Białoruś: KGB kontroluje egzaminatorów i rektorów uczelni wyższych
Funkcjonariusze białoruskiego KGB kontrolują działania rektorów uczelni oraz egzaminatorów podczas egzaminów wstępnych na państwowe, wyższe uczelnie - podały w poniedziałek lokalne media.
Funkcjonariusze wspierają członków powołanej przez prezydenta Aleksandra Łukaszenkę komisji ds. egzaminów wstępnych (odpowiednik NIK). Komisja ta ma stworzyć równe warunki dla abiturientów. Ich naruszenie spowoduje pociągnięcie do odpowiedzialności.
Kontrola rozpoczętych w weekend na Białorusi egzaminów prowadzona jest metodą gorącej linii telefonicznej. Zdający lub ich rodzice mogą w każdej chwili zadzwonić do Komisji i poinformować o faktach naruszenia przepisów.
W zeszłym roku z protestami zwróciło się niemal 500 osób. Pozytywnie rozpatrzono 130 spraw. Wykryto dwa przypadki łapówkarstwa. Winnych ukarano.
Oczekuje się, że w tym roku protestów może być więcej z powodu dość oryginalnego pojmowania "równych praw", które wyłożono w prezydenckim rozporządzeniu. Równość bowiem sprowadzona została w nim do ułatwień i ulg dla abiturientów szkół wiejskich, np. na każdym z uniwersytetów utworzono dla nich oddzielną pulę miejsc.
Ponadto, w rozporządzeniu zezwolono uczniom spoza miast oraz z okręgu czarnobylskiego na zdawanie jako języka obcego... białoruskiego lub rosyjskiego (które są językami urzędowymi). Ministerstwo Edukacji tłumaczy, że w szkołach wiejskich poziom nauczania języków obcych jest niższy i stąd to udogodnienie.
W tym roku po raz pierwszy pozwolono abiturientom zdawać egzaminy do kilku szkół wyższych, podnosząc tym samym prawdopodobieństwo dostania się na studia.
Na baczności powinni się mieć nauczyciele tzw. "pewniaków", czyli uczniów, którzy szkoły średnie skończyli z "czerwonym paskiem". Jeśli na egzaminie wstępnym "powinie" się im noga odpowiedzą za to ich nauczyciele. (mk, aw)