Bezradność rządu. Ekspert z Rady Medycznej: gen sprzeciwu namnaża się szybciej niż wirus
Zdaniem eksperta Rady Medycznej rządzący rozumieją sens wprowadzenia większych obostrzeń, paszportów covidowych, a nawet obowiązku szczepień. Nie wprowadzają ich jednak z przyczyn politycznych. - Mamy do czynienia z chorobą, na którą nie ma skutecznego leku, a politycy mają swoje uwarunkowania w postaci pewnych układów politycznych - ocenił dr Konstanty Szułdrzyński w TVN24.
Gościem "Rozmowy Piaseckiego" w TVN24 był dr Konstanty Szułdrzyński z Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii CSK MSWiA oraz członek Rady Medycznej ds. COVID-19 przy premierze. Konrad Piasecki pytał o współpracę rządu z Radą Medyczną oraz o przekonywanie do ewentualnego obowiązku szczepień.
Gen sprzeciwu. "Nie tędy droga"
- Władze przyjmują nasze argumenty i z punktu widzenia medycznego pewnie je podzielają. Natomiast ja mam swoje uwarunkowania, w których pracuję: mam do czynienia z chorobą, na którą nie ma skutecznego leku, a politycy mają swoje uwarunkowania w postaci pewnych układów politycznych - odpowiedział dr Szułdrzyński.
- Myślę, że jeśli nie ma zgody i ten gen sprzeciwu namnaża się szybciej niż wirus i powoduje niezgodę na paszporty, to na szczepienia tym bardziej, ale nie tędy droga - dodał lekarz.
Zobacz także: Obowiązkowe szczepienia dla medyków. Niedzielski potwierdza
Wariant Omikron. "Każdy to złapie"
O wariancie Omikron powiedział, że nie jest bardzo groźny w skutkach, choć dużo bardziej zakaźny. Wciąż jest na jego temat mało danych, które pochodzą głównie z Afryki. Dr Szułdrzyński przyznał, że jego zdaniem Rada Medyczna nie jest w stanie wpłynąć na decyzje polityczne premiera.
- Co mnie osobiście bardzo rozczarowuje, to to, że ta wola polityczna w innych zastosowaniach się znajduje. Myślę, że przychodzi duże i niekoniecznie znane dla nas zagrożenie w postaci wariantu Omikron, którego zakaźność jest znacznie większa - powiedział ekspert Rady Medycznej.
- Jeśli nie nauczymy się żyć z obostrzeniami i nie nauczymy się ich respektować i nie będziemy w tym spójni - rząd w przekazie, a społeczeństwo w realizacji, a służby siłowe w egzekwowaniu - to będziemy mieć bardzo duży problem. Zakaźność jest taka, że każdy to złapie. Nawet ten, który przechorował do tej pory. Ci, którzy zaszczepili się na początku tego roku powinni się doszczepić, bo to zwiększa ochronę przed nowym wariantem - dodał.
Paszporty covidowe. "Liczba zgonów mogłaby być mniejsza"
Dr Konstanty Szułdrzyński stwierdził, że premier rozumie sens respektowania paszportów covidowych, ale "uwarunkowania są takie, jakie są".
- Myślę, że jest nasza racjonalność medyczna i racjonalność polityczna władz. One się nie do końca pokrywają. Rozumiem różne rzeczy, ale to nie znaczy, że podzielam te racje. Mnie przygnębia ta liczba kilkunastu tysięcy zgonów. Myślę, że ta liczba mogłaby być mniejsza, gdyby były paszporty covidowe. Myśmy te opinie zgłaszali wielokrotnie - powiedział lekarz, dodając, że jest zwolennikiem obowiązkowych szczepień.
- Wszystko wskazuje na to, że pandemia mija siłą biologii, a nie naszych skutecznych działań. To martwi. Ceną za to jest ponad 15 tys. istnień ludzkich, które straciliśmy od początku listopada - ocenił.
"Syndrom nieśmiertelności"
Konrad Piasecki zapytał lekarza o średnią liczbę niezaszczepionych pacjentów na stu na oddziale covidowym. Dr Szułdrzyński odpowiedział, że to przeciętnie od 90 do 95 pacjentów na stu.
- Czasem rozmawiamy przed, czasem po. Większość myśli, że to lekka choroba, a sami są zdrowi, młodzi, mają po 20-30 lat. Przecież im się nic nie może stać. To syndrom nieśmiertelności, który mamy, dopóki na coś ciężko nie zachorujemy. A potem jest za późno - odpowiedział lekarz.
- Niestety śmiertelność w intensywnej terapii jest duża i to ok. 50 proc. Średnia wieku zaszczepionych, którzy umierają to ok. 78 lat, czyli to osoby w podeszłym wieku. U osób zaszczepionych ta średnia jest znacznie niższa, to ok. 50 lat. Ci umierający niezaszczepieni, to ludzie młodzi i to jest dramat - dodał.
- Zazwyczaj ten rozdział na zaszczepionych i niezaszczepionych przebiega znacznie wcześniej. Zaszczepieni albo nie trafiają do szpitala, a jak przychodzą do szpitala, to nie rozwijają ciężko choroby i do intensywnej terapii ostatecznie nie trafiają. Do niej trafiają ci zaszczepieni, którzy nie rozwinęli odporności, a ich organizm nie był z różnych przyczyn do tego zdolny - stwierdził.
Źródło: TVN24