Białoruś. Trwa strajk generalny. Kraj jest sparaliżowany
Białorusini masowo zareagowali na apel liderki opozycji Swietłany Cichanouskiej. W niedzielę wyszli na ulice swoich miast domagając się odejścia z urzędu Aleksandra Łukaszenki. W poniedziałek rozpoczęli strajk generalny. Kraj został sparaliżowany.
Minął termin ultimatum, które Swietłana Cichanouska postawiła przed Aleksandrem Łukaszenką. Liderka białoruskiej opozycji, wciąż przebywająca na emigracji, domagała się aby urzędujący prezydent zszedł z urzędu i uwolnił więźniów politycznych. Siłą rzeczy, gdyby jej wezwanie odniosło skutek, na Białorusi musiałyby zostać rozpisane nowe, wolne wybory. Ostatnia aktywność Cichanouskiej, może świadczyć o tym, że nie porzuciła ona myśli o prezydenturze. Wielu obserwatorów sierpniowych wyborów wskazywało na to, że w rzeczywistości pokonała ona Aleksandra Łukaszenkę dużą przewagą głosów.
Termin ultimatum Cichanouskiej minął w niedzielę 25 października. Łukaszenka zignorował jednak wezwanie przebywającej na emigracji rywalki. Przebieg białoruskich protestów w ostatnich tygodniach mógł sugerować, że strajk - nawet jeśli wybuchnie - to nie będzie tak silny, jak mógłby być w sierpniu lub we wrześniu. Protesty gromadziły coraz mniej osób.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Białoruś. Bilans niedzielnych demonstracji
Podczas niedzielnych demonstracji na ulice białoruskich miast wyszło ponad sto tysięcy osób. Milicja znów użyła środków przymusu bezpośredniego. W ruch poszły granaty hukowe, gaz i gumowa amunicja. Zatrzymanych zostało ponad 500 osób. Tym samym władza potwierdziła, że nie boi się strajku i nie zamierza iść na żadne ustępstwa.
W poniedziałek media społecznościowe zaczęły jednak obiegać zdjęcia pokazujące robotników kolejnych dużych zakładów, którzy nie rozpoczęli pracy zgodnie z harmonogramem. Przemysł ciężki jest bardzo ważnym ogniwem gospodarki Białorusi. Eksperci jeszcze latem mówili, że to od poparcia robotników pracujących w takich zakładach jak Mińska Fabryka Traktorów może zależeć los prezydentury Łukaszenki.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Poza nimi w poniedziałek stanęły m.in. zakład chemiczny "Grodno Azot" czy Mińska Fabryka Elektrotechniczna. Dołączyli do nich sektor prywatny, uczelnie wyższe a nawet taksówkarze, którzy dziś nie wykonywali kursów w stolicy kraju. Po południu na ulice Mińska wyszli studenci w marszu "Starych i młodych".
Demonstracje rozpoczęły się także w innych częściach kraju. Milicja zatrzymała ponad 200 osób. Oficjalnie strajk ma potrwać tak długo, aż osiągnie skutek. Będzie nim wyłącznie dymisja Aleksandra Łukaszenki.