Bartłomiej Biskup: Konstytucja bez zmian, czyli o większości konstytucyjnej PiS (Opinia)
Dzisiejsze wysokie, w miarę stabilne i widoczne szczególnie po wyborach do Parlamentu Europejskiego notowania Prawa i Sprawiedliwości skłaniają do zastanowienia, czy ugrupowanie to może osiągnąć większość "konstytucyjną”, czyli ściślej rzecz ujmując wystarczającą do zmiany Konstytucji RP.
23.08.2019 | aktual.: 23.08.2019 18:38
Działacze tej partii zagrzewają zatem do boju, aby taką większość uzyskać, a przeciwnicy polityczni biadolą, że byłby to koniec demokracji. Czy rzeczywiście PiS ma na to szansę?
Wszystkie większości kwalifikowane, bo o nich mowa, mają na celu uzyskanie stabilnego poparcia politycznego w sprawach najwyższej wagi. Jest to rozwiązanie logiczne i stosowane w wielu systemach politycznych, aby na przykład w przypadku zmiany Konstytucji lub niektórych traktatów międzynarodowych uzyskać większość, która powinna być reprezentacją dużej części danego narodu. W polskim systemie politycznym większość potrzebna do zmiany Konstytucji wynosi 2/3 posłów przy obecności co najmniej połowy ustawowego składu izby. Czyli 304 posłów.
Dzisiejszy stan notowań poparcia takiego wyniku dla Prawa i Sprawiedliwości absolutnie nie daje. W najbardziej optymistycznych dla PiS przewidywaniach i słabym wyniku innych partii mogłoby ono liczyć na ok. 280 mandatów. Przy czterech partiach politycznych w Sejmie, bo na to na razie się zanosi, oraz ujawniających się kolejnych rysach na wizerunku rządzącej partii (loty marszałka sejmu, niewyjaśnione postępowanie wiceministra sprawiedliwości), wynik ten będzie raczej poniżej tej granicy. Oczywiście nie zakładam jakiejś dużej zmiany i wielkiego spadku poparcia dla PiS, ale raczej brak zjawiska dołączania do tej partii kolejnych grup wyborców, zrażonych ostatnimi wydarzeniami.
Zobacz także: Odważne obietnice PSL. Dobrowolny ZUS dla firm i 400zł więcej dla emerytów
Zmniejszenie liczby posłów potrzebnych do zmiany Konstytucji mogłoby nastąpić przy niższej frekwencji na sali sejmowej. Wtedy to nie potrzeba aż tylu posłów, ale doświadczenie uczy, że niższa frekwencja jest procentowo podobna we wszystkich klubach poselskich. Po prostu sezony chorobowe, czy służbowe wyjazdy dotyczą w równym stopniu polityków koalicji rządzącej, jak i opozycji.
Prawo i Sprawiedliwość mogłoby zatem poszukać sobie partnera do ewentualnych zmian ustawy zasadniczej. Ale i to wydaje się mało prawdopodobne. Z partii które mają największe szanse na wejście do parlamentu ani Platforma Obywatelska, ani Lewica do takich zmian się nie przyłożą, choćby były one najbardziej szlachetne. Możliwe jest przekonanie posłów klubu Polskiego Stronnictwa Ludowego i Kukiz 15, którzy na dzisiaj prawdopodobnie wejdą do Sejmu, ale również nie wiadomo, ilu ich będzie i czy tylu wystarczy.
Podobna może być również sytuacja z odrzuceniem weta Prezydenta RP. 276 głosów, które potrzeba do tego w Sejmie, będzie trudnych do uzyskania przez Prawo i Sprawiedliwość. Tym samym pozycja głowy państwa w stosunku do Sejmu nie zmieni się zbytnio. Będzie trzeba liczyć się z jego wetem. Jeżeli zaś po następnych wyborach prezydentem zostanie ponownie Andrzej Duda, to jego pozycja wręcz wzrośnie, ponieważ w drugiej i ostatniej kadencji może on sięgać po ten instrument częściej.
Tak więc, jak to zwykle bywa, triumfalizm jednych i obawy drugich są trochę na wyrost, a realny świat polityki jest zdecydowanie bardziej zniuansowany i wielobarwny. Większości potrzebnej do zmiany Konstytucji na razie nie widać, więc obawy opozycji są na wyrost. Jeśli chodzi zaś o cele stawiane sobie przez niektórych polityków PiS, to dobrze, że są one ambitne, ale mogą być też nierealistyczne. Na razie zatem czekają nas prawdopodobnie kolejne lata pod rządami Konstytucji z 1997 roku.
dr Bartłomiej Biskup dla WP Opinie