Będą rządzili z Trumpem. Sprawdzamy, co mówili o Polsce i Europie

Donald Trump przejmie władzę w styczniu 2025 r. Wcześniej poznamy jego najbliższych współpracowników, którzy niekiedy wyrażali dość kontrowersyjne opinie o Polsce i Europie. Na pierwszy plan wybijają się ostre wypowiedzi wiceprezydenta-elekta JD Vance'a.

Donald Trump i senator Marco Rubio podczas wiecu 4 listopada
Donald Trump i senator Marco Rubio podczas wiecu 4 listopada
Źródło zdjęć: © East News | Evan Vucci
Paweł Buczkowski

08.11.2024 10:19

- Będziemy mieć silną armię, ale nie będzie wojen - powiedział przemawiając do swoich sympatyków w noc wyborczą prezydent-elekt Donald Trump. Na pomysł, jak do tego doprowadzić, Trump ma czas do 20 stycznia. Zapewne jeszcze wcześniej poznamy skład jego nowego gabinetu.

Już w środę Trump zapowiedział, że sprawami zdrowia zajmie się w nim Robert F. Kennedy Junior. W ub. roku ABC News wypominał mu, że założył organizację Children’s Health Defense, sprzeciwiającą się szczepieniom. A on sam ograniczenia wprowadzone po wybuchu pandemii koronawirusa porównał do nazistowskich Niemiec. - Nawet w hitlerowskich Niemczech można było przekroczyć Alpy do Szwajcarii - twierdził. Z jego pomysłami na system ochrony zdrowia będą jednak musieli się mierzyć przede wszystkim Amerykanie.

Sprawdziliśmy natomiast, kim są i jakie poglądy do tej pory prezentowali na sprawy związane z Europą i Polską inni potencjalni kandydaci do gabinetu Donalda Trumpa, o których piszą media.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Szef personelu Białego Domu to jedno z najwyższych stanowisk w amerykańskiej władzy wykonawczej. W czwartek Donald Trump ogłosił, że posadę obejmie Susie Wiles. To przede jego jedna z najbliższych współpracowniczek. Jeśli chodzi o poglądy, to trudno coś o nich powiedzieć, bo nie wypowiada się publicznie. Do tej pory pełniła funkcję mendżerki kampanii wyborczej Trumpa.

Na stanowisko sekretarza stanu przymierzani są z kolei Richard Grenell, Marco Rubio, Bill Haggerty i Robert O'Brien.

Richard Grenell to były ambasador Stanów Zjednoczonych w Niemczech, który dążył do wycofania wojsk amerykańskich z tego kraju. Sprzeciwiał się też publicznie rozszerzeniu NATO o Szwecję i Finlandię, zarzucając, że ten pierwszy kraj nie wydawał na obronność 2 proc. PKB.

Kiedy w 2020 roku Trump starał się o reelekcję, na dwa tygodnie przed głosowaniem Grenell chwalił jego decyzję o włączeniu Polski do ruchu bezwizowego, co jego zdaniem "odzwierciedla jej rosnącą potęgę geopolityczną w Europie".

"Podczas gdy Niemcy kręcą się między NATO a Rosją, a Francja próbuje zawrzeć pełnoprawne porozumienie z Moskwą, Polska stała się najsilniejszym sojusznikiem Ameryki w UE i NATO w odniesieniu do zagrożenia ze strony Rosji. Trump uznał rosnące znaczenie Polski w zachodnim sojuszu, proponując przeniesienie tysięcy żołnierzy USA z Niemiec do Polski i wzmocnienie dwustronnej współpracy obronnej" - pisał wówczas Ric Grenell w artykule wyraźnie skierowanym do amerykańskiej Polonii, która za chwilę miała współdecydować o nowym prezydencie USA.

Senator Marco Rubio również zwracał się do Polaków, a konkretnie - do premiera Donalda Tuska, który w lutym tego roku zarzucił Republikanom, że blokują wsparcie finansowe dla Ukrainy. - Wstydźcie się - pisał wówczas polski premier na portalu X.

- Moje przesłanie dla Polski brzmi: jeśli stałaby się ofiarą inwazji 8 milionów nielegalnych imigrantów, zrozumielibyśmy, że woli zająć się tym, zanim zajmie się Ukrainą - odpowiedział Tuskowi senator Rubio w rozmowie z PAP. - Popieram pomoc Ukrainie, ale musimy najpierw pomóc Ameryce. Ameryka nie przyda się Polsce i innym sojusznikom, jeśli jako kraj będziemy musieli przeznaczać coraz więcej zasobów na 8 milionów ludzi, którzy są tu nielegalnie - dodał.

Jego podejście do Ukrainy i Europy odzwierciedla to, co okazało się w sondażu exit poll przeprowadzonym podczas wyborów. Zaledwie 4 proc. głosujących Amerykanów stwierdziło, że polityka zagraniczna to dla nich najważniejsza sprawa podczas wyborów. Na pierwszym miejscu znalazła się demokracja i gospodarka.

Z kolei senator Bill Hagerty szczególnie krytycznie wypowiadał się na temat regulacji wprowadzanych przez Komisję Europejską, które mają uderzać w amerykańskie firmy działające w Europie. "Administracja Biden-Harris z boku przygląda się, jak Unia Europejska narzuca Amerykanom kosztowne, skrajnie lewicowe regulacje" - grzmiał w połowie października na platformie X.

Były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Robert O’Brien swój pogląd na osiągnięcie pokoju w Europie wskazał w artykule opublikowanym w czerwcu tego roku na portalu Foreign Affairs. Zarzucając, że Joe Biden nie ma pomysłu na zakończenie wojny, wskazywał, że Trump nie zablokuje pomocy dla Ukrainy, ale będzie ją musiała finansować Europa. Jednocześnie zachowa otwarte drzwi do dyplomacji z Rosją.

"Naciskałby również na NATO, aby rotowało siły lądowe i powietrzne do Polski w celu zwiększenia swoich zdolności bliżej granicy z Rosją i wyraźnego zaznaczenia, że Sojusz będzie bronił całego swojego terytorium przed obcą agresją" - przekonywał O’Brien.

To sugestia, że większą odpowiedzialność za Ukrainę powinna wziąć właśnie Europa,. Chociaż powszechnie wiadomo, że to Europa dostarcza mniej więcej połowę pomocy dla Ukrainy, a także pomaga humanitarnie, m.in. przyjmując uchodźców.

"Jeśli Europa chce pokazać, że poważnie traktuje obronę Ukrainy, powinna natychmiast przyjąć ten kraj do Unii Europejskiej, rezygnując ze zwykłego protokołu akcesyjnego. Taki ruch byłby silnym sygnałem dla Putina, że Zachód nie odda Ukrainy Moskwie. Dałoby to również nadzieję Ukraińcom, że nadchodzą lepsze dni" - pisał Robert O’Brien.

Wdrażaniem stanowiska Trumpa ws. wojny w Europie zajmować będzie się sekretarz obrony. Wśród kandydatów na to stanowisko wymienia się Mike’a Pompeo, byłego szefa CIA i sekretarza stanu. To właśnie on w 2020 roku podpisywał umowę z szefem MON Mariuszem Błaszczakiem o przeniesieniu części amerykańskich żołnierzy z Niemiec do Polski. A o Polsce w tamtym czasie wypowiadał się jako o "jednym z najbliższych i najpewniejszych sojuszników Stanów Zjednoczonych".

Innym kandydatem na sekretarza obrony może być senator Tom Cotton popierający radykalne rozwiązania Trumpa ws. polityki zagranicznej i obronnej. W lutym tłumaczył Trumpa, kiedy ten wypowiedział słynne słowa o zachęcaniu Rosji do ataku na kraje NATO, jeśli wydają za mało pieniędzy na obronę. - Kraje NATO, które nie wydają wystarczająco dużo na obronę, takie jak Niemcy, już zachęcają Rosję do agresji, a prezydent Trump po prostu bije na alarm - wyjaśniał Cotton, który jest byłym żołnierzem służącym w Iraku i Afganistanie.

Natomiast największy problem Europa może mieć z wiceprezydentem-elektem JD Vance’m. Jego pomysł na zakończenie wojny w Ukrainie brzmi tak, jakby pisał go sam Putin. W udzielonym we wrześniu wywiadzie na kanale "The Shawn Ryan Show" na YouTube, stwierdził, że "Rosjanie zachowają zajęte ziemie, a wzdłuż obecnych linii frontu zostanie ustanowiona strefa zdemilitaryzowana. Strona ukraińska zostanie silnie ufortyfikowana, aby zapobiec kolejnej rosyjskiej inwazji" - przytaczał jego słowa "The New York Times".

Ukraina w tej wizji miałaby pozostać teoretycznie suwerennym państwem, ale musiałaby zapomnieć o swoich euroatlantyckich aspiracjach. - Nie dołącza do NATO, nie dołącza do niektórych tego typu instytucji sojuszniczych - stwierdził JD Vance.

Nastroje wokół Vance'a studził już wcześniej były republikański spiker Izby Reprezentanów Kevin McCarthy, który przekonywał, że JD Vance w kwestii wojny Rosji z Ukrainą nie przedstawiał polityki Donalda Trumpa.

- Bez urazy dla JD Vance’a, on jest inteligentny, młody, ale jest wiceprezydentem - powiedział w lipcu w rozmowie z zagranicznymi mediami.

Ale senator JD Vance, zapewne dzięki podpowiedziom przyjaciół z Polski, zauważył nawet zmiany w naszych mediach publicznych. W styczniu tego roku wysłał list do list do sekretarza stanu Antony'ego Blinkena, w którym ostro krytykował działania ekipy Donalda Tuska.

"Piszę, by wyrazić zaniepokojenie działaniami podjętymi przez nowy rząd w Polsce przeciwko polskim nadawcom publicznym. Zwolnienia personelu w TVP, Polskim Radio oraz Polskiej Agencji Prasowej, rozpoczęte zaraz po przejęciu władzy przez Donalda Tuska i jego politycznych sojuszników, rodzą pytania o zaangażowanie nowego rządu w wolność mediów i zasady praworządności" - pisał JD Vance.

Niewątpliwie nowa ekipa w Białym Domu, a szczególnie Donald Trump, mogą zapamiętać słowa Donalda Tuska na jego temat z 2023 r. Lider ówczesnej polskiej opozycji stwierdził podczas spotkania wyborczego, że "zależność Donalda Trumpa od rosyjskich służb nie podlega dyskusji". O te słowa Donald Tusk został zapytany w środę. - Tego typu sugestii nigdy nie zgłaszałem - odpowiedział premier, mijając się z prawdą, co od razu zarzucili mu politycy PiS.

Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Komentarze (335)