ŚwiatBez ambicji, lecz z poczuciem humoru?

Bez ambicji, lecz z poczuciem humoru?

Na unijnym posterunku euroentuzjastę Sarkozy'ego zastąpił sceptyk Klaus. Czego możemy spodziewać się w najbliższym półroczu? Czesi nie obiecują zbyt wiele serwując spot reklamowy. Zabawny. Polityczna kokieteria, czy świadomość własnych słabości i ogromu zadań?

05.01.2009 | aktual.: 05.01.2009 12:33

Po trzykroć "E"

Łatwo nie będzie, a konkretów wielu nie znamy. W skrócie obszary unijnych zainteresowań Czechów można streścić jako "trzy E": ekonomia, energia i Europa w świecie. Już na kilka miesięcy przed objęciem przewodnictwa premier Mirek Topolanek zastrzegał, iż jego kraj "nie będzie miał zbyt wielkich ambicji". Podobnie jak Finlandia Czechy będą starać się, by nie popełnić większych błędów, a przy okazji "ugrać coś dla siebie". Hasła prezydencji? "Zgoda w różnorodności, jedność w wielości." Znane wszystkim od początku integracji europejskiej. Slogany.

Pomimo niekwestionowanych osiągnięć, Francja pozostawiła za sobą schedę w postaci kilku nierozwiązanych spraw - przede wszystkim kryzys finansowy i traktatowy. Wielkim wyzwaniem dla Czechów będzie z pewnością stan unijnej gospodarki. Czechy mówią "tak" pakietowi antykryzysowemu sporządzonemu przez Komisję Europejską, jednakże mają zastrzeżenia co do intensywnej ingerencji państwa w gospodarkę, o którą oskarżają Francję. Jako przedstawiciel kraju spoza unii walutowej, wiceminister Aleksander Vondra zakwestionował praktykę organizowania szczytów przywódców wyłącznie państw strefy euro, twierdząc, iż comiesięczne spotkania ministrów finansów państw eurogrupy są wystarczające - trzeba natomiast rozwinąć współpracę wszystkich 27 państw UE. Vondra chciałby zacieśnienia współpracy z kierującym strefą euro, premierem i ministrem finansów Luksemburga, Jean-Claude Junckerem, co ułatwiłoby współpracę państw należących do strefy euro z tymi spoza. I zapewniłoby przynajmniej pozory unijnej jedności.

Czesi zapowiadają kontynuację prac na rzecz wspólnej europejskiej polityki energetycznej, obejmującej strategię bezpieczeństwa energetycznego dla całej UE, liberalizację unijnego rynku energii oraz dywersyfikację źródeł zaopatrzenia w gaz i energię, z uwzględnieniem współpracy ze stroną rosyjską.

Hierarchizując cele z zakresu Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa zastępca wicepremiera ds. europejskich, Marek Mora, podkreśla: na pierwszym miejscu jest współpraca transatlantycka - chcielibyśmy w szczególności wzmocnić stosunki UE z USA. Na drugim miejscu są Bałkany Zachodnie, potem Europa Wschodnia. Chcielibyśmy poświęcić więcej uwagi polityce sąsiedztwa, z naciskiem na stosunki UE z Rosją i Ukrainą. Co do stosunków z nową władzą USA, wiceminister Vondra ujawnił, że trwają rozmowy z administracją prezydenta elekta Baracka Obamy na temat spotkania, które miałoby się odbyć z początkiem kwietnia 2009 r. w Pradze, kiedy to Obama przyjedzie do Europy na szczyt NATO. Rozwój współpracy transatlantyckiej obejmuje jednak nie tylko stosunki z Waszyngtonem, ale także rozszerzenie kontaktów z Kanadą, która jest zainteresowana współpracą z Unią Europejską w obszarze wolnego handlu.

Poza tym rząd czeski ogłosił poparcie dla jak najszybszej akcesji Chorwacji (według Czechów już w 2010 r.). W ramach rozwoju polityki wschodniej Czesi zapowiadają na wiosnę specjalny inauguracyjny szczyt w sprawie Partnerstwa Wschodniego, inicjatywy polsko-szwedzkiej z czerwca 2008 r., przyjętej 3 grudnia przez Komisję Europejską.

Przewodnictwu czeskiemu przyświecać będzie również cel otwarcia rynków pracy dla obywateli nowych państw członkowskich, liberalizacja handlu z krajami spoza Unii, ograniczenie przeszkód administracyjnych, zniesienie różnic w dopłatach rolnych dla poszczególnych krajów (Czesi opowiadają się za obniżeniem wydatków na Wspólną Politykę Rolną, nie mają w tym bowiem narodowego interesu jak to było w przypadku Francji).

Na treść przewodnictwa wpłynie kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego, którego obecna kadencja dobiegnie końca wiosną 2009 roku. Wtedy urzędowanie zakończy też obecny skład Komisji Europejskiej. W rezultacie najbliższe półrocze przebiegać może pod znakiem finalizowania inicjatyw zgłoszonych wcześniej na forum obu instytucji.

