trakcie demonstracji. Jednak to zmieniło się 11 marca. Wtedy też Bociaga został aresztowany w trakcie prostetu w mieście Taunggyi.
W rozmowie dziennikarz odniósł się do informacji dotyczących jego rzekomo mocnego pobicia tuż po zatrzymaniu.
"Nie zostałem tak dotkliwie pobity, wszystko skończyło się na paru uderzeniach w głowę i ramię plastikową pałką. Próbowano wyszarpać mi kamerę, ale nie pozwoliłem na to. Zniszczono mój skuter, którym przyjechałem" - powiedział reporter Onetowi i dodał, że później policjanci schronili go przed agresją ze strony żołnierzy i zaprowadzili do wojskiego auta. Tam sprawdzono dokumenty, karty pamięci z kamer i zawieziono Roberta Bociagę do urzędu imigracyjnego. W placówce zadecydowano o areszcie.
Reporter przekazał, że dziennikarze lokalni ryzykują bardziej, gdyż za nimi nie wstawia się ambasada oraz inne służby. O wielu takich osobach nie ma informacji. Nawet nie wiadomo, gdzie są przewożeni.
Zobacz także: Dostałeś mandat za brak maseczki? Prawnik udzielił krótkiej rady
Robert Bociaga o pobycie w areszcie
Robert Bociaga poinformował, że przebywając w areszcie, nie miał prawie w ogóle kontaktu ze światem zewnętrznym oraz adwokatem. Według niego nie było poważnego śledztwa, bo nie znaleziono jego profilu w sieci.
Dziennikarz dodał, że wyszedł z aresztu wcześniej dzięki naciskom ze strony ambasady Niemiec i prawdopodobnie innych osób oraz organizacji. Bociaga musiał także zapłacić grzywnę.
Bociaga zrelacjonował również swój pobyt w więzieniu. "Była to normalna cela, warunki były akceptowalne, policjanci w areszcie nie traktowali mnie źle. W porównaniu z Mjanmańczykami mogłem siedzieć na krześle i dostałem jedzenie, gdy po raz pierwszy składałem zeznania w dniu zatrzymania" - powiedział reporter portalowi i dodał, że gorzej mieli Mjanmańczycy, bo musieli składać zeznania na klęczkach z rękami złożonymi za głową.
"Traktowanie ze strony policjantów jest jednak lepsze, niż to ze strony armii, która uważa, że jest bezkarna" - wyjaśnił Robert Bociaga.
Źródło: Onet