Z czym musi się zmierzyć nowy szef MON? "Nie mamy czasu"
Przed Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, nowym szefem resortu obrony pojawia się szereg wyzwań, z którymi przyjdzie się zmierzyć. Mariusz Błaszczak pozostawił po sobie wiele niejasności.
Szef Polskiego Stronnictwa Ludowego został mianowany ministrem Obrony Narodowej. Stanie przed dość trudnym zadaniem. Choć Błaszczak nie zaniedbał resortu i do stajni Augiasza mu daleko, tak sporo kukułczych jaj pozostało. Jaj, z którymi należy coś zrobić, ponieważ w końcu zaczną śmierdzieć. Przede wszystkim te związane z zakupami prowadzonymi w ostatnich miesiącach.
- Tutaj sprawa jest prosta i skomplikowana zarazem – mówi dr Michał Piekarski, specjalista ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Wrocławskiego. - Działania poprzedniej ekipy, dalekie od transparentności, sprawiły, że niezbędny jest audyt - zarówno planów rozwoju armii, zakupów jak i innych działań - w tym zwłaszcza polityki kadrowej i reagowania w sytuacjach kryzysowych: na przykładzie Przewodowa i Bydgoszczy.
Podobny audyt wykonał Błaszczak po przejęciu resortu od Antoniego Macierewicza. Wówczas audytorzy dokładnie sprawdzili postępowania przetargowe i decyzje, jakie podejmował minister. Wyniki nie ujrzały światła dziennego, choć zapowiadano transparentność. Osoby związane z MON twierdzą, że wyszedł tak źle, że zdecydowano się go utajnić.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Ideałem byłoby wydanie raportu otwarcia lub białej księgi polskiej obronności zawierającej zarówno opis tego, co się działo w latach poprzednich jak i własnych planów i zamierzeń – zauważa dr Piekarski. - Opinia publiczna ma prawo wiedzieć, dlaczego zamierzamy wydać spore pieniądze na armię. Ideałem są rozwiązania znane choćby z państw skandynawskich, że przypomnę sprawę przetargu na samoloty bojowe u Finów. A tam, gdzie okazałoby się, że jest podejrzenie złamania prawa - wykorzystać środki prawa karnego – dodaje stanowczo.
Zaniedbana flota
Jednym z nielicznych postępowań, które przeprowadzono od początku do końca zgodnie ze sztuką był Miecznik. Ten program umożliwi zdobycie nowych zdolności Stoczni Wojennej PGZ. Wybór wykonawcy też raczej nie dziwi. Wybrano najtańszą ofertę i nieniemiecką. Obie kwestie były kluczowe dla PiS.
- Po pierwsze, bezwzględnie należy dokończyć program Miecznik – ocenia dr Piekarski. - W tym momencie faktycznie nie mamy czasu - tracimy elementarne zdolności do działań na morzu i to jest ostatni dzwonek przed wycofaniem fregat typu Oliver Hazard Perry.
Niestety, nie wszystkie programy morskie były prowadzone tak rzetelnie. Audyt powinien objąć postępowania na okręty podwodne, ratownicze i śmigłowce AW101, które budzą znaczne wątpliwości. Wszystkie postępowania były prowadzone chaotycznie i nie do końca zgodnie ze sztuką
- Przez ostatnie lata zawalono sprawę pozyskania okrętów podwodnych – zauważa dr Piekarski. - Pozyskanie okrętów w programie Orka oznacza odbudowę naszych zdolności, które powoli tracimy. Tyle dobrego, że są jeszcze kadry. Stąd też drugim priorytetem musi być ten program.
- Po trzecie, program Ratownik, który dotyczy także zdolności do prac podwodnych na przykład przy infrastrukturze krytycznej. Po czwarte, lotnictwo morskie – podkreśla naukowiec.
Największa armia w Europie
Mariusz Błaszczak stwierdził, że potrzebuje dwóch lat, aby stworzyć najsilniejszą armię lądową w Europie. Jej budowę zaczął jednak od złej strony i postawił akcenty nie tam, gdzie zrobiliby to fachowcy. Wojskowe powiedzenie mówi, że amatorzy rozmawiają o taktyce, profesjonaliści o logistyce. Minister o logistyce zapomniał.
Nadal brakuje sprzętu inżynieryjnego, mostów towarzyszących, wozów załadowczych, systemów łączności, w tym węzłów na poziomie brygady i dywizji. Zaczął za to zamawiać uzbrojenie, to bowiem lepiej wygląda jako tło do politycznych wystąpień i jest namacalnym dowodem na wzmacnianie potencjału armii.
- Tutaj pierwszą rzeczą jest weryfikacja planów poprzedników. Czy musimy mieć sześć dywizji po cztery brygady? - pyta ekspert. Może lepiej mieć cztery, ale bardzo silne i np. piątą rezerwową?
