Nowa broń w polskiej armii. Błaszczak zamówił ją rzutem na taśmę
Po 80 latach przerwy polskie Siły Zbrojne znów będą miały na stanie aerostaty. To nie archaizm. Obecnie mogą one stanowić niezwykle ważny element systemu wczesnego ostrzegania.
07.01.2024 20:35
Wojna na Ukrainie pokazała, że polski system wczesnego ostrzegania jest niewiarygodnie dziurawy. W ostatnich dwóch dekadach żaden z rządów nie zdecydował się na zakup napowietrznych systemów wczesnego ostrzegania. Trwały jedynie prace analityczno-koncepcyjne. Wydarzenia z Przewodowa i Bydgoszczy pokazały, że takie rozwiązania są niezbędne, aby cała wielowarstwowa obrona przeciwlotnicza działała sprawnie.
Jeszcze niedawno Polska nie posiada samolotów klasy AWACS. W ramach pilnej potrzeby operacyjnej kupiono używane Saab 340 AEW&C. Samoloty pierwotnie zostały zbudowane na zamówienie Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie służyły w latach 2011-2020.
Pierwsza maszyna trafiła do Polski w październiku i jeszcze nie osiągnęła gotowości bojowej. Na razie więc Siły Zbrojne nadal muszą korzystać z uprzejmości sojuszników, aby mieć pełną świadomość tego, co dzieje się na polskim niebie i w jego okolicach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kolejną rzeczą, która sprawia poważny problem w funkcjonowaniu Sił Powietrznych jest brak samolotu klasy MRTT. Widoczne to było ostatnio podczas ewakuacji polskich obywateli z Izraela. Samoloty tej klasy są bowiem wielozadaniowe. Mogą przewozić pasażerów, towary, a także posiadają system do tankowania w powietrzu, co wydłużyłoby czas patrolowania zarówno myśliwców, jak i samolotów rozpoznawczych.
Dlatego, aby uzupełnić system o statki powietrzne, które będą mogły długo i niższym kosztem przeczesywać niebo, postanowiono kupić aerostaty. Pod koniec maja ówczesny szef resortu obrony Mariusz Błaszczak poinformował w mediach społecznościowych, że Agencja Uzbrojenia wysłała do Stanów Zjednoczonych zapytanie ofertowe dotyczące pozyskania czterech aerostatów rozpoznawczych w ramach programu o kryptonimie Barbara.
Zobacz także
Pilna potrzeba
Tradycyjnie dla ministerstwa kierowanego przez Prawo i Sprawiedliwość nie rozpisano przetargu, a zakup jest robiony w ramach tzw. pilnej potrzeby operacyjnej. Pozwala to kupić sprzęt wojskowy z półki od z góry wskazanego producenta. Jednak zakup aerostatów jest jednym z nielicznych, kiedy w ostatnich latach ten tryb jest jak najbardziej wskazany. Polska przestrzeń powietrzna nie jest zbyt bezpieczna, co pokazały incydenty w Przewodowie i pod Bydgoszczą.
Pierwsza jednostka ma być gotowa w lipcu 2026 r. W ramach Wojsk Radiotechnicznych ma powstać aerostatowy batalion radiotechniczny. Poszczególne pododdziały mają stacjonować m.in. w Czerwonym Borze, Pobikrach i Sędzicach osłaniając granicę z Białorusią i rosyjskim obwodem królewieckim.
Co da Polsce Barbara?
Aerostaty to statki powietrzne lżejsze od powietrza, czyli sterowce, zwane czasem od nazwiska najsłynniejszego konstruktora Zeppelinami. Do końca nie wiadomo, jaki system pozyskają Siły Zbrojne RP. MON pod rządami min. Błaszczaka przyzwyczaił, że utajnia wszystko do granic absurdu, choć rozlokowanie posterunków ogłosił publicznie.
Mariusz Błaszczak do informacji opublikowanej na serwisie X, dołączył zdjęcia systemu TARS. Jest on powoli wycofywany z amerykańskiej armii, jednak po wymianie czujników będzie znakomitym uzupełnieniem obrony przeciwlotniczej. System radarowy jest zamontowany na sterowcach typu 420K, które mają 63,5 m długości, a ich radary mają niemal 400 km zasięgu. Co ważniejsze, "patrząc" z góry będą mogły wykryć nisko lecące cele.
Dzięki temu nie powinny już się przemknąć pociski manewrujące, czy nisko lecące śmigłowce. Jak to miało miejsce nad Białowieżą, gdzie grasowały nieniepokojone białoruskie śmigłowce. Będą to całkowicie nowe zdolności, których dotychczas polska armia nie posiadała. Choć wojska balonowe już tak.
Aerostaty w polskiej armii
W polskim wojsku aerostaty pojawiły się nim jeszcze zanim kraj odzyskał niepodległość. Jesienią 1917 r. w ramach I Korpusu Polskiego w Rosji został utworzony 1. Polski Oddział Balonowy. Utworzył go ppłk Hipolit Łossowski, który w wolnej Polsce został Dowódcą Wojsk Lotniczych.
Od początku planował utworzenie wojsk aeronautycznych. Odpowiednio wyszkolonych żołnierzy miał pod dostatkiem, brakowało jednak sprzętu. Ten pojawił się po zdobyciu hali sterowcowej w Poznaniu. W maju 1919 r. zorganizowano 1. polową kompanię aeronautyczną, następnie Ruchomy Park Aeronautyczny, który stanowił dla niej zaplecze. W kolejnych miesiącach następowała szybka rozbudowa.
Do początku 1920 r. utworzono trzy Grupy Aeronautyczne, które na froncie przemianowano na bataliony aeronautyczne. W połowie 1920 r. powstał kolejny. Każdy składał się z dwóch kompanii i Ruchomego Parku Aeronautycznego. Dwa pierwsze bataliony brały udział w walkach 4. Armii na Froncie Litewsko-Białoruskim. Trzeci był wykorzystywany na Pomorzu. Tuż przed bitwą warszawską, wraz z IV batalionem zostały połączone w 1. pułk aeronautyczny. Jednak ze względu na manewrowość walk jednostka wzięła udział w walkach jako regularna piechota. Tym sposobem zyskała sobie złośliwy przydomek "pułku aeropiechurów".
W 1939 r. balony nie służyły już do kierowania ogniem artylerii i rozpoznania, a dwa bataliony balonowe miały za zadanie stawiać zapory przeciwko nisko lecącym samolotom. W wojnie obronnej nie odegrały jednak żadnej roli. Już po przegranej kampanii, w Wielkiej Brytanii utworzono Polską Eskadrę Balonową, która została włączona do 945 Dywizjonu Balonów Zaporowych w Glasgow. W 1944 r. wzięła udział w obronie Londynu przed pociskami V-1. Dwa lata później została rozwiązana.
Od tamtej pory polskie wojsko nie posiadało jednostek balonowych. Zmieni się to w 2026 r. Historia zatacza koło i po 80 latach od rozformowania ostatniej jednostki aerostatycznej, do Sił Zbrojnych RP powracają tego typu statki powietrzne.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski