Białoruś zamyka granicę z Ukrainą. Łukaszenka wydał rozkaz
W piątek Alaksandr Łukaszenka wydał rozkaz całkowitego zamknięcia białoruskiej granicy z Ukrainą. Według przywódcy reżimu, tą drogą przemycana jest znaczna ilość broni. Ukraińskie władze nie dostały jednak w tej sprawie żadnej oficjalnej informacji.
Alaksandr Łukaszenka wygłosił w piątek przemówienie z okazji Dnia Niepodległości. Poinformował w nim, że nakazał zamknięcie granicy z Ukrainą. Oświadczył przy tym, że jego decyzja ma związek z rzekomym istnieniem na Białorusi "uśpionych komórek terrorystycznych", w co miały być zaangażowane Niemcy, Ukraina, USA, Polska i Litwa.
- Ich (komórek - przyp. red.) cel to siłowa zmiana władzy w dzień X. Oni sami na razie nie wiedzą, kiedy nastąpi ten dzień X - powiedział polityk.
Odpowiedź Ukrainy
Strona ukraińska oświadczyła jednak, że nie dotarły do nich żadne informacje o możliwym zamknięciu granicy ze strony Białorusi. - Taki krok zaszkodziłby przede wszystkim białoruskiemu narodowi - skomentował to Ołeh Nikołenko, rzecznik tamtejszego MSZ.
Przedstawiciel ukraińskiego resortu dyplomacji podkreślił ponadto w oficjalnym komunikacie, że Kijów kategorycznie odrzuca oskarżenia ze strony Łukaszenki o rzekomych dostawach broni z Ukrainy. Podkreślił, że Ukraina nigdy nie wtrącała się w wewnętrzne sprawy Białorusi i nie zamierza tego robić w przyszłości.
- Oczekujemy takiego samego stanowiska Mińska, żeby północna granica pozostawała przestrzenią bezpieczeństwa - dodał Nikołenko. Rzecznik stwierdził również, że "pozycjonowanie Ukrainy jako zewnętrznego zagrożenia wpisuje się w politykę dezinformacji, represji i zastraszania mieszkańców Białorusi".
Białoruś. Łukaszenka oskarża Niemcy
W piątek Łukaszenka oświadczył też, że na Białorusi zakończono "wielką operację antyterrorystyczną" i stwierdził, że w związku z jej wynikami wyrazi pretensje nie "jakiemuś tam ministrowi Heiko Maasowi, lecz samej kanclerz i kierownictwu Niemiec".
Mówiąc o wykrytych przez służby specjalne planach i działaniach "terrorystów" przywódca reżimu nie szczędził szczegółów. Wskazał m.in., że "rezerwą zbrojną" miał być chat w Telegramie o nazwie Oddziały Samoobrony Białorusi, którego "właścicielem" ma być obywatel Niemiec D. Hoffman, a koordynatorką obywatelka Rosji - niejaka Dudnikowa.
Według Łukaszenki, ich zamiarem było "zniszczenie dużej ilości sprzętu do wycinki lasu", podpalenie kolumny samochodów, a następnie opublikowanie nagrań w internecie. - Odpowiedzialna za to kobieta została zatrzymana przez oddziały specjalne Alfa - powiedział Łukaszenka.
Zobacz także: Emocje wokół dostaw ropy z Białorusi. Sikorski ostrzega
Białoruś. Inne przykłady
Minionej nocy - jak oświadczył Łukaszenka - miało też dojść do próby zabójstwa dziennikarza telewizji państwowej Ryhora Azaronka. Przywódca reżimu przekazał, że sprawcy zamierzali wywieźć go do lasu w bagażniku i zmuszać, by ten sam obciął sobie język. - Jeśli nie, to miał to zrobić ten, kogo wynajęli za 10 tys. dolarów - mówił.
Łukaszenka powiedział jeszcze o jednej rzekomo planowanej operacji, które miała polegać na tym, że terroryści zamierzali wysadzić znajdującą się w Wilejce rosyjską bazę łącznościową.
Według niego zamachowcy mieli do tego wykorzystać skrytkę w obwodzie homelskim, dokąd broń i inne sprzęty zostały przemycone właśnie z Ukrainy.
W czasie swojego wystąpienia Łukaszenka ponownie porównał dzisiejsze działania Zachodu do nazistowskich Niemiec.
Zobacz także: Putin krytykuje UE. Chodzi o sankcje wobec Białorusi
Źródło: Reuters/PAP