Beger atakuje Rokitę, Nałęcz broni posła
Kilkadziesiąt minut zajęła sejmowej komisji śledczej badającej aferę Rywina dyskusja, czy jej członkowie mogą uczestniczyć w życiu publicznym. Problem wywołała Renata Beger, która skrytykowała rozmowę, jaką Jan Rokita odbył z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim kilkanaście dni temu, podczas ceremonii wręczenia nagród im. Jerzego Giedroycia.
Renata Beger zwróciła się do Jana Rokity, by wytłumaczył się z tego spotkania. Zdaniem posłanki nie można wykluczyć, że prezydent, który - jak podkreśliła - nie chce stanąć przed komisją, naciskał na działania Rokity w komisji, albo że poseł zawarł pakt z prezydentem. Zdaniem posłanki może to być powodem do postawienia wniosku o wykluczenie Rokity z komisji po to, by go przesłuchać w tej kwestii. Powstaje też, zdaniem posłanki, pytanie o bezstronność posła.
Na wypowiedź tę gwałtownie zareagował przewodniczący komisji Tomasz Nałęcz, który powiedział, że stanowisko posłanki Beger prowadzi do niedopuszczalnego ograniczenia aktywności członków komisji. "Można wyobrazić sobie, że członkowie komisji przypominają średniowiecznych rycerzy, którzy udają się na krucjatę, a ich żony są zakute w pasy cnoty" - powiedział Nałęcz. "Ale chcę powiedzieć pani poseł, że wiele dzieci powstawało z takich operacji".
Sam Jan Rokita oświadczył, że spotkanie z prezydentem było przypadkowe. Aleksander Kwaśniewski sam do niego podszedł i poprosił o rozmowę. "Oczekiwanie, że będę się wyrywał z rąk prezydenta, byłoby niemądre" - powiedział poseł.