B. szef biura prasowego sejmu wygrał proces z MON
Minister Obrony Narodowej ma zamieścić na łamach gazet ogłoszenie z wyrazami ubolewania wobec byłego szefa biura prasowego sejmu Jarosława Szczepańskiego za podanie w raporcie z weryfikacji WSI jego nazwiska jako agenta - orzekł warszawski sąd okręgowy.
Mocą wyroku MON ma ogłosić ubolewanie za "bezpodstawne" umieszczenie nazwiska Szczepańskiego w raporcie, dokonane na podstawie "wątłego materiału dowodowego" - w "Rzeczpospolitej", "Dzienniku" i "Gazecie Wyborczej" oraz na antenie TVP, TVN i Polsatu.
Sąd uwzględnił pozew Szczepańskiego wobec MON za informacje o nim z raportu. Wyrok jest nieprawomocny. Pełnomocnik MON mec. Mirosław Moch już zapowiedział, że będzie wnosił apelację. To kolejny już taki wyrok z powództwa osoby opisanej w raporcie.
Raport z weryfikacji WSI - ujawniony w lutym 2007 r. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a sygnowany przez szefa komisji weryfikacyjnej WSI Antoniego Macierewicza - głosił, że w latach 2000-02 Szczepański, jako wiceszef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, informował WSI o planach zmian personalnych w zagranicznych placówkach TVP, a po odejściu z TVP był gotów do infiltracji m.in. "Rzeczpospolitej" lub "Wprost", bądź też "innej związanej z jego profesją instytucji".
Szczepański (działacz opozycji w PRL, wiceszef TAI w latach 2000-2002, rzecznik TVP za prezesa Jana Dworaka) zaprzeczył temu i pozwał MON za raport, żądając przeprosin. Mówił, że jego znajomy oficer wojska prosił go, by przywiózł z wycieczki nad Bajkał wszystkie możliwe mapy. "Kupiłem je w księgarni" - mówił Szczepański, dodając, że nie wiedział, iż wykonuje zadanie WSI.
"Nie wiem, dlaczego informacje o mnie zawarto w raporcie. One podważają moją wiarygodność dziennikarza i 30-letni dorobek zawodowy" - mówił Szczepański przed sądem. Zaprzeczył, by wiedział cokolwiek o jakimś nadanym mu pseudonimie, jak też, by typował dla WSI kandydatów na współpracowników. Dodał, że w ramach obowiązków co pół roku przedstawiał dyrektorowi TAI opinię dla prezesa TVP o pracy korespondentów zagranicznych telewizji. Mówił też, że napotkał "duże opory", gdy chciał, by na misje zagraniczne z MON zaczęli wyjeżdżać także inni dziennikarze niż ci, którzy "stale i od lat" tam wyjeżdżali.
Według Macierewicza powód był dobrowolnym tajnym współpracownikiem WSI. Opierał to na teczce pracy "Trevora" (gdzie są m.in. dokumenty podpisane przez Szczepańskiego), aktach postępowania weryfikacyjnego żołnierza WSI (który ujawnił, że Szczepański był jego współpracownikiem). Dodał, że są dowody wynagradzania "Trevora", przezeń podpisane. Powód replikował, że rzekome wynagrodzenie to zwrot za mapy.
W uzasadnieniu wyroku sędzia Iwona Wiktorowska podkreśliła, że w sądowych zeznaniach świadków Macierewicza i Sławomira Cenckiewicza (b. historyk IPN i członek komisji weryfikacyjnej) jest "wiele sprzeczności, niekonsekwencji i niejasności", co nakazało uznać, że zeznania te nie mogą udowodnić tezy wskazanej w raporcie na temat Szczepańskiego.
Sąd stwierdził też, że po tym, jak Trybunał Konstytucyjny zakwestionował legalność procedury w Komisji Weryfikacyjnej, raport przewodniczącego komisji nie może być traktowany jako pełnowartościowy dokument urzędowy, który z mocy prawa jest prawdziwy. "Naruszono więc dobra osobiste powoda i za to należy mu się ochrona prawna. Treści dokumentu urzędowego nie można zmienić, należało więc nakazać MON zamieszczenie oświadczeń w prasie i telewizji" - mówiła sędzia Wiktorowska.
Niedawno Sąd Apelacyjny w Warszawie orzekł prawomocnie, że b. wiceszef komisji likwidacyjnej WSI Piotr Woyciechowski ma przeprosić Szczepańskiego za swe słowa, że jako agent WSI miał on proponować WSI do werbunku dziennikarzy, m.in. Waldemara Milewicza. SA zmienił wyrok sądu I instancji, który w 2010 r. oddalił jego pozew wobec Woyciechowskiego (może on jeszcze wnieść kasację, ale wyrok wykonać musi). W 2008 r. Szczepański zrezygnował z funkcji szefa biura prasowego Sejmu. O dymisję prosił go ówczesny marszałek Bronisław Komorowski. Wśród powodów, które o tym zdecydowały, miało być m.in. wejście Szczepańskiego na salę obrad w czasie tajnych obrad.
Wiele osób opisanych w raporcie poszło do sądów. MON przeprosił już m.in. b. posła SLD Jana Sieńkę, b. wiceministra w kancelarii premiera Jerzego Buzka, Jerzego M. Nowakowskiego, b. szefa PKOl Piotra Nurowskiego (zginął w katastrofie smoleńskiej). Sam Macierewicz wygrywa procesy mu wytaczane. Od 2007 r. warszawska prokuratura prowadzi śledztwo ws. domniemanego przekroczenia uprawnień przez autorów raportu oraz zniesławienia osób w nim wymienionych.
W 2008 r. Trybunał Konstytucyjny uznał za sprzeczne z konstytucją m.in. pozbawienie osób z raportu prawa do wysłuchania przez komisję weryfikacyjną, prawa dostępu do akt sprawy oraz odwołania do sądu od decyzji o umieszczeniu w raporcie. L. Kaczyński po tym wyroku TK zdecydował nie ujawniać przygotowanego przez Macierewicza aneksu do raportu.