Białoruskie wojsko na granicy z Ukrainą. "Eskalacja". Przewidują, w co gra Łukaszenka
Najpierw dotarł wojskowy szpital, potem "co najmniej tysiąc żołnierzy", ale pod koniec sierpnia również białoruskie jednostki rakietowe przemieściły się w stronę granicy w Ukrainą - alarmuje białoruska opozycja. Oficjalnie to tylko ćwiczenia, ale eksperci zastanawiają się, czy tym razem Łukaszenka może włączyć się do wojny.
Od 10 sierpnia Siły Zbrojne Republiki Białorusi i Siły Powietrzne Republiki Białorusi zaczęły przemieszczać się do obwodu homelskiego, graniczącego z Ukrainą. Powodem przeniesienia wojsk na południe była sytuacja w Ukrainie i obwodzie kurskim w Rosji - relacjonują autorzy telegramowego kanału "Biełoruski Hajun".
Ich zdaniem na południu obecna jest dodatkowa, co najmniej tysiącosobowa, grupa żołnierzy. W ostatnim czasie w rejon miasta Homel wysłano kilka śmigłowców i samolotów szturmowych, a także kilka jednostek z transporterami opancerzonymi, czołgami i systemami obrony powietrznej S-300PS. Według ostatnich doniesień "Biełoruskiego Hajuna" w pobliże Ukrainy przemieściły się również wydzielone części jednostek artylerii rakietowej uzbrojone w systemy Polonez-M i Iskander-M (odpowiednio 300 i 700 km zasięgu).
- Łukaszenka zdaje sobie sprawę, że nie ma pełnego poparcia dla wojny w armii i w społeczeństwie. Dlatego ja się nie martwię o formacje piechoty zmechanizowanej oraz wojsk pancernych. Oni po wydaniu rozkazu ataku mogliby obrócić lufy nie tam, gdzie chce reżim - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską Siarhiej Pielasa, p.o. wicedyrektora Telewizji Biełsat, opozycyjnego medium nadającego z Polski. Nawiązuje w ten sposób do niedawnych przypadków aresztowań młodych białoruskich oficerów, którzy w serwisie społecznościowym Telegram obserwowali antyrosyjskie kanały informacyjne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Realne zagrożenie dla Ukrainy stwarzają jednostki rakietowe, które są bardzo blisko Kijowa. W razie wystrzelenia rakiety ukraińska obrona ma znacznie mniej czasu na reakcję, niż w przypadku rakiet wystrzeliwanych z dalekich dystansów nad terytorium Rosji - mówi Pielasa. Jego zdaniem aktywność tych jednostek zmusi Ukrainę do większego zaangażowania w obronę przeciwrakietową.
Siarhiej Pielasa uważa, że ruchy białoruskich wojsk to gra reżimu i kampania dezinformacyjna skierowana zarówno do Rosji, jak i Ukrainy. W pierwszym przypadku celem kampanii może być pokazanie zaangażowania Łukaszenki w wojnę z Ukrainą, czego oczekuje Kreml. Innym celem może być utrzymywanie napięcia w ukraińskim dowództwie ze względu na "zagrożenie z północy".
- Wcześniej, czyli w połowie lipca, Łukaszenka zdecydował o wycofaniu dodatkowych sił zbrojnych z granicy. Był za to ostro krytykowany przez propagandystów Kremla. Ta zaskakująca decyzja stworzyła warunki do zluzowania części wojsk Ukrainy, a później ataku na obwód kurski - przypomina Pielasa.
"Eskalacja sytuacji ma cele informacyjne i polityczne, a nie militarne. Liczba rozmieszczonych sił nie stwarza zagrożenia dla Ukrainy" - komentuje "Biełoruski Hajun".
Przegrupowanie wojsk na Białorusi. Jak reaguje Ukraina?
25 sierpnia ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało oświadczenie, w którym bezpośrednio wskazano na zagrożenie, jakie stwarza obecność białoruskiej armii w pobliżu granic. "Wszelkie koncentracje wojsk, obiekty wojskowe i szlaki zaopatrzenia na terytorium Białorusi staną się pełnoprawnymi celami dla Sił Zbrojnych Ukrainy" - padło w ostrzeżeniu skierowanym do reżimu w Mińsku. Ukraińska dyplomacja zapowiedziała, że "w przypadku naruszenia przez Białoruś granicy państwowej Ukrainy Kijów podejmie wszelkie niezbędne środki w celu realizacji prawa do samoobrony".
- Skąd tak ostry ton? Pamiętamy, jak w 2022 roku właśnie z obwodu homelskiego na Białorusi wyszedł jeden z rosyjskich ataków w kierunku Kijowa. Przygotowania wyglądały podobnie, czyli koncentrację wojsk uzasadniano ćwiczeniami - przypomina Siarhiej Pielasa.
Rosjanom pomagała wtedy białoruska kolej, podstawiając tysiące wagonów na użytek przewozów zaopatrzenia rosyjskiej armii.
- Gdyby teraz doszło do akcji wojskowej, tym uprawnionym celem Ukrainy może stać się rafineria w Mozyrzu, która ma zaopatrywać rosyjskie wojsko w paliwa. Zakład jest położony niedaleko granicy, znajduje się zasięgu artylerii lufowej. W razie takiego ostrzału jest właściwie bezbronny - wskazuje rozmówca WP.
Jak informowaliśmy, oficjalnym powodem przegrupowania białoruskich wojsk była "prowokacja z ukraińskim dronem", który według Mińska wleciał na terytorium obwodu mohylewskiego i został zestrzelony przez systemy obrony powietrznej. Tak naprawdę incydent wydarzył się podczas zmasowanego ataku rakietowego Rosji, wymierzonego w Ukrainę. Mińsk postanowił potraktować to jako pretekst, aby "zapewnić bezpieczeństwo Białorusi".
- Nie było rozkazu wyjazdu poza nasz kraj i nie będzie. Będziemy walczyć tylko wtedy, gdy przyjdą do nas ze złymi intencjami. To wszystko - zapewniał niedawno w państwowych mediach Alaksandr Łukaszenka.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski