Kim był Stefan Wyszyński? Błogosławiony, który żył pod lupą SB
"Nie był od razu taki święty. Lubił ciągnąć za włosy dziewczynki. Nie cierpiał matematyki. Umiał wymyślić jakiś psikus, żeby nie było klasówki" - tak o Stefku Wyszyńskim, chłopcu z Zuzeli nad Bugiem, opowiadał jego szkolny kolega z ławki. W niedzielę ten zwykły chłopiec, a niezwykły człowiek - kardynał Stefan Wyszyński zostanie nowym błogosławionym Kościoła katolickiego.
Kardynał Stefan Wyszyński, Prymas Tysiąclecia, duchowny, który o katolickość Polski walczył - dosłownie - z narażeniem życia, budził powszechny szacunek. Gromadził wielbiące go tłumy w czasach, gdy praktykowanie wiary dla wielu mogło być ryzykowną grą.
Być może podstawą tego uwielbienia i prawdziwej ludzkiej miłości była osobista cena, jaką przyszło mu ponosić za wiarę, za jej obronę. Bo płacił własną wolnością i poczuciem bezpieczeństwa.
Kardynał Wyszyński - Prymas Tysiąclecia. Droga do świętości
Został księdzem, bo tak mu powiedziała matka, leżąca na łożu śmierci. Tak zrozumiał jej ostatnią wolę: "Stefan - ubieraj się... Ubieraj się, ale nie tak się ubieraj, inaczej się ubieraj". Dzieciak z wielodzietnej rodziny rolników miał założyć sutannę, zatem po gimnazjum w Warszawie i po ukończeniu Prywatnej Siedmioklasowej Szkoły Handlowej Męskiej w Łomży, poszedł do Seminarium Duchownego we Włocławku.
Miał 23 lata, gdy w swoje urodziny, 3 sierpnia 1924 roku przyjął święcenia. Do wybuchu wojny podążał drogą duchownego intelektualisty, wykładał prawo kanoniczne w seminariach duchownych, pisał w katolickich pismach, był redaktorem naczelnym Miesięcznika "Ateneum Kapłańskie", zaznaczył swoją obecność w środowiskach kościelnych hierarchów jako obrońca węzła małżeńskiego i sędzia Sądu Biskupiego.
Wojna przerwała tę działalność - pozostawało mu tylko ukrywanie się przed aresztowaniem Gestapo. W 1942 roku trafia do Lasek, do Zakładu dla Niewidomych. Tu może jest rozpoznawalny, ale jednocześnie w jakiś sposób przekonany o swojej niewidoczności. Albo może mniej się już boi Niemców, w końcu wiara w opatrzność bożą powinna być podstawą religijności.
W 1944 roku jego autorytet przydaje się w Powstaniu Warszawskim. Staje się "Radwanem III" - kapelanem Armii Krajowej w grupie "Kampinos". A w pierwszych powojennych latach zostaje najmłodszym, choć już 45-letnim, duchownym, uczestniczącym w obradach Konferencji Episkopatu Polski.
Kardynał Stefan Wyszyński. Polska walka o Kościół w komunistycznym kraju
Jego terytorium, już jako biskupa, zostaje Lublin, do dziś twierdza wiary, a także miejsce mózgu polskiego katolicyzmu - siedziba Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, który spędzał sen z powiek partyjnych towarzyszy. Zlecali bezpiece szykanowanie studentów i chcieli odgórnymi decyzjami zlikwidować to intelektualne oblicze Kościoła. Łatwiej by wtedy było zepchnąć religijność do postaci zabobonu, jakim ulega niewykształcona ciemnota.
Ale to właśnie Stefan Wyszyński był tym, który wierzył, że z komunistami trzeba zawrzeć rozejm. W 1949 roku z jego inicjatywy rozpoczęły się systematyczne rozmowy z rządem. Doprowadziły one do podpisanego rok później porozumienia, które miało pozwolić Kościołowi na swobodniejsze działanie.
