Przekleństwo armii Rosji. "Tradycja", której nie można wyplenić

Alkoholizm jest znanym problemem w Rosji, a na froncie stał się wręcz problemem zabójczym. Dowódcy nie potrafią sobie poradzić z pijanymi żołnierzami. Problem w armii staje się coraz poważniejszy.

Zakazy picia przez żołnierzy nic nie dają
Zakazy picia przez żołnierzy nic nie dają
Źródło zdjęć: © Facebook

Uzależnienie od alkoholu było piętą achillesową rosyjskiej armii, niezależnie od tego, czyich interesów broniła – cara, Stalina czy tak jak teraz, Putina. Doprowadzało to do licznych klęsk, wysokich strat w ludziach i problemów z dyscypliną na tyłach. Podczas każdej dwudziestowiecznej wojny alkohol niechlubnie zapisał się w annałach rosyjskiej armii.

Podczas wojny z Japonią prasa donosiła, że "Japończycy znaleźli kilka tysięcy żołnierzy tak pijanych, że byli w stanie nabić ich na bagnety jak świnie". Podczas Wielkiej Wojny carat, nauczony doświadczeniem, wprowadził powszechną prohibicję.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wojna w Ukrainie a sytuacja Polski. Ekspert o dużej zmianie

W 1916 r. na zlecenie cara przeprowadzono "badania", które miały sprawdzić skutki ukazu. Cieszono się np. z tego, że chłopi rzekomo rozpoczęli modernizację swoich gospodarstw, co miało prowadzić do rozwoju wsi. Wniosek cokolwiek dziwny, bo równocześnie nastąpił wzrost produkcji wódki destylowanej w gospodarstwach domowych i konsumpcji surogatów. Po wprowadzeniu zakazu w miastach masowo pojawiły się meliny, a na wsiach zaczęto na potęgę pędzić bimber z trocin czy buraków.

Zakaz doprowadził nie tylko do pokątnej produkcji, ale także do zbrojnych buntów, podczas których żołnierze domagali się przydziału "procentów". Doszło do tego, że np. gubernator guberni permskiej błagał cara, aby ten zezwolił na sprzedaż alkoholu przynajmniej przez dwie godziny dziennie, aby "uniknąć krwawych starć".

Radziecki kult wódki

Podczas wojny domowej i polsko-bolszewickiej oficjalnie również panowała prohibicja. Żołnierze nie bardzo się tym jednak przejęli, bo wódka lała się strumieniami. Nie tylko zresztą na pierwszej linii.

Na umór pił np. bolszewicki wojenny komendant Kijowa, Andriej Połupanow. A jak już sobie popił, to w alkoholowym szale strzelał, gdzie popadnie. Nie odstawił alkoholu nawet wtedy, gdy został dowódcą pociągu pancernego i Dnieprowskiej Flotylli Wojennej. Zachęceni przykładem upijali się również jego podwładni. Jedna z takich libacji skończyła się wyrzuceniem przez okno komisarza politycznego w Homlu.

Nie był to odosobniony przypadek. Podobnie było w innych jednostkach rosyjskich. Kiedy na Murmaniu latem 1918 r. żołnierze Royal Scots zdobyli szpital w Dolnym Tulgasie, w środku zastali pijanych wojenmorów i kochankę dowódcy. Z kolei polscy żołnierze na Dwinie zdobyli radziecką kanonierkę, kiedy załoga akurat popijała wódkę.

Po 1925 r. Sowieci znieśli fikcję i zakończono prohibicję. Pozwoliło to podczas II wojny światowej wydać rozkaz numer 0320, który zezwalał wydawać każdemu żołnierzowi po 100 g wódki dziennie, a lotnikom i załogom okrętów podwodnych – koniaku. W 1942 r. zmieniono przepisy i wódkę wydawano jedynie oddziałom na pierwszej linii. Za to normę zwiększono do 200 g. Pozostali wódkę dostawali jedynie w dni świąteczne. Później przepisy zmieniano jeszcze kilkukrotnie, jednak przydziałowy alkohol wydawano do końca wojny.

Podczas późniejszych wojen prowadzonych przez władców Kremla obowiązywała prohibicja. Teoretycznie oczywiście, bo przepis pozostawał martwy. Rosjanie pili więc na potęgę w Afganistanie, tak również w Czeczenii i Gruzji. Teraz w Ukrainie.