Wicepremier Alexandr Vondra zapewnia, że przewodnictwo Czech w UE będzie "solidne" i "profesjonalne". Według Vondry, premier Topolanek jako "człowiek dynamiczny, z poczuciem odpowiedzialności na scenie międzynarodowej" bardzo przypomina" Sarkozy'ego. Charakterystyka dość oględna, z nutką populizmu. Tymczasem Topolanek daje upust swym eurosceptycznym poglądom, mówiąc, iż nawet po czterech latach członkostwa Unia dla Czechów to "coś dalekiego i nieuchwytnego". Tak nie powiedziałby polityk pokroju Sarkozy'ego, ale poczekajmy na konkretne działania.

Przygotowania debiutanta

Pierwsze kroki na drodze do objęcia przewodnictwa w UE Czesi podjęli już w 2005 r., jednak dopiero powstanie mniejszościowego rządu Mirka Topolanka we wrześniu 2006 r. nadało im obecny kierunek poprzez trzy kluczowe decyzje: przekształcenie Komitetu ds. Unii Europejskiej z międzyresortowego ciała o charakterze doradczym w roboczy organ rządu z premierem jako przewodniczącym; określenie (w uchwale rządu) mechanizmu koordynacji przygotowań do prezydencji, poprzez wskazanie podmiotów odpowiedzialnych za realizację zadań wyznaczonych przez Komitet ds. UE; wydzielenie środków finansowych na realizację zadań wynikających z prezydencji. Na przygotowania w 2007 r. przeznaczono 14,81 mln euro, w 2008 r. - 25,6 mln euro, w 2009 r. - 37 mln euro.

W styczniu 2007 r., po przekształceniu gabinetu mniejszościowego w rząd koalicyjny, koordynację zadań przygotowawczych i organizację funkcjonowania prezydencji powierzono wicepremierowi ds. europejskich, którym został Alexandr Vondra, wspierany przez Urząd Wicepremiera ds. Europejskich w Kancelarii Rządu Republiki Czeskiej. Poza tym przygotowania odbywały się na szczeblu premierów i ministrów spraw zagranicznych podczas spotkań w formule poszerzonej Grupy Wyszehradzkiej.

"Twarze prezydencji"

Jak to zwykle bywa prezydencja w UE również dla Czechów jest okazją do promocji własnego kraju w świecie. Z inicjatywy fotografa Herberta Slavika narodził się pomysł kampanii promującej czeską prezydencję, w której wzięły udział liczne osobistości ze świata mediów, kultury i nauki, m.in. architekt Eva Jiřičn aacute;, primabalerina Darja Klimentova, twórca leku zwalczającego nowotwory Antonin Holy, kilka znanych modelek oraz słynny dyrygent Libor Pescaronek. Niemniej barwne postacie zajmą się "promocją polityczną".

Na styl przewodniczenia pracom UE w najbliższym półroczu może wpłynąć skomplikowana sytuacja na wewnętrznej scenie politycznej Czech. Centroprawicowy rząd Mirka Topolanka (koalicja konserwatywnej Obywatelskiej Partii Demokratycznej ODS, ludowców z Partii Chrześcijańsko-Demokratycznej KDU-CzSL i Zielonych), opowiada się w większości za budową elementów tarczy antyrakietowej w kraju, ale jest raczej podzielony w sprawie ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Pomimo że czeski Trybunał Konstytucyjny z końcem listopada jednoznacznie uznał, że traktat jest zgodny z konstytucją, Topolanek obawia się, iż gdyby głosowano jeszcze w 2008 roku, eurosceptyczna część parlamentarzystów opowiedziałaby się przeciwko ratyfikacji. Nie jest tajemnicą, iż przyjęcie unijnego dokumentu zależy od tego, czy socjaldemokratyczna opozycja będzie głosowała za, czy też przeciwko amerykańskiej tarczy antyrakietowej.

Co więcej, między posiadającymi podobny rodowód polityczny premierem Topolankiem a prezydentem Klausem trwa dziś otwarta wojna. Pomimo iż obaj politycy pozostają sceptyczni wobec postępującego procesu integracji europejskiej, w obliczu niedawnych zachowań i deklaracji prezydenta Klausa, premierowi nie pozostało nic innego, jak profilować się proeuropejsko. Z kolei prezydent, jakby dla podkreślenia różnic na fali walki z traktatem lizbońskim, ostentacyjnie opuścił założoną niegdyś przez siebie partię ODS.

Jakby zamieszania było mało, konserwatywna partia premiera, będąca główną siłą rządzącej koalicji, poniosła w październikowych wyborach regionalnych sromotną klęskę, straciła też większość w Senacie. Czeska prasa spekulowała wówczas o przedterminowych wyborach parlamentarnych, które przypadłyby akurat na czas unijnej prezydencji. Jednakże, na siedemdziesiąt dni przed przejęciem przez Czechy przewodnictwa w Unii Europejskiej, rząd minimalną większością parlamentarną wygrał głosowanie nad wotum nieufności.