Trzeba jednak było ponieść wysoką cenę tego układu - Kościół katolicki potępił zbrodniczą działalności band antykomunistycznego podziemia, zobowiązał się je zwalczać, uznał granice Ziem Odzyskanych Polski Ludowej. Ale za to coś dostał: wolno było uczyć religii w szkołach i ocalał Katolicki Uniwersytet Lubelski.
Ale te targi, gra z komunistami, presja ZSRR musiały przynieść kary dla bohaterów tego oporu. Kiedy w maju 1953 na Konferencji Episkopatu Polski w Krakowie Wyszyński wystąpił z propozycją listu "Non possumus" do rządzących - pisma, które wyrażać miało sprzeciw wobec rażącego łamania przez rząd zawartych wcześniej porozumień, zapadła decyzja o internowaniu prymasa. Sprawą zajęła się bezpieka. We wrześniu smutni panowie przyszli po Stefana Wyszyńskiego. Zabrał ze sobą tylko brewiarz i różaniec.
Prymas poznaje wtedy Polskę zza krat. Jest w Rywałdzie, Stoczku Klasztornym, Prudniku, Komańczy. Wszędzie albo po parę tygodni, albo kilka miesięcy. Albo rok. Z ostatniego komunistycznego aresztu wychodzi 26 października 1956 roku. Zaczyna się przesilenie i lepiej wypuścić człowieka, o którym polski lud, za zasłoniętymi zasłonami w oknach i przy ściszonych głosach przekazuje wieści sobie z ust do ust.
Kardynał Wyszyński. Zawsze pod lupą służby bezpieczeństwa
Prymas wychodzi na wolność, ale wolny nie będzie już nigdy, do dnia swojej śmierci w 1981 roku. Przez 35 lat jest pod stałą obserwacją i nasłuchem służby bezpieczeństwa. Sprawa o kryptonimie "Prorok", gdzie w rubryce "zawód" wpisano "Prymas", to setki tomów, teczek, kartony taśm magnetofonowych i filmowych, zdjęć, raportów z nasłuchu. Kapusiami bywali jego kierowcy, sekretarze, siostry zakonne przygotowujące posiłki i sprzątające pokoje "Cyrku", jak w tajnym kodzie nazywana była przez ubeków rezydencja Wyszyńskiego.
Ale w tym samym czasie toczyło się też życie pozorowane. W 1976 premier Piotr Jaroszewicz przysłał 75 róż i życzenia stu lat z okazji urodzin, ale to było tylko sprytne zagranie po kompromitującym stłumieniu przez władze PRL protestów robotniczych.
W jednym z ostatnich przed śmiercią wystąpień - ostatni raz przemawiał jeszcze w 1981 roku - homilii wygłoszonej w sierpniu’80 na Jasnej Górze, dał słowa nadziei ludziom w obliczu rodzącej się "Solidarności": "czasami niewiele trzeba wymagać, byleby w Polsce zapanował ład. Tym więcej, że żądania mogą być słuszne i na ogół są słuszne, ale nigdy nie jest tak, aby mogły być spełnione od razu, dziś. Ich wykonanie musi być rozłożone na raty". I dziś można potraktować te słowa jako przesłanie w oczekiwaniu na inną normalność.
Błogosławiony kardynał Wyszyński. "Obronić Kościół przed rozwiązłością"
W testamencie napisał: "Kościołowi w Polsce służyłem według najlepszego mojego zrozumienia jego sytuacji i potrzeb. Chciałem obronić Kościół przed zaprogramowaną ateizacją, przed nienawiścią społeczną przed rozwiązłością".
Był charyzmatycznym przywódcą Kościoła katolickiego w Polsce XX wieku. Mówił: "Człowiek, którego widzę, to wielki świat woli, myśli, pragnień, dążeń i ambicji. To jest żywy człowiek! (...) Trzeba widzieć człowieka całego, aby ani myślą, ani sercem, ani pogardą nie odtrącać go od siebie. Trzeba delikatnie chodzić koło każdego człowieka, niemalże na palcach. (…) Może socjologia i pedagogika ukierunkowywać dążenia człowieka, ale nie może odmówić mu prawa do obierania sobie kierunku życiowego".
