Protesty w całej Ukrainie. Stawiają Zełenskiego pod ścianą
Ukraińska armia zwróciła się do prezydenta o pobór dodatkowych 500 tys. żołnierzy. Z jednej strony, będzie to dość niepopularna decyzja. Z drugiej - Ukraińcy nie mają wyboru.
01.01.2024 18:58
Prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełeński poinformował podczas codziennego briefingu, że Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy gen. Walerij Załużny zwrócił się do niego i parlamentu o zmobilizowanie dodatkowych 450-500 tys. poborowych.
Prezydent waha się i unika jasnej deklaracji. Stwierdził jedynie, że jeśli Rada Najwyższa przedstawi ustawę, która weźmie pod uwagę mobilizację kobiet, to jej nie podpisze. Biuro prasowe poinformowało, że kwestia mobilizacji była na razie omawiana na posiedzeniu Sztabu Naczelnego Wodza z udziałem prezydenta, Naczelnego Dowódcy i Szefa Sztabu Generalnego gen. Serhij Szaptała.
Prezydent Zełeński dodał, że sama mobilizacja jest tylko jednym z problemów. Należy przede wszystkim rozwiązać kwestię rotacji i urlopów dla walczących. Od końca października dochodzi bowiem w całej Ukrainie do protestów, w których rodziny żołnierzy domagają się zwiększenia częstotliwości rotacji i demobilizacji po 18 miesiącach służby.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Żołnierze na froncie są przemęczeni i nie mogą liczyć na dłuższą chwilę odpoczynku. Jest to o tyle istotne, że żołnierze nie są pierwszej młodości. Ze względu na chęć ochrony młodych mężczyzn mobilizowane mogą być wyłącznie osoby, które ukończyły 27. rok życia. Dlatego średnia wieku na froncie wynosi aż 40 lat. Tacy żołnierze dłużej się regenerują.
Rotacja
Kluczowa w tym momencie jest rotacja jednostek, które walczą na pierwszej linii. Obecnie pięciobatalionowa brygada do walki wystawia jednorazowo trzy batalionowe grupy bojowe, z których jedna walczy, druga stanowi wsparcie, które ma wejść do boju w razie potrzeby operacyjnej. Trzecia z kolei odpoczywa, a dwa kolejne znajdują się w odtworzeniu albo na dłuższym odpoczynku.
Zobacz także
Cykl zmian w trzech pierwszych batalionach wynosi trzy-cztery dni, co pozwala pozostałym dwóm odpocząć przez dwa tygodnie. Brygady z kolei zmieniają się w zależności od potrzeb. Zwykle co dwa miesiące, choć zdarza się, że na spokojniejszych odcinkach brygady spędzają ponad pół roku.
Np. pod Awdijiwką żołnierze z 110. Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej z Korpusu Rezerwowego bronią miasta już od roku. Dlatego dowódcy odcinka apelują, aby pod miasto ściągnąć brygady znajdujące się dotychczas w rezerwie, w tym choćby jeszcze jedną samodzielną brygadę artylerii, aby dać możliwość odpocząć przemęczonym żołnierzom.
W ten sposób Ukraińcy mogą dłużej prowadzić działania z wyższą tolerancją na straty sprzętowe i osobowe. Na dłuższą metę tego typu tryb życia powoduje duże zmęczenie żołnierzy. Nie mają za bardzo innego wyboru, ponieważ brak wsparcia powietrznego i duże zagęszczenie przeszkód inżynieryjnych wymusza tego typu taktykę. Powoduje to głównie przemęczenie rosyjskich oddziałów, które nie rotują tak często, jak robią to Ukraińcy.
Oddech
Przed wojną we wszystkich rodzajach sił zbrojnych Ukraińcy posiadali 300 tys. żołnierzy. W rezerwie było około miliona, z czego ok. 100 tys. wyszkolono już po reformie z 2016 r. Dziś Siły Zbrojne Ukrainy liczą ok. 750 tys. żołnierzy.
Powołanie dodatkowego pół miliona żołnierzy pozwoli częściej rotować brygadami i zwolnić do cywila weteranów, którzy zostali powołani do wojska w pierwszej fali mobilizacji wiosną 2022 r. To jednak będzie dopiero możliwe za kilka miesięcy. Ukraińcy mają problem z wyszkoleniem żołnierzy na odpowiednim poziomie.
Dlatego armia skłania się do zwalniania nie po 18 miesiącach, a po 24, a nawet - 36. Tak, aby doświadczeni żołnierze pozostali jak najdłużej na froncie. Pozwoliłoby to na wyszkolenie zmobilizowanych do poziomu, który pozwoliłby na spokojną rotację i stopniowe wprowadzanie do linii mniej doświadczonych żołnierzy.
Sztab Generalny podkreśla, że potrzebny jest obecnie skokowy wzrost liczebności armii, jak to miało miejsce w trzech pierwszych miesiącach wojny, ponieważ Rosjanie znów planują mobilizację. Nie będzie to jednak proste. Komisje poborowe przestały sobie radzić z poborem po fali aresztowań dowódców okręgowych komisji w związku z korupcją.
Co na to Rosjanie?
Wydaje się, że ukraińskie plany mobilizacyjne są odpowiedzią na informacje docierające z Federacji Rosyjskiej. W sierpniu szef ukraińskiego wywiadu gen. por. Kyryło Budanow mówił, że Kreml planuje zmobilizować jeszcze przynajmniej 450 tys. rezerwistów. Wywiad ocenia, że docelowo może zostać powołanych nawet 700 tys. ludzi.
Na razie jest to tzw. ukryta mobilizacja. Moskwa nie ogłosiła jej oficjalnie, a prowadzą ją lokalne komisje poborowe w obwodach i republikach. Według amerykańskiego Instytutu Badań nad Wojną obecnie karty mobilizacyjne trafiają głównie do Buriatów, Jakutów i Ujgurów, a także narodów kaukaskich.
"Po raz kolejny na front jako mięso armatnie trafią zwykli obywatele - mieszkańcy regionów rosyjskich, a zza ich pleców będą ich pchać na śmierć kaci Kadyrowa" - napisał w komunikacie ukraiński wywiad.
Obie strony obecnie nie mają wyboru. Rosjanie ze względu na duże straty muszą uzupełniać stany. Z kolei Ukraińcy muszą w końcu nie tylko rotować przemęczonych żołnierzy, ale także zwiększyć stan osobowy oddziałów. Brak znacznej przewagi liczbowej był jednym z powodów niepowodzenia podczas letniej kontrofensywy. Jeśli chcą przechylić szalę w przyszłym roku na swoją stronę, muszą powołać kolejnych obrońców.
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski