Gorąco na Kremlu. "Oligarchowie przeklinają Putina"

- Władimir Putin chowa się. Bunkrów jest tak wiele, że trudno stwierdzić, w którym akurat się znajduje. Po Rosji jeździ pancernym pociągiem. Nie dlatego, że fizycznie boi się latania. On panicznie boi się zestrzelenia jego samolotu i to niekoniecznie przez siły ukraińskie - mówi w rozmowie z WP Krystyna Kurczab-Redlich, biografka prezydenta Rosji.

Władimir Putin na Łużnikach
Władimir Putin na Łużnikach
Źródło zdjęć: © East News | RAMIL SITDIKOV
Żaneta Gotowalska-Wróblewska

02.03.2023 | aktual.: 02.03.2023 13:28

Żaneta Gotowalska: Czy społeczeństwo rosyjskie jest w stanie uwierzyć w to, co mówił Władimir Putin podczas orędzia, że Rosja jest cały czas potężna?

Krystyna Kurczab-Redlich*: Zawsze krępuje mnie odpowiedź na pytanie, co myśli 138 mln Rosjan od Czukotki po Bug. Nie ma możliwości, by sprawdzić, co naprawdę siedzi w ich głowach. Nie można wierzyć w żadne ankiety socjologiczne, kiedy strach w Rosji Putina narastał od lat, i kiedy od roku tylko za nazwanie "specjalnej operacji wojskowej" wojną, można zostać skazanym na pięć lat łagru.

Trudno stwierdzić, jaka część społeczeństwa rosyjskiego wierzy w te brednie, że NATO okrążyło Rosję od strony Ukrainy; że Ukraina domagała się broni atomowej; że "kolektywny Zachód" zamierza zniszczyć Rosję i zniewolić jej naród; że zagraża jej IV Rzesza, więc Ojczyzna musi się bronić jak podczas wielkiej wojny ojczyźnianej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ilu Rosjan naprawdę wierzy w istnienie wroga, którego nie widać, i w konieczność zabijania do niedawna bliskich Ukraińców? Myślę, że nie więcej niż połowa, ale brak narzędzi, by to zweryfikować.

My osądzamy Rosjan, bo nie możemy wyobrazić sobie ich strachu. Z naszych bezpiecznych kanap żądamy od nich bohaterstwa. A niedawno radnego z miejscowości Kotłas aresztowano tylko za opublikowanie w sieci piątego przykazania: nie zabijaj. Wcześniej radnego moskiewskiej dzielnicy Komsomolskaja skazano po pięciodniowym procesie na siedem lat łagru, bo przed Dniem Dziecka oznajmił, że w jego dzielnicy święta nie będzie, gdy rosyjscy żołnierze zabijają ukraińskie dzieci.

Dmitrija Skurychina aresztowano za to, że w tym roku 24 lutego klęczał z plakatem "Wybacz, Ukraino". Reżysera Wsiewołoda Lisowskiego ponownie aresztowano, gdy wychodził z aresztu po 15 dniach, bo ośmielił się wystawiać w bardzo uczęszczanym przejściu podziemnym sztukę Bertolda Brechta o tworzeniu się faszyzmu w III Rzeszy. W Tobolsku aresztowano ucznia zamierzającego podpalić wojskowy komisariat itd., itp.

A jeden z najważniejszych opozycjonistów Putina Władimir Kara-Murza, którego dwukrotnie uratowano od śmierci z powodu otrucia, oczekuje na wyrok 24 lat łagru w lodowatym i ciasnym karcerze. Ręczę, że absolutna większość moich rodaków nie wyobraża sobie koszmaru zwykłego aresztu rosyjskiego, a co dopiero karceru.

Paranoja putinowskiego systemu jest już totalna. Ludzie się jednak bronią, szczególnie młodzi. Przed posłaniem prezydenta w rocznicę rozpoczęcia "operacji wojskowej" popularna w sieci była gra "Posłanie Putina bingo", czyli o czym będzie mówił. "Kolektywny Zachód" napada; NATO szykowało agresję, więc musieliśmy się bronić; wszystko robimy prawidłowo; wojna ojczyźniana ma być przykładem… Zakreślone były pola, które trafiono. Prawie wszystkie. Znają te jego brednie na pamięć. W sieci krążą też zdjęcia wysoko postawionych urzędników, jak Dmitrij Miedwiediew czy Siergiej Ławrow, którzy przysypiali, słuchając orędzia.

W ubiegłą środę na stadionie w dzielnicy Łużniki odbył się wiec poparcia dla Putina. Szczególnie cyniczne sceny to te, gdy dzieci - określane jako dzieci z Mariupola - tuliły się do wojskowego "wujka Jurija", który ich wyzwolił.

Starsze zatykały uszy przy rosyjskich piosenkach patriotycznych, niektóre płakały, młodsze rzeczywiście lgnęły do "wujka Jurija". Przypomnijmy, że Rosjanie bombardowali teatr w Mariupolu pomimo ogromnego napisu "Dzieci". Czy istnieją granice putinowskiego cynizmu? Cały ten "puting", jak młodzież nazywa takie zbiorowisko, był wielką propagandową hecą.

Stadion w Łużnikach mieści 80 tys. ludzi, a w mediach krzyczano o 200 tys. dobrowolnych widzów. Ci, którzy tam przyszli, dostali po 500 rubli. Obiecano im także gulasz z kaszą i dobrą zabawę. Zabroniono rozmawiania między sobą o tym, że dostali pieniądze. A jeśli ktoś zapytałby ich, dlaczego tam są, mieli powiedzieć, że kochają Rosję albo w ogóle nic nie mówić.

Co jeszcze zwróciło pani uwagę?

Nagle na scenie pojawił się Putin. Zaskoczyło to, jak krótko przemawiał. Kilka dziękczynnych zdań dla służb wspomagających wojsko. I zszedł ze sceny. Po czym znów pojawił się, by wykrzyczeć "Hurra, za Ojczyznę". Myślę, że to był sobowtór Putina. Doskonale pamiętam sprzed paru lat pojawienie się prezydenta na wielkim wiecu w Łużnikach. Przemawiał dość długo otoczony szklaną klatką pancerną. Cały stadion był otoczony. A tutaj Putin pojawił się na krótko, na sam koniec, tuż obok widzów, bez zabezpieczeń.

Zwróćmy uwagę na to, że kilka lat temu Putin u siebie w kraju występuje na stadionie za pancernym tłem, podczas gdy Joe Biden w Warszawie normalnie wkracza na scenę, a przedtem przechadza się po ulicach Kijowa. Dwaj przywódcy wielkich państw. W gruncie rzeczy — różnica w wieku między nimi nie jest tak duża. Biden ma 81 lat, a Putin - 73 lata, a nie 70, jak głosi jego fałszywa biografia.

Władimir Putin na stadionie w Łużnikach
Władimir Putin na stadionie w Łużnikach© Getty Images | Contributor#8523328

Co o wydarzeniu na Łużnikach myślą Rosjanie?

"Wszystkich ich nienawidzę", "przedmiot dla psychiatrów i historyków", "skończona podłość", "nie należy zapomnieć ich nazwisk i doczekać karnego trybunału", "wyłączna zdolność putinowskiego reżimu - zamienić w łajno wszystko, czego dotknie" - to tylko niektóre z komentarzy z Twittera Radia Svoboda. Bo młodzi byli wściekli także dlatego, że antywojenną piosenkę ich idola Wiktora Coja, który zginął w podejrzanym wypadku pod koniec istnienia ZSRR, tutaj zamieniono w wojenny hymn śpiewany przez "lizusów Putina".

Putin musi chyba wiedzieć, że opór - choć mało widoczny - narasta, skoro posuwa się do wygłaszania takich treści jak w orędziu. Czy tak należy to odczytywać, stosując pewną kalkę z państw, w których - kiedy coś się sypie - przywódca zaczyna składać obietnice?

On już nie składa obietnic, on grozi rujnacją Rosji przez "Kolektywny Zachód". Trudno stwierdzić, co do Putina dociera, a co nie. Jasne jednak, że jego strach przed własnym narodem rośnie. Kiedyś, gdzieś od 2003 roku, zabraniano wyjścia na meetingi, zebrania, marsze bez specjalnego zezwolenia, co jest zresztą sprzeczne z Konstytucją Federacji Rosyjskiej. Potem więziono protestujących na coraz dłuższy czas.