Z jednej strony wojsko trapią problemy kadrowe, z drugiej MON chwali się kolejnymi dziesiątkami żołnierzy w linii, choć nie istnieje żaden konkretny plan rozwoju Sił Zbrojnych.
- To są pierwsze kwestie, jakie determinują dalsze zakupy. Czeka nas wymiana bojowych wozów piechoty, czołgów, artylerii, odbudowa obrony przeciwlotniczej – wymienia dr Piekarski. - I tutaj jasnym punktem są programy Narew i Mała Narew, strategicznie ważny jest też system przeciwpancerny Ottokar-Borzoza.
- Plany rozwoju Wojsk Lądowych powinny także uwzględniając doświadczenia z Ukrainy. I tu pojawia się kwestia pozornie drobna, ale ważna. Indywidualne wyposażenie i oporządzenie - każdy żołnierz, także rezerwy, powinien mieć możliwość otrzymania przyzwoitego umundurowania, także zimowego i oporządzenia na miarę XXI wieku.
Niestety wyposażenie osobiste żołnierza nadal pozostawia wiele do życzenia. Żołnierze nadal nie posiadają zimowych kurtek i kupują własnym sumptem. To samo tyczy się kamizelek z wkładem balistycznym, które przysługują co piątemu żołnierzowi.
Dla żołnierza osobisty komfort jest niezwykle ważny, dlatego min. Kosiniak-Kamysz powinien potraktować ten obszar priorytetowo, aby nie powtórzyła się sytuacja z czasów Macierewicza, kiedy brakło nawet mundurów i butów.
Jajka w powietrzu
Dość sporo kukułczych jaj Błaszczak podrzucił swojemu następcy w kwestiach lotniczych. Zwłaszcza w przypadku zakupów śmigłowców. Po zerwaniu umowy na zakup H225M Caracal i upadku koncepcji jednej platformy ministrowie PiS zapowiadali, że śmigłowce kupią taniej, szybciej i w większej ilości niż poprzednicy.
Ostatecznie program śmigłowcowy złapał przynajmniej pięć lat opóźnienia. Do 2022 r. zamówiono zaledwie osiem maszyn. Dopiero lipcu ubiegłego roku minister Błaszczak ogłosił podpisanie umowy na 32 śmigłowce wielozadaniowe AW149. Z kolei w lipcu tego roku zapowiedział zakup takiej samej ilości S-70i.
- Ogromnym wyzwaniem będą programy śmigłowcowe, także gdy chodzi o pozostałe rodzaje sił zbrojnych. Powinniśmy mieć trzy - cztery typy śmigłowców: lekki, średni wielozadaniowy, ciężki transportowy i bojowy, a ewentualne odstępstwa powinny być bardzo rzadkimi wyjątkami.
Tymczasem typy się mnożą i nowy szef MON będzie musiał się przyjrzeć prawidłowości i słuszności zakupów tak wielu różnych typów. A to dopiero początek.
Niezwykle istotny jest także zakup maszyn wczesnego ostrzegania, rozpoznania radioelektronicznego i samolotów transportowo-tankujacych.
- W zakresie obrony przeciwlotniczej kluczowe jest dokończenie programu Wisła i pozyskanie aerostatów obserwacyjnych. To duża zdolność na czas pokoju i konfliktu. Wreszcie, bezzałogowce. Tutaj znów, ideałem byłaby długoterminowa strategia, uwzględniająca także inne rodzaje sil zbrojnych i inne rodzaje służb. Bo np. dronów potrzebuje też policja czy SG. I to różnych klas – wymienia dr Piekarski.
Kosiniak-Kamysz nie będzie musiał się przejmować w znaczniej mierze modernizacją sił uderzeniowych. Niedługo rozpoczną się dostawy samolotów wielozadaniowych F-35 i FA-50.
Ciężki spadek
Przede wszystkim należy poprawić przejrzystość działań ministerstwa. Min. Błaszczak utajnił wszystkie możliwe działania resortu, co budzi uzasadnione podejrzenia o klarowność i uczciwość działań. MON jako jedyne ministerstwo nie posiadało rzecznika prasowego, a na pytania dziennikarzy odpowiadało bezosobowo Centrum Operacyjne MON, które odpowiadało często nie na temat, albo bardzo ogólnikowo.
Problematyczna może być także współpraca z gen. Wiesław Kukuła, od niedawna szefem Sztabu Generalnego i człowiekiem Antoniego Macierewicza i prezydentem Andrzejem Dudą. Zwłaszcza w kontekście planowanych reform.
Niezwykle ważnym będzie także dobór współpracowników. O ile wiceministrowie zostali dobrani z klucza partyjnego, tak doradcy i sekretarze stanu powinni być fachowcami. W innym przypadku ministrowi może grozić powielanie błędów poprzedników.