ŚwiatNa Białorusi wrze coraz mocniej? "Niezadowolenie społeczne kipi"

Na Białorusi wrze coraz mocniej? "Niezadowolenie społeczne kipi"

Białorusini są coraz bardziej niezadowoleni, służby coraz brutalniejsze. Zatrzymano już setki protestujących, ale mimo wszystko na opozycyjnych wiecach pojawiają się tysiące ludzi. - Łukaszenka przetrwa te wybory, jednak ich koszt będzie wysoki - ocenia ekspert.

Białoruś. Wybory prezydenckie odbędą się 9 sierpnia. Aleksandr Łukaszenka ma 4 rywali
Białoruś. Wybory prezydenckie odbędą się 9 sierpnia. Aleksandr Łukaszenka ma 4 rywali
Źródło zdjęć: © PAP
Piotr Barejka

20.07.2020 12:35

Do walki o urząd prezydenta miało na Białorusi stanąć 7 kandydatów. Poza Alaksandrem Łukaszenką kandydować miał między innymi Wiktar Babaryka. Biznesmena jednak zatrzymano jeszcze w czerwcu, a później nie został zarejestrowany jako kandydat. Mimo że jego listę poparcia podpisało ponad 400 tysięcy obywateli.

Wcześniej, pod koniec maja, gwałtowne protesty wybuchły, gdy do aresztu trafił Siarhiej Cichanouski. Opozycjonista został zatrzymany w Grodnie, podczas akcji zbierania podpisów poparcia dla swojej żony Swiatłany. Dzisiaj to właśnie Cichanouska stała się główną kandydatką opozycji, którą poparli kandydaci niedopuszczeni do startu w wyborach.

Na jej niedzielnym wiecu w Mińsku zebrało się kilka tysięcy ludzi. Choć niektóre białoruskie media oceniają, że mogło być ich nawet 10 tysięcy. Tak dużego, opozycyjnego zgromadzenia nie widziano w Mińsku od dawna. Ostatecznie o prezydenturę walczyć będzie 5 kandydatów, z Łukaszenką włącznie.

Emocje budzi jeszcze rzekome poparcie Łukaszenki, o którym mówią jego przeciwnicy. Ma ono wynosi jedynie... 3 procent. I informacja o tym, że prezydent Białorusi trafił do szpitala. Choć pogłoskom o jego złym stanie zdrowia stanowczo zaprzeczyła Natalia Eismont, sekretarz prasowa prezydenta.

Białorusini są niezadowoleni. Ale rewolucji nie będzie

Kamil Kłysiński z Ośrodka Studiów Wschodnich nie ma wątpliwości, że wśród Białorusinów niezadowolenie z sytuacji w kraju jest coraz większe, a wielu z nich ma dość Łukaszenki. - Widzimy to od wielu tygodni. W trudnych momentach, jak aresztowanie i niezarejestrowanie Babaryki, są skłonni do tego, żeby wyjść na ulice. Nie jest to jednak wychodzenie rewolucyjne - mówi ekspert.

- Demonstracje są szybko wygaszane. Służby reagują brutalnie i na oślep, chcąc wszystkich zastraszyć. Wywlekają ludzi z kawiarni, ostatnio wyciągano nawet klientów KFC. Brutalna machina represji ma pokazać, że wychodzenie na ulice w trakcie demonstracji jest ryzykowne i się nie opłaca - stwierdza.

Zdaniem eksperta napięcie społeczne nie eskaluje w stronę ulicznych walk, rewolucji i masowych demonstracji. Poza manifestacjami, znajdują ujście w legalnych formach, czyli w wiecach wyborczych, które odbywają się w wyznaczonych do tego miejscach.

- Zlokalizowane są na obrzeżach, w parkach. Tak, aby to nie było w centrum, jak najmniej ludzi tam przychodziło. Trzeba być zdeterminowanym, żeby tam dojechać lub dojść - mówi Kłysiński. - Ale widać, że ludzie poszukują jakiejkolwiek alternatywy. Ktokolwiek, byle nie Łukaszenka - dodaje.

Na wiecach Swietłany Cichanouskiej, obecnie głównej rywalki Łukaszenki, zbierają się tysiące Białorusinów. Choć ona sama, mimo że jest żoną znanego opozycyjnego działacza Siarhieja Cichanouskiego, nie jest znana w świecie białoruskiej polityki.

- Jest osobą, która znalazła się w grze dość przypadkowo - mówi ekspert. - Na początku była bardzo zagubiona w tej sytuacji. Jest nauczycielką angielskiego i tłumaczką, ale nagle trafiła do trudnej i niebezpiecznej białoruskiej polityki - ocenia.

Zdaniem eksperta Cichanouska nie jest "charyzmatycznym liderem", który mógłby "porwać tłumy". - Widać, że robi, co może. Ale ludzie przychodzą, bo chcą kogoś innego i mają dosyć Łukaszenki - stwierdza . - Mało prawdopodobne jest to, że Cichanouska coś zmieni. Legalnie z Łukaszenką wygrać się nie da, wybory będą sfałszowane. Władzom chodzi tylko o rytuał wyborczy - dodaje.

3 procent dla Łukaszenki? "To chwytliwy slogan"

Jednak jedno z opozycyjnych haseł dotyczy poparcia Łukaszenki, które ma wynosić jedynie 3 procent. - To jest hasło, nośny i chwytliwy slogan. Ma nadawać rozpędu protestom - mówi Kłysiński. - Tak naprawdę nie wiemy, ile Łukaszenka ma poparcia. Nie mamy wiarygodnych badań. Są pewne szczątkowe dane wskazujące na to, że w Mińsku ma 24 proc. poparcia, a na prowincji może mieć 30, najwyżej 40 proc. - wyjaśnia.

Podobnie ekspert podważa pogłoski o złym stanie zdrowia Łukaszenki. - Nie traktuję tego poważnie, widziałem, jak w piątek witał się z premierem Rosji. Takich informacji o jego złym stanie zdrowia widziałem w swojej pracy sporo, podchodzę do nich sceptycznie - mówi.

- Uważam, że wciąż daleko jest do rewolucji. Ludzie nie są gotowi na to, żeby budować barykady i palić opony na ulicach. To jeszcze nie jest Ukraina, ale niezadowolenie społeczne kipi - mówi. - Łukaszenka przetrwa te wybory, jednak ich koszt będzie wysoki. Będzie musiał radzić sobie z jeszcze trudniejszą sytuacją - podsumowuje.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (274)