Bartłomiej Sienkiewicz: albo dowody albo przeprosiny
Bartłomiej Sienkiewicz w Radiu ZET powiedział, że domaga się dowodów na swój udział w aferze podsłuchowej opisanej przez „Gazetę Wyborczą” lub przeprosin. - Dowodami nie są opowieści "jedna baba drugiej babie”, które kończą się stwierdzeniem, że według informatorów prawdopodobnie to Sienkiewicz ma z tym coś wspólnego - mówił były szef MSW w rozmowie z Moniką Olejnik.
02.03.2015 | aktual.: 02.03.2015 11:28
Sienkiewicz, który obecnie jest dyrektorem Instytutu Obywatelskiego, powiedział, że dziennik zrobił z niego „bohatera absurdalnej i operetkowej opowieści o szaleństwie”. - Ktoś, kto jest szefem służb i współpracuje z nimi na co dzień, to są jego najbliżsi ludzie, nagle zleca podsłuchiwanie wszystkich wokół? To jest jakiś absurd. Dowody na stół! - wzywał. Dodał, że artykuł oparty na „szeptance na mieście” nie jest wiarygodny.
"Nie było żadnych zespołów w MSW, żadnego śledzenia szefów służb”
Były szef MSW stwierdził, że „nie było tajnego zespołu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, Służba Kontrwywiadu Wojskowego nie brała w tym udziału” oraz, że „nic mu nie wiadomo” o tym, aby policyjne Biuro Spraw Wewnętrznych wykonywało jakieś czynności.
Sienkiewicz przypomniał, że w sejmie informował, że powołane zostały trzy zespoły do wyjaśnienia sprawy podsłuchów w warszawskich restauracjach. - Dwa w ABW, jeden w policji. Ale żadnych zespołów w MSW, to jest jakiś absurd! Żadnego tajnego śledzenia szefów służb! To się w głowie nie mieści! - mówił szef IO.
"To jest bardzo poważna rzecz, to trzeba zbadać do dna”
Były szef MSW stwierdził, że podsłuchy szefów CBA, ABW i BOR, które opisała „Wyborcza”. - Jeśli ktoś mówi: było w Polsce przestępstwo w delikatnym obszarze służb specjalnych, to jest poważne - ocenił.
Sienkiewicz złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa nadużycia władzy. - To jest bardzo poważna rzecz. To nie może być przedmiotem rozmów i spekulacji, to musi być zbadane do dna - ocenił.
Dodał, że jeśli wprowadzono sąd i prokuraturę, to jest przestępstwo, którym zajmie się prokuratura. - Są jakieś materiały świadczące o zakładaniu podsłuchów, a do tego mówi się, że Sienkiewicz powołał specjalną grupę w MSW. Więc ja proszę o dowody, że Sienkiewicz powołał specjalną, tajną grupę w MSW powtórzył.
Sienkiewicz podkreślił, że jako polityk nadzorujący służby specjalne nie miał prawa dostępu do informacji operacyjnych – nie wie, komu jest zakładany podsłuch, w jakiej sprawie oraz nie wolno mu poznać informacji uzyskanych w drodze podsłuchu. - Dlatego ta bariera została zbudowana, żeby politycy nie rządzili osobiście służbami - tłumaczył.
- Czy wyobraża pan sobie, żeby służby podsłuchiwały generałów, szefów innych służb? - zapytała Monika Olejnik. - Nie wyobrażam sobie, ale nie mam dostępu i wiedzy o tym, komu zakładano podsłuchy - odpowiedział Sienkiewicz.
"Nie wiem komu przeszkadzam jako analityk”
W audycji Moniki Olejnik Sienkiewicz mówił, że o ile rozumie, że mógł mieć przeciwników, kiedy był szefem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, ale „nie ma pojęcia” komu przeszkadza jako dyrektor think tanku.
- Faktem jest, że od objęcia funkcji dyrektora Instytutu Obywatelskiego ukazał się materiał w jednym z tygodników, który nie ma kompletnie nic, ale wiem, że przepytywano moje firmy, dotykano moich rodzinnych spraw. Następnie ukazuje się artykuł w „Gazecie Wyborczej”, który skleja mnie z historią jak z operetki. Widać nawet jako analityk budzę obawy środowisk, o których nie mam pojęcia - mówił gość Radia ZET.
"Tajna grupa w MSW?"
Warszawska prokuratura okręgowa wszczęła z urzędu postępowanie sprawdzające pod kątem ewentualnego przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego. Sprawa dotyczącą publikacji "GW", jakoby tajna grupa w MSW badała, czy za "aferą podsłuchową" stoją byli szefowie służb.
Jak poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak, postępowanie sprawdzające zostało wszczęte na podstawie artykułu w piątkowej "Gazecie Wyborczej". - Zauważamy w tej chwili kilka wątków w tej sprawie, które należałoby wyjaśnić. W postępowaniu sprawdzającym prokurator podejmie decyzję o zakresie i kierunku przyszłego śledztwa - powiedział.
Nowak dodał, że postępowanie sprawdzające będzie prowadzone w kierunku art. 231 kodeksu karnego, który stanowi, że funkcjonariusz publiczny, który przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Postępowanie sprawdzające kończy się albo wszczęciem śledztwa, albo jego odmową. Od decyzji odmownej strona uznana za pokrzywdzoną może się odwołać.
- Do warszawskiej prokuratury okręgowej trafi także zawiadomienie Bartłomieja Sienkiewicza, które były szef MSW w piątek skierował do Prokuratury Generalnej - poinformował rzecznik PG Mateusz Martyniuk.
Zawiadomienie, do którego dotarła PAP, dotyczy "możliwości popełnienia przestępstwa przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych, który mieli stworzyć i działać w ramach tajnej grupy, o którym mowa w materiale prasowym".
Jednocześnie Sienkiewicz zaprzecza, jakoby wiedział o działaniu grupy w MSW. "Podane w artykule informacje dotyczące rzekomo mojej osoby są nieprawdziwe i stanowczo im zaprzeczam. Nie jest prawdą, abym powołał taką grupę albo ją nadzorował. Nie wiem również nic o jej utworzeniu i działalności" - napisał Sienkiewicz.
Rzeczniczka resortu spraw wewnętrznych Małgorzata Woźniak zapewniła, że w MSW "nie działała żadna tajna grupa wykonująca czynności w tzw. aferze podsłuchowej". "Policja, w tym Centralne Biuro Śledcze Policji oraz Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji nie prowadziły żadnych czynności wobec szefów służb wymienionych w treści artykułu" - poinformowano w oświadczeniu MSW i policji.
Także SKW i ABW zaprzeczają, by prowadziły takie działania.
W piątek "Gazeta Wyborcza" podała, że w czasie, gdy Sienkiewicz był ministrem w MSW tajna grupa badała, czy za aferą podsłuchową stoją byli szefowie ABW, SKW i BOR oraz urzędujący szef CBA. Według "GW" Sienkiewicz miał ich podejrzewać o spisek. Z informacji gazety wynika, że nadzorował grupę, w której pracowali policjanci z BSW Komendy Głównej Policji oraz oficerowie SKW.
oprac. Katarzyna Bogdańska