Czegoś takiego Białoruś jeszcze nie widziała. "To pewien przełom"
Uliczne protesty, które kończą się awanturami z milicją i aresztowaniami. Represje, drakońskie kary dla protestujących, aresztowanie jednego z kandydatów na prezydenta. To Białoruś widziała. Ale tak długich kolejek ludzi, którzy chcą wesprzeć kontrkandydatów Łukaszenki, już nie. - Wiele osób mówi, że ma dość - stwierdza ekspert.
Wybory prezydenckie na Białorusi odbędą się 9 sierpnia, a sytuacja w kraju staje się coraz bardziej napięta. Rządzący od 26 lat Białorusią Aleksandr Łukaszenka może mieć 7 kontrkandydatów. Tyle komitetów dostarczyło do Centralnej Komisji Wyborczej listy z podpisami. Wciąż nie wiadomo jednak, ilu kandydatów zostanie oficjalnie zarejestrowanych.
Pod kandydaturą Łukaszenki, jak podaje Biełsat, podpisały się 2 miliony wyborców. Drugi był Wiktor Babaryka, który dostał 430 tysięcy podpisów. Jednak byłego bankiera i głównego kontrkandydata Łukaszenki niedawno aresztowano. Władze zarzucają mu pranie brudnych pieniędzy i kierowanie grupą przestępczą. Wcześniej zatrzymany został znany działacz opozycyjny Siarhiej Cichanouski.
Na ulicach białoruskich miast protestują przeciwnicy urzędującego prezydenta. Ponad setkę osób milicja zatrzymała, gdy brutalnie rozpędziła piątkową manifestację w Mińsku. Kolejnych kilkadziesiąt osób zatrzymano w sobotę. Nie tylko w Mińsku, ale też w Hancewiczach. Część zatrzymanych, w tym dwójka białoruskich dziennikarzy, trafiła do aresztów. Pozostali zostali ukarani grzywnami.
Łukaszenka czuje strach? Ekspert zauważa sytuację bez precedensu
Niektórzy eksperci ostrzegają nawet przed rozlewem krwi, do którego mogłoby dojść na Białorusi. Jednak Kamil Kłysiński z Ośrodka Studiów Wschodnich jest bardziej powściągliwy. - Do kwestii rozlewu krwi i wszelakich rewolucji trzeba podchodzić z wielką ostrożnością - mówi Wirtualnej Polsce. - Ludzie są niezadowoleni, to jest fakt. Nikt z tym nie dyskutuje, nawet Łukaszenka do tego nawiązuje - dodaje.
- Oczywiście Łukaszenka nazywa tych ludzi mniejszością, bo inaczej nie może zrobić. Musi zachować wizerunek człowieka, który panuje nad sytuacją i popieranego przez większość - zauważa ekspert. - Ale myślę, że w końcu zrozumiał, że pewna część społeczeństwa się z nim nie zgadza. Uważam, że w tym momencie to jest większość - stwierdza.
Zdaniem eksperta, świadczą o tym bardzo długie kolejki, które ustawiły się do złożenia podpisów pod listami poparcia dla opozycyjnych kandydatów. - Kolejki były bezprecedensowo długie. Widać było, że ludzie są zdeterminowani. Tego nie obserwowaliśmy we wcześniejszych wyborach - zauważa. - Liczba podpisów, które zebrał Babaryka, jak na białoruskie warunki jest olbrzymia. To pewien przełom - dodaje.
Ludzie są "bardzo zmęczeni". A Łukaszenka zaskoczony
- Ludzie są też zmęczeni bardzo długimi rządami Łukaszenki. Wiele osób mówi, że ma dość, bo ile jeden człowiek może być przy władzy - zauważa ekspert. - Demonstranci są zatrzymywani, bici i wrzucani do aresztu. Łukaszenka chce spacyfikować nastroje protestacyjne. Pokazać, że nie opłaca się protestować. Chwilowo uliczne demonstracje wygasły, ale nie można wykluczyć, że odżyją znowu - dodaje.
Kłysiński ocenia, że na złe nastroje wśród Białorusinów wpływa wiele czynników. Wśród nich spadek poziomu życia, a jednocześnie wzrost kosztów utrzymania i recesja gospodarcza. - Kolejny czynnik to epidemia. Białoruskie władze podeszły do koronawirusa bardzo lekceważąco. Nie wprowadziły restrykcji, nawet takich zbliżonych do działań podjętych w Rosji czy na Ukrainie - przypomina.
- Obecnie cała intryga dotyczy Wiktora Babaryki - wyjaśnia ekspert. - Władze chcą go zdyskredytować, pokazać jako skorumpowanego bankiera. Używają trochę sowieckich schematów. Mówią, że to tłusty burżuj, który żywi się tragedią biednych ludzi - ocenia.
Ekspert podkreśla jednak, że trudno ocenić, na ile zasadne są przedstawiane mu zarzuty. - Niezależnie od tego widać, w jakim celu są używane. Jest to ostra gra wobec niego, ma na celu jego pełną dyskredytację - mówi. - Poparciem Babaryki zaskoczeni są wszyscy. Podejrzewam, że i on sam. Łukaszenka traktuje to bardzo emocjonalnie i boi się o swoją władzę - ocenia.
Babaryka, dopóki nie zostanie prawomocnie skazany, będzie mógł zostać oficjalnie zarejestrowany jako kandydat na prezydenta. - To wszystko jest olbrzymim zaskoczeniem dla Łukaszenki, dla którego, jak dla każdego autorytarnego lidera, wybory prezydenckie zawsze są najważniejszym egzaminem. Sprawdzianem, na ile może dalej trwać - mówi Kłysiński.
- Dlatego Łukaszenka jest nerwowy, bardzo zmienny w swoich działaniach i wypowiedziach. Natomiast niezmienny jest jego cel, żeby władzę utrzymać. Będzie robił wszystko, żeby to się udało - podsumowuje ekspert.