Białoruskie śmigłowce nad Białowieżą. Materiały świadków spod granicy
MON potwierdziło, że we wtorek dwa białoruskie śmigłowce przekroczyły przestrzeń powietrzną Polski. Najpierw pojawiły się zdjęcia maszyn armii Łukaszenki. Później do sieci trafiło nagranie świadka z przelotu śmigłowców, które wywołało duże poruszenie. Jak twierdził na początku autor – to białoruskie śmigłowce, które naruszyły naszą granicę. Okazało się jednak, że samo nagranie dotyczy prawdopodobnie polskich Mi-2. Taką informację podała również grupa "Białoruski Gajun", która śledzi działania armii Łukaszenki. Głośne wideo z Białowieży opublikowała agencja Reutera. Białoruskie śmigłowce uchwycono za to na zdjęciach. Zdaniem Jarosława Wolskiego, niezależnego analityka wojskowego, przelot białoruskich maszyn mógł prowokacją, na co wskazuje wyposażenie obu śmigłowców. "Maszyny, które tego dokonały, miały komplet dipoli i flar odkrytych w wyrzutnikach, co więcej - system samoosłony i zagłuszania torów optycznych rakiet plot "Witebsk", miał wszystkie sensory odkryte z tym Mi-8AMTSz" - napisał Wolski na Twitterze. Tymczasem lot nad obszarem zabudowanym mógł służyć temu, by lokalni mieszkańcy wyciągnęli telefony i nagrali, co się dzieje, by nagłośnić sprawę w mediach. Według Wolskiego takie naruszania są trudne do wykrycia przez posterunki radiolokacyjne, ponieważ nad Polską obie maszyny były dość nisko i tylko przez kilka minut. - Bez wątpienia to działania prowokacyjne, wymierzone we wschodnią flankę NATO i RP. My oczywiście poinformowaliśmy o tym incydencie kwaterę główną NATO. Wczoraj odbyło się posiedzenie komitetu ds. bezpieczeństwa. Wydane zostały określone dyspozycje dla sił zbrojnych - przekazał Wojciech Skurkiewicz, wiceszef MON w Programie 1 Polskiego Radia.