Wreszcie doszło do tego, że zezwala się na jednoosobowe pikiety odległe od siebie o 50 m, ale i tak aresztuje się pikietujących, jeśli treść afisza nie podoba się władzom. Teraz wystarczy wyjść na ulicę wyłącznie z białą kartką, by być aresztowanym. Tylko od lutego po kwiecień 2022 r. zatrzymano 15 441 osób, a wszczęto 11450 spraw przeciwko protestującym Rosjanom. Pieskow, rzecznik prasowy Kremla, oznajmił, że obywatele nie mają prawa uczestniczyć w akcjach protestu.

Na samym początku tej makabrycznej "operacji wojskowej" trudno było wymienić profesję, która by przeciwko niej nie protestowała. Zakończenia agresji domagało się otwarcie np. 250 miejskich radnych, potępiali ją rosyjscy nauczyciele, przedstawiciele 400 fundacji charytatywnych, ludzie kultury, pod protestem lekarzy znalazło się 3 tys. podpisów, pod petycją studentów – 10 tysięcy.

Protestowali architekci, pracownicy kinematografii, a nawet 13 członków Komisji Praw Politycznych przy prezydencie! Nie wolno wrzucać wszystkich Rosjan do jednego worka.

Na czym polega to, że jednak pojawia się tak wiele głosów wspierających Putina?

Na 22-letniej propagandzie jego wielkości. Zapominamy, że już w pierwszym roku swoich rządów Putin zlikwidował główną opozycyjną telewizję NTV oraz wszystkie znaczące pisma opozycyjne. Już w 2003 roku przed wyporami parlamentarnymi w gruncie rzeczy uniemożliwił dostęp do telewizji wszystkim działaczom opozycyjnym. I dziś ludzie - szczególnie na biednej prowincji, a taka przeważa w Rosji - myślą, że jeśli widzą prezydenta w garniturze i krawacie, który zapewnia, że wszystko jest w porządku, to pewnie jest.

Wielu ledwie wiąże koniec z końcem, ponad 20 mln żyje poniżej granicy ubóstwa, 30 mln gospodarstw nie ma kanalizacji. I oni albo im podobni mają się zastanawiać nad racjami Kremla? Tym bardziej że od lat wbija im się w głowę, że polityką mają się zajmować władze, a nie obywatele.

Putin zapewnia, że operacja specjalna wcale nie jest taka groźna i wszystko skończy się dobrze? No to nie ma się czym martwić. I już. Rosjanie stali się teraz zakładnikami Putina.

W jaki sposób?

Mężczyzn czeka przymus poboru. Odmowa pójścia na front grozi co najmniej więzieniem. Dwa tygodnie temu 20-letni żołnierz z dzielnicy Podmoskowie popełnił samobójstwo po tym, jak go za odmowę skatowano i zgwałcono. Zostawił rodzinie notatkę: "Wolę umrzeć na rodzimej ziemi niż na obczyźnie z cudzą krwią na rękach".

W Obwodzie Ługańskim jest miejscowość Brianka, gdzie w wyrytym pod ziemią korytarzu gnieżdżą się żołnierze, którzy albo zdezerterowali, albo nie chcieli wrócić na wojnę z urlopu. "Łamie się" ich moralnie i fizycznie, głodząc, odmawiając wody, grożąc rodzinie. Opuszczają to więzienie z sinymi od bicia plecami, rękami, nogami. Częste są ucieczki z wojska, choć grozi za to od pięciu do 10 lat łagru. Żołnierze uciekają z jednostek, z pociągów wiozących ich na front, a nawet pieszo, jak Walery S., który 130 km szedł z Okręgu Donieckiego do Rostowa nad Donem.

Ludzie nie wiedzą też, kto poległ, bo publiczne ujawnianie strat sąd w Kaliningradzie uznał za czyn zabroniony już w czerwcu 2022 roku. Zaś fotografowi kolekcjonującemu zdjęcia grobów poległych w Ukrainie zagrożono karą za naruszanie tajemnicy państwowej.

Dlaczego?

Jeżeli w danym rejonie, na pobliskim cmentarzu pojawiają się fotografie sąsiadów, znajomych czy kogoś z rodziny, to wojna podchodzi do ich domów. I nawet jeśli pochowano żołnierza z honorami, ten mały wieniec z flagą rosyjską jest tak nieznaczny, że można przejść koło grobu i go nie zauważyć.