Wódka w okopach

Kremlowski propagandysta, Władimir Sołowjow, pod koniec 2023 r. z oburzeniem opowiadał o pijaństwie w armii i wzywał do egzekwowania zakazu picia alkoholu.

Wołanie na puszczy, bo choć marionetkowe republiki wydały specjalne zakazy kupna alkoholu w strefie przyfrontowej - bojąc się, że Ukraińcy będą zatruwać wódkę - to żołnierze kupują siwuchę u miejscowych.

Wszelkie zakazy, a nawet obawy przed zatruciem nic nie dają. Rosyjscy żołnierze jak pili, tak piją. W tym samym czasie, kiedy Sołowjow mówił o pijanych żołnierzach, brytyjski wywiad poinformował, że wśród trzech największych przyczyn niebojowych strat Rosjan - obok odmrożeń i chorób - znajduje się alkoholizm i związane z nim wypadki.

Zdarzały się strzelaniny między pijanymi Rosjanami. Tak było np. w okupowanym Chersoniu. Jesienią 2022 r. pijani żołnierze ostrzelali tam funkcjonariuszy FSB. Zginęło trzech, a dwóch zostało rannych. W październiku 2023 r. w Wołnowasze pijani rosyjscy żołnierze zabili dziewięcioosobową rodzinę. W czerwcu 2024 r. pijany sierżant zastrzelił podwładnego, a lipcu w obwodzie kurskim czterech pijanych żołnierzy strzelało do przejeżdżających cywilnych samochodów.

To tylko część z opisanych spraw. Do rosyjskich mediów trafiły tylko dlatego, że podejrzani skończyli na ławie oskarżonych. Zabójstw pod wpływem alkoholu, które popełniono na linii frontu, nikt nie kataloguje. Wedle zachodnich wywiadów sprawy albo się tuszuje, albo rozwiązuje wewnątrz jednostki, a ofiary są wpisywane jako straty bojowe.

Przestępstw pod wpływem alkoholu dopuszczają się także weterani, którzy wrócili do domu. Od początku pełnoskalowej wojny z ich ręki miało zginąć 242 osoby, a 227 zostało poważnie rannych. Większość przestępstw miała miejsce wśród członków rodziny i została spowodowana spożyciem alkoholu. Dane mogą być zaniżone, ponieważ sądy cywilne nie publikują wszystkich orzeczeń.

Pijany, jak Rosjanin

Według statystyk Ministerstwa Spraw Wewnętrznych 80 proc. morderstw w Rosji popełnianych jest w stanie upojenia alkoholowego. Moskiewski Państwowy Uniwersytet Medyczny opublikował wyniki badań, z których wynika, że problemy z alkoholem ma ponad 42 proc. obywateli, a od wybuchu wojny spożycie alkoholu rośnie. Przed wojną było to 8,8 litra czystego alkoholu na mieszkańca. W ubiegłym już 9 litrów. Trzeba jednak pamiętać, że te Dane obejmują jedynie legalnie sprzedawany alkohol. Ostrożne szacunki mówią, że jeśli zostanie dodane do tego spożycie bimbru pędzonego w domach, wynik może się zbliżyć do 10 litrów rocznie na obywatela.

Są jednak regiony, w których jest jeszcze gorzej. W obwodach syberyjskich i dalekowschodnich spożywa się ok. 15 litrów rocznie. W nich najmniejsza jest również średnia długość życia, a alkohol odpowiada za przedwczesną śmierć ponad 70 proc. mężczyzn przed 35. rokiem życia.

Od początku roku minimalna cena wódki w Rosji wzrosła o ok. 17 proc. i kosztuje 349 rubli, czyli niecałe 13 zł za półlitrową butelkę. Przy ubożejącym społeczeństwie ma to spowodować zmniejszenie skali alkoholizmu. Zapewne jednak będzie podobnie, jak podczas Wielkiej Wojny, kiedy jedynym skutkiem był wzrost pokątnej produkcji. Rosjanom bardzo trudno zrezygnować z wielowiekowej tradycji.

Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
alkoholizm objawywojna w Ukrainiewładimir putin

Wybrane dla Ciebie