Białoruś. Co się stanie, gdy Łukaszenka straci władzę? Ekspert ma obawy
Setki tysięcy Białorusinów wciąż protestują przeciwko rządom Aleksandra Łukaszenki. Nie słabnie ich wiara w to, że uda się obalić dyktatora. Jednak kto mógłby wtedy objąć władzę na Białorusi? Ekspert obawia się, że wówczas decydującego głosu nie będą mieć protestujący, a do gry wkroczą Rosjanie.
Protesty w Mińsku nie słabną. Niezależne białoruskie media podają, że w niedzielę mogło manifestować 100, a nawet 200 tysięcy osób. Protestujący mają trzy główne postulaty. Domagają się uwolnienia wszystkich więźniów politycznych i tych, których zatrzymano podczas protestów, odejścia Aleksandra Łukaszenki i przeprowadzenia ponownych wyborów. Milicja i wojsko szczelnie obstawiły najważniejsze budynki w Mińsku, jednak protest zakończył się pokojowo.
Jedną z protestujących jest Lidia*, mieszkanka Mińska. Sama została dwa tygodnie temu aresztowana na niemal dobę, a kilka godzin spędziła w owianym złą sławą więzieniu Okrestina. Rodzina i znajomi nie wiedzieli wtedy, gdzie się znajduje. - Mam wrażenie, że to miejsce istnieje po to, żeby pozbawiać ludzkiej godności, sprawiać, że ludzie czują się bezwartościowi - opowiada nam Lidia.
- Protesty są teraz niemal naszą rutyną. Cały czas mam nie tylko nadzieję, ale wiarę w to, że coś się zmieni na Białorusi - stwierdza. Jednak jednym z najważniejszych pytań jest to, co może stać się na Białorusi, gdy protestujący osiągną swój cel. Czyli Łukaszenka zostanie obalony, a więźniowie polityczni, w tym niedoszli kandydaci na urząd prezydenta, wyjdą na wolność.
Swiatłana Cichanouska, czyli rywalka Łukaszenki w ostatnich wyborach, zapowiedziała już, że nie będzie startować w kolejnych. - To mnie nie dziwi, ona nigdy nie chciała być prezydentem. Głosowaliśmy na nią, bo obiecała uwolnić więźniów politycznych, w tym zatrzymanych kandydatów - mówi Lidia. - Wydaje mi się, że nowym prezydentem zostałby Wiktar Babaryka, o ile wciąż by kandydował - ocenia.
Białoruś. Kto mógłby objąć władzę? "Rosja nie zostawi Białorusi"
Analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Kamil Kłysiński zauważa, że wiele zależy do tego, po jakim czasie doszłoby do obalenia lub rezygnacji Łukaszenki. - Teraz widzimy na Białorusi rewolucję na raty. Trudno dokonać radykalnych przemian w państwie, kiedy robi się przerwy na sen, nie ma strajków okupacyjnych, nie stawia się majdanu - stwierdza.
- Mówiąc obrazowo, mamy do czynienia z maratonem, a nie sprintem. Przy takim założeniu koszt ekonomiczny będzie wysoki, bo gospodarka z każdym dniem traci. Częściowo stoi produkcja, chociaż w żadnym zakładzie nie doszło do całkowitego strajku - ocenia. - Takie przeciągające się w czasie rewolucje mają też swój koszt polityczny i społeczny, pogłębiają podziały i kryzys polityczny - dodaje.
Zdaniem eksperta może dojść do sytuacji, w której Łukaszenka sam zrezygnuje z urzędu. To jednak będzie niosło za sobą kolejne zagrożenia. - Jeśli odda władzę w osłabionej ekonomicznie, politycznie i społecznie Białorusi, zostawia pole do zagospodarowania niekoniecznie przez protestujących. Bardzo obawiam się, że do gry w tej nowej sytuacji mógłby wejść główny gracz zewnętrzny, czyli Rosja - wyjaśnia.
- Rosja nie zostawi Białorusi. Jest zdeterminowana, aby utrzymać kontrolę nad tym krajem. Łukaszenka chce zachować władzę, natomiast Rosja swoje wpływy. Nie wierzę w to, że Rosja pozwoliłaby na niekontrolowane przez siebie procesy, które doprowadziłyby do tego, że na czele Białorusi staje demokratycznie wyłoniony przywódca i prowadzi zdystansowaną wobec Moskwy politykę - ocenia.
Ekspert przewiduje, że Rosja nie użyje w takiej walce wojska, ale bardziej swoich wpływowych na Białorusi mediów. - Będzie usiłowała oddziaływać na sytuację i poszukiwać takiego kandydata, który zaspokoi ich oczekiwania, ale jednocześnie będzie do zaakceptowania przez społeczeństwo. Wiadomo, że Rosja nie weźmie na swoje barki konfrontacji z białoruskim społeczeństwem, bo to byłoby bardzo ryzykowne - stwierdza.
- Jeżeli mówimy o prezydencie, który spełniałby oczekiwania części społeczeństwa i Rosji, to Wiktar Babaryka wydaje się najbardziej naturalnym kandydatem. Oczywiście najpierw musiałby wyjść na wolność, czyli wcześniej musiałby nastąpić upadek Łukaszenki - podsumowuje.
*imię bohaterki zostało zmienione