Bałtyk porwał trzy osoby w Mielnie. "Dopłynął do synów i zniknął pod wodą"
Rodzinna tragedia rozegrała się we wtorek wieczorem w Mielnie. Ojciec z dwójką synów wszedł do morza, gdy panowały złe warunki i wiał silny wiatr.
Na plaży nie było ratowników, obowiązywał zakaz kąpieli. W pewnym momencie w wodzie 19-latek i 21-latek zaczęli się topić. Mężczyzna rzucił się do ratunku swoich synów, udało mu się ich zepchnąć do brzegu, jednak sam już nie wypłynął. Utworzono łańcuch życia i odnaleziono mężczyznę. 47-latka nie udało się uratować. Mężczyzna mimo długiej reanimacji zmarł.
Reporter WP Jakub Bujnik był na miejscu tragedii, gdzie porozmawiał z szefem ratowników z Mielna. Nasz operator uchwycił też moment całej akcji ratunkowej, której fragmenty udostępniliśmy w materiale. - Przyjechała rodzina z woj. mazowieckiego. Po godzinie 19 weszli na plaże, gdy nie było ratowników i postanowili wejść do wody, kiedy ten Bałtyk był niebezpieczny. Wiało sześć czy siedem w skali Beauforta. To ratownicy, kiedy idą wtedy potrenować, idą ze sprzętem. Weszły trzy osoby: dwóch braci i ojciec, który zareagował widząc, że dzieje się coś tragicznego. Dopłynął do synów i zniknął pod wodą - zdradził ratownik Leszek Pytel, komentując rodzinną tragedię na plaży w Mielnie.
Zdaniem doświadczonego ratownika, do tej tragedii nie musiało dojść. Zapytaliśmy również o to, jak wygląda sytuacja na plaży za dnia, gdy ratownicy często muszą reagować na nieodpowiedzialne zachowania pijanych plażowiczów. Obejrzyj cały materiał z Mielna, by dowiedzieć się więcej.