Jak wobec takich prześladowań możemy powiedzieć zdecydowanie, że tylu i tylu Rosjan popiera Putina? Niedawno, kiedy WICOM - państwowa organizacja rosyjska zajmująca się ankietowaniem - poinformowała, że Putin ma 93 proc. poparcia, pojawiły się wpisy, że "chyba ma minus 93 proc." albo "nie znam nikogo, kto głosuje na Putina", albo "Putin to przekleństwo narodowe". Załóżmy, że tak reagują młodzi, mający dostęp do komputera. A o reszcie mało wiemy.

Może przerażać to, z czym musi mierzyć się rosyjskie społeczeństwo.

W 2002 roku napisałam artykuł "Demokracja drugiej świeżości", który zaczynał się od stwierdzenia najbardziej w świecie wówczas znanego obrońcy praw człowieka Siergieja Kowalowa: Putin to faszysta.

Pisałam, że już we wrześniu 2000 r. zgodnie z nową Doktryną Bezpieczeństwa pojawił się rozkaz FSB przyjmowania anonimów jako podstawy do śledzenia lub podsłuchiwania. Czyż to nie prosta kontynuacja dekretu cara Borysa Godunowa nakazującego donoszenie o każdym, kto sprzeciwia się władzy?

Już wtedy na 80 artykułów dotyczących obrony kraju, tylko 10 było jawnych. Już wtedy Putin zdewastował demokratyczne wybory gubernatorów i poddał ich swojemu widzimisię. Uniemożliwił też praktycznie tworzenie nowych partii, a Dumę sprowadził do totalnego głosowania zgodnego z wytycznymi Kremla. Już wtedy można było widzieć, jak dziarsko postępuje stalinizacja Rosji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Znamienitym dowodem na to była likwidacja świetnych podręczników do historii, które zamówił Borys Jelcyn. Historia II wojny światowej była tam przekazywana prawdziwie. To znaczy, że niemal cały świat walczył z Hitlerem, nie tylko Armia Czerwona, co dziś jest absolutnym, niepodważalnym dogmatem Putina. Niech kto spróbuje przeciętnemu Rosjaninowi wspomnieć nie tylko o Monte Cassino, bitwie pod El Alamein czy Tobrukiem, ale nawet o desancie w Normandii, spotka się w najlepszym wypadku ze zdumieniem, ale może być i gorzej.

Putin tamte podręczniki uznał za śmieci i nakazał, by głównym kierunkiem nauki historii był patriotyzm. Józef Stalin został weń wmontowany oczywiście nie jako wódz, który miliony rodaków wysłał na śmierć w łagrach podczas Wielkiego Terroru od 1937 roku, lecz jako wspaniały menedżer, który stworzył wielkość Kraju Rad.

Jelcyn zlikwidował stalinowski hymn i wprowadził dawną flagę trójkolorową, a Putin przywrócił, z lekką zmianą, ten hymn, przy którym zakatowano miliony, a armii rosyjskiej przywrócił czerwoną flagę. Zachód to łykał, zachowując się jak japońskie trzy rzeźbione małpki: nie mówię, nie słyszę, nie widzę.

W 2000 roku, kiedy pytano o Stalina, odpowiedzi pozytywne i negatywne na jego temat rozłożyły się pół na pół. W 2008 roku, kiedy Putin wprowadza Stalina jako państwowego menedżera, zaczyna manifestować się pozytywna obojętność. Od 2015 roku notuje się wzrost pozytywnych ocen - 18 proc. mówi, że Stalin odegrał pozytywną rolę w historii Rosji, 52 proc. - że raczej pozytywną, a tylko 14 proc. mówi o jego negatywnej roli. W 2020 roku została otwarta pod Moskwą cerkiew poświęcona wojsku. Wśród witraży widać stalinowskie ordery z portretami Generalissimusa, sierpy i młoty. Przy Putinie Stalin wraca jako wielka osobowość.

Skąd ta fascynacja?

Putin, kiedy miał 12 lat, i kiedy portrety Stalina zrzucano ze ścian, wydostał jeden z tych obrazów ze śmietnika i dumnie przybił do ściany domu. Wybuchł skandal. Ale mały Wowa zrobił to, bo jego ojczym - uchodzący skądinąd za jego ojca - był zagorzałym NKWD-zistą i zwolennikiem Stalina.

