Będą potężne kary za rozpowszechnianie fake newsów? Poseł PiS Dominik Tarczyński chce ustawy
- Już dziś o godz. 19 spotykam się z zespołem prawników. Fake news to po prostu kłamstwo i świadoma manipulacja, która psuje dialog publiczny i powinna być piętnowana. Musimy z tym walczyć - mówi Wirtualnej Polsce Dominik Tarczyński. Proponuje ustawę, która wprowadzi kary za rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji. Może chodzić nawet o milion złotych.
05.07.2017 | aktual.: 11.06.2018 15:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nigdy w historii ludzkość nie miała takiego dostępu do informacji, jaką od niedawna daje internet. Niestety wiąże się to z gigantycznym problemem rozpowszechniania fałszywych wiadomości, czyli tzw. fake newsów. Walkę z plagą kłamstw rozpoczęto już m.in. w Niemczech, Włoszech, czy na Węgrzech.
Teraz przyszedł czas na Polskę. - To bardzo ważna ustawa i mam nadzieję, że jak najszybciej wejdzie pod obrady. Powinniśmy karać za jawne kłamstwo. Jeśli ktoś ma swoją opinię, to w felietonie może ją wyrażać, ale jeśli powie, że Dominik Tarczyński zabił, a nie zabił, to powinien ponieść za to odpowiedzialność - mówi polityk PiS.
Zobacz wideo: Fake news. Jak odróżnić w sieci kłamstwo od prawdy
"Przepisy o fake newsach muszą być bardzo precyzyjne"
Dominik Tarczyński dodaje, że "kary powinny być różnej wielkości, ale dotykać nie tylko duże media, ale wszystkie osoby publiczne, które przekazują nieprawdziwe informacje". - W tym przypadku przepisy muszą być bardzo precyzyjne, żeby przed sądem nie było żadnych wątpliwości. Nie chcemy słyszeć zarzutów o wprowadzanie cenzury, dlatego zależy nam, żeby ustawa była efektem współpracy wielu środowisk - zapewnia.
W rozmowie z WP Tarczyński przyznaje, że ostateczna decyzja ws. przyszłości ustawy zostanie podjęta przez kierownictwo partii. - Z drugiej strony rozmawiałem już z posłami z innych ugrupowań i wielu zapewniało mnie, że byliby gotowi poprzeć taki projekt - mówi.
W Niemczech kary sięgają nawet 50 mln euro
Całkiem niedawno o bezpardonowej walce z fake newsami dużo mówiło się również za naszą zachodnią granicą. Przyjęta pod koniec czerwca przez Bundestag ustawa to efekt niezadowolenia polityków z wcześniejszych przepisów.
Do tej pory prawo sugerowało jedynie, że poszczególne platformy same i dobrowolnie powinny kasować posty z mową nienawiści i fałszywkami. – Niestety, bez politycznej presji media społecznościowe nie poprawiły procedur – mówił minister sprawiedliwości Heiko Maas.
Nowe prawo zakłada, że o kasowaniu postów niemiecki Facebook czy Twitter nie będą decydować same. Ustawa przewiduje powołanie organizacji, w skład której wejdą przedstawiciele mediów społecznościowych i która zatrudni niezależnych ekspertów rozpatrujących skargi na posty, tweety czy materiały wideo.
Posłowie niemieckiej koalicji twierdzą, że ustawa to krok milowy, podobny do wzięcia pod ściślejszą kontrolę instytucji finansowych po wybuchu kryzysu w 2008 r. Organizacje takie jak Digital Gesellschaft zwracają jednak uwagę, że prawo ma wady. Na przykład dlatego, że biorąc pod uwagę 30 mln użytkowników Facebooka i 12 mln Twittera w Niemczech armia ludzi będzie musialała pracować non stop, by w terminie zbadać zasadność skarg.