"Niekoronowanemu Królowi Polski" - taki napis widniał na szarfie wieńca pogrzebowego kardynała. Prymas Tysiąclecia jest dziś uważany za jednego z najwybitniejszych Polaków w XX wieku.
Ale dlaczego od razu błogosławiony? To już inna historia
W 1988 roku 19-letnia dziewczyna trafiła do szpitala ze zdiagnozowanym zaawansowanym nowotworem tarczycy. Lekarze nie ukrywali, że jej szanse są mizerne, choć jednocześnie robili wszystko, by ocalić młode życie.
Ale pacjentka sama czuła, że jej stan się pogarsza. Guz w gardle uniemożliwiał swobodne oddychanie. Za dziewczynę zaczęła się modlić jej ciocia - zakonnica, wszystkie siostry z jej zgromadzenia, kapłani i wierni. Lekarze nie mieli pojęcia, jak mogło to się stać - 14 marca 1989 roku zniknęły wszystkie rakowe zmiany, nie nastąpiły kolejne, spodziewane w obliczu medycznej wiedzy, przerzuty.
Uczestnicy modlitw w intencji dziewczyny prosili o wstawiennictwo Prymasa Tysiąclecia. Uznali, że to dobre wsparcie, które zapewniło boską interwencję. Stolica Apostolska po wieloletnim procesie beatyfikacyjnym oficjalnie potwierdziła ten cud.
Kardynał Wyszyński. Beatyfikacja
Uroczystości beatyfikacyjne Prymasa Tysiąclecia Kardynała Stefana Wyszyńskiego i matki Elżbiety Czackiej odbywać się będą pod przewodnictwem kardynała Marcello Semeraro, prefekta Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, w niedzielę 12 września w południe w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie.
Uroczysta msza święta rozpocznie się procesją, w której kardynałowie i arcybiskupi wraz z asystą przejdą do prezbiterium świątyni. Zabrzmi hymn "Gaude Mater Polonia", a metropolita warszawski kardynał Kazimierz Nycz wypowie oficjalną prośbę o włączenie w poczet błogosławionych. Najważniejszy moment obrzędu beatyfikacji nastąpi chwilę potem, gdy papieski delegat kardynał Semeraro wygłosi w języku łacińskim formułę beatyfikacyjną. Odsłonięte zostaną wizerunki nowych błogosławionych, a potem wyruszy procesja z relikwiami.
Obrzęd beatyfikacji zakończy modlitwa – tak zwana kolekta kard. Semeraro. Msza toczyć się będzie jednak dalej, ale podporządkowana będzie już wypadającemu w ten dzień świętu Najświętszego Imienia Maryi.
Do wnętrza świątyni wejdą nieliczni, tylko z odpowiednimi wejściówkami. Jednak wierni zgromadzeni na zewnątrz - także wyposażeni w odpowiednie uprawnienia - mogą liczyć na przyjęcie komunii w sektorach. Organizatorzy apelują, by nie przychodzić bez wejściówek na uroczystość. Każdy będzie mógł obejrzeć uroczystości w telewizji publicznej oraz w licznych streamach w sieci.
Kardynał Stefan Wyszyński i Róża Czacka są jednymi z wielu błogosławionych beatyfikowanych za pontyfikatu Franciszka. To papież, który wprowadził na ołtarze najwięcej osób. Przysporzył nam jeszcze kilku polskich świętych - Klarę Ludwikę Szczęsną, siostrę sercankę, Zbigniewa Adama Strzałkowskiego, franciszkanina, który zginął śmiercią męczeńską, Władysława Bukowińskiego, księdza, więźnia sowieckich łagrów i Hannę Strzałkowską, prekursorkę domowej opieki nad chorymi.