Kubki z Józefem Stalinem i Władimirem Putinem
Kubki z Józefem Stalinem i Władimirem Putinem© East News | DIMITAR DILKOFF

Niedawno obchodzono rocznicę bitwy pod Stalingradem. Na jeden dzień Wołgograd znów został tak nazwany. Póki co na jeden dzień, ale są już propozycje, by przywrócić tę dawną nazwę. Od dawna w wielu miastach Rosji zaczęły pojawiać się popiersia Stalina. Jedno z nich postawiono w zeszłym miesiącu w Wołgogradzie.

Jak wielkie walki toczą się teraz na Kremlu?

Toczą się tam straszne walki. Nie tak dawno nastąpiła zmiana na stanowisku szefa dowodzącego armią rosyjską. Po tym, jak podobno minister obrony Siergiej Szojgu i szef sztabu Walerij Gierasimow zażądali likwidacji twórcy oddziałów Wagnera Jewgienija Prigożina, który zaczął się mocno panoszyć jako ich opozycja. No i Putin postawił Gierasimowa na czele wojsk w Ukrainie. Straszny prezydent Czeczenii Rramzan Kadyrow też chciałby wytrzebić wielu generałów. Ale czy ci, którzy przeciwstawiają się Putinowi, są za pokojem czy za są ostrzejszym prowadzeniem wojny? To pytanie pozostaje bez odpowiedzi.

Putin się boi?

Śmiertelnie się boi. Chowa się. Jego rezydencją są bunkry. Ich jest tak wiele, że trudno stwierdzić, w którym akurat się znajduje. Po Rosji jeździ pancernym pociągiem, który był szalenie kosztowny. Nie dlatego, że fizycznie boi się latania. On panicznie boi się zestrzelenia jego samolotu, niekoniecznie przez siły ukraińskie.

Czy jakikolwiek przewrót i odsunięcie go od władzy są możliwe?

To życzenie bardzo trudne do sprecyzowania. Oczywiście wszyscy życzymy Putinowi jak najgorzej. Ale nie mamy żadnej pewności, kto przyjdzie po nim. Czy Rosjanie nagle się obudzą i - powiedzmy - w wolnych wyborach (a wszystkie od 2000 roku były sfałszowane!) opowiedzą się za zmianą? Jest pewna nadzieja, że skutecznie będzie miało go dość najbliższe otoczenie oligarchów, ale… Nie jestem Kasandrą.

Skoro więc nie społeczny przewrót, to może jednak wewnętrzny, na Kremlu?

Oligarchowie przeklinają Putina, ponieważ ich majątki poza Rosją zostały skonfiskowane. Sami siedzą w Moskwie i są jego zakładnikami sankcji. Albo ich bliscy zostali na Zachodzie, albo oni sami nie mogą tam wyjechać, do swoich luksusowych posiadłości, rodzin oraz kochanek. Boją się i o swoje życie.

W samej Wielkiej Brytanii międzynarodowa grupa dziennikarzy śledczych udowodniła 16 zgonów ludzi związanych z Kremlem. Oni doskonale wiedzą, że wystarczy jeden ruch palcem, by ktoś z ich bliskich zginął, a i im samym może stać się krzywda. Nie widzę kogokolwiek z cywilnego otoczenia Putina, kto by odważył się na ruch w kierunku obalenia prezydenta. Moja nadzieja to międzynarodowy trybunał karny, przed który jego wewnętrzni wrogowie dostawią tego zbrodniarza. Ale cóż, obawiam się że to płonna nadzieja.

*Krystyna Kurczab-Redlich - wieloletnia korespondentka polskich mediów w Rosji. Reportażystka, autorka filmów dokumentalnych o Czeczenii, w której od 1999 roku wielokrotnie bywała, a także książki o współczesnej Rosji Pandrioszka (2000). Biografka Władimira Putina - autorka książki "Wowa, Wołodia, Władimir. Tajemnice Rosji Putina". Uhonorowana najważniejszym dziennikarskim laurem dla korespondenta zagranicznego: Nagrodą im. Karola Dziewanowskiego.

Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski

władimir putinrosjaukraina
Wybrane dla Ciebie