Lech, Czech i traktat lizboński

Wielkim wyzwaniem dla prezydencji czeskiej będzie zablokowany proces ratyfikacji traktatu lizbońskiego, podsycany umiejętnie przez samych Czechów. Problemem może okazać się sprzeciw prezydenta Czech, Vaclava Klausa, obiecującego podpisanie traktatu pod warunkiem, iż Irlandia ratyfikuje go wcześniej. Trudno nam krytykować taką decyzję, biorąc pod uwagę stanowisko prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Klaus, który osobiście występował z krytyką traktatu przed sędziami Trybunału, skomentował, że jest to wyrok polityczny, i zapowiedział, że broni nie złoży. Obecnie parlament może przystąpić do ratyfikacji, ale w każdej chwili do Trybunału może trafić kolejna skarga (sędziowie orzekali jedynie o fragmentach traktatu, a nie jego całości), a traktat i tak w końcu trafi na biurko prezydenta.

Eurosceptyczną wizję kraju podtrzymuje głośno komentowane grudniowe spotkanie prezydenta Klausa z eurodeputowanymi, zakończone awanturą i żądaniem, aby delegacja na czele z szefem parlamentu Hansem-Gertem Potteringiem opuściła Zamek na Hradczanach. Czeski prezydent zapowiedział, iż nie podda się presji w sprawie ratyfikacji traktatu lizbońskiego i nie zawiesi unijnej flagi, a Daniel Cohn-Bendit, który swymi komentarzami przyczynił się do zaostrzenia dyskusji, został porównany w Czechach do zbrodniarza z czasów Trzeciej Rzeszy. Jak widać polityka historyczna to nie tylko nasza domena.

Zachowanie czeskiego prezydenta stało się przedmiotem krytyki unijnych przywódców - Nicolasa Sarkozy'ego i szefa Komisji Europejskiej Jose Barroso, m.in. za porównania UE do ZSRR (wg Klausa czeska prezydencja będzie pozbawiona znaczenia, gdyż Europą rządzą cztery duże państwa: Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Włochy) i niechęć do unijnych symboli.

Co więcej, Vaclav Klaus - znany ze swych kontrowersyjnych poglądów na sprawy ekologii - negatywnie odniósł się do wyników szczytu Unii Europejskiej w Brukseli, oceniając kompromis w sprawie pakietu klimatyczno-energetycznego za "zbyteczny luksus" prowadzący do "niepotrzebnego zaciskania pasa". Vondra zapewnił jednak, że "czeski rząd nie podziela stanowiska prezydenta". Skąd my to znamy?

Opiekuńczy instynkt Paryża?

Bez euro w obliczu kryzysu finansowego, bez traktatu lizbońskiego wobec trwającego pata w kwestii ratyfikacji, za to z kontrowersyjnym prezydentem i wewnętrznymi sporami - w tym stylu Czechy na sześć miesięcy przejmują prezydencję w UE. Prasa zachodnioeuropejska nie kryje wątpliwości co do zdolności kierowania Unią Europejską przez proamerykański rząd czeski, któremu pracy nie ułatwi eurosceptyczny prezydent. Może stąd biorą się opiekuńcze zapędy Paryża?

Francuski "Le Figaro" pisze, że przekazując Czechom prezydencję Unii Sarkozy nie silił się na neutralność, zapowiadając inicjatywy swojego autorstwa. Zdaniem "Le Figaro" inicjatywy te będą dotyczyć głównie spraw gospodarczych, bardzo ważnych w czasach kryzysu. Ze względu na fakt, iż w przyszłym roku pracom unijnym przewodniczyć będą państwa spoza strefy euro, prezydent Francji będzie chciał częściej organizować spotkania przywódców krajów eurogrupy, a pierwszy z nich będzie miał miejsce w Paryżu już z początkiem stycznia. Takimi spotkaniami pokierowałby oczywiście prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Zasadnym wydaje się więc pytanie: czy francuskie plany wzmocnienia strefy euro w obliczu kryzysu finansowego nie zminimalizują roli czeskiego przewodnictwa w UE w pierwszej połowie przyszłego roku?

Wobec powyższego nie powinien dziwić fakt, iż w Czechach nie brakuje głosów niechętnych francuskiemu prezydentowi. Po szczycie w Nicei Vaclav Havel stwierdził, iż Sarkozy dał się zastraszyć Rosji, negatywnie odnosząc się do pomysłu budowy elementów tarczy antyrakietowej w Czechach i Polsce. W wywiadzie dla "Corriere della sera" Havel porównał Sarkozy'ego do Edouarda Daladiera, który w 1938 podpisał układ monachijski. Historii nigdy dość.

Czeski film mieliśmy już w postaci spotu reklamowego, oby nie zyskał on innego wymiaru. W takim okresie i po takim przywódcy, jakim był Sarkozy, każda prezydencja byłaby trudna. Ale żadna nie mogłaby być pozbawiona ambicji.

Anna Jórasz

Źródło artykułu:WP Wiadomości
nicolas sarkozyuepsz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)