Awaryjne lądowanie samolotu z Polakami w Etiopii. "Trzeba tę sprawę dokładnie zbadać"
Lecący z Kenii do Warszawy samolot linii Enter Air z Polakami na pokładzie lądował awaryjnie w Etiopii. Podczas lotu załoga miała przekazać pasażerom, że jeden z silników uległ uszkodzeniu. - Jest rozbieżność między tym, co mówią linie lotnicze, a co my usłyszeliśmy na pokładzie - mówi Wirtualnej Polsce pasażer Patryk Gorgol, chwaląc jednocześnie reakcję polskich władz.
Samolot z polskimi turystami spędzającymi wakacje w Kenii miał odlecieć w piątek o godzinie 20:45 z lotniska w Mombasie. Start jednak znacznie się opóźnił, ponieważ z maszyny zaczął ulatniać się dym.
- Zostawiliśmy bagaże i przeprowadzono szybką ewakuacją, bo pojawił się dym. Następnie czekaliśmy około trzech godzin, po czym poinformowano nas, że wszystko jest w porządku i możemy wsiadać. Gdy wsiedliśmy do samolotu i zaczęliśmy przygotowywać się do startu, usłyszeliśmy, że maszyna jest w pełni sprawna, a także, że część bagaży zostaje w Mombasie. Już samo to spowodowało, że ludzie zaczęli tracić zaufanie do załogi - mówi w rozmowie z WP Patryk Gorgol, jeden z pasażerów.
Po tym, jak pasażerowie wrócili na pokład, między grupą osób a personelem doszło do kłótni. - Niektórzy twierdzili, że nie są pewni sprawności samolotu oraz nie chcą zostawić bagaży, bo boją się, że ich nie odzyskają. Potem wszyscy już usiedli, bo załoga powiedziała, że tamci albo zostają, albo wychodzą. Po starcie wszystko wyglądało w porządku. Po dwóch godzinach załoga poinformowała nas, że straciliśmy prawy silnik - relacjonuje Polak.
Następnie pojawił się komunikat, że konieczne będzie lądowanie awaryjne. Pasażerowie szybko zostali przeszkoleni, w jaki sposób mają się zachować. - Widać było, że ludzie są bardzo zdenerwowani. Tak samo wyglądali też członkowie załogi. Jeśli teraz linie lotnicze mówią, że to w zasadzie była błaha sprawa, mnie to dziwi - mówi nam polski pasażer. Ostatecznie maszyna wylądowała w stolicy Etiopii Addis Abebie.
Zobacz też: Uciekli przed talibami. Polityk, o ich przyszłości w Polsce
Awaryjne lądowanie samolotu. Polak apeluje do linii lotniczych
Zdaniem pana Patryka sprawa incydentu, do którego doszło w nocy z piątku na sobotę powinna zostać szczegółowo przeanalizowana. - Trzeba tę sprawę dokładnie zbadać, powinno to zostać całkowicie wyjaśnione, a nie zamiatane pod dywan czy tuszowane. Na całe szczęście nic się nie stało - przekonuje z ulgą turysta.
- Mam nadzieję, że zostaną wyciągnięte wnioski na przyszłość, żeby takich sytuacji już więcej nie było - dodaje. - Jest rozbieżność między tym, co mówi Enter Air, a co my usłyszeliśmy na pokładzie - podkreśla.
Polak pochwalił natomiast reakcję polskich władz, którą ocenił jako "bardzo pozytywną". - Pomagała nam osoba zarówno z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, jak i konsulatu. Zapewnili nam etiopskie wizy i doglądali na miejscu. Dzięki nim mogliśmy opuścić lotnisko - tłumaczy Patryk Gorgol.
Polscy turyści lądowali awaryjnie w Etiopii. Oświadczenie Enter Air
W opublikowanym w sobotę rano oświadczeniu linię Enter Air przekazały, że samolot 737-800 ze 167 pasażerami na pokładzie "z powodu błędnych wskazań na jednym z silników w czasie lotu z Mombasy do Warszawy musiał zgodnie z procedurą wylądować w Etiopii".
"Ponieważ nie wiemy jeszcze, jaka była przyczyna i czy samolot jest sprawny do lotu, po pasażerów wysyłamy z Polski drugi samolot. Na lotnisku w Mombasie przed wylotem tej maszyny miał miejsce osobny przypadek, którego przyczyną było pojawienie się dymu w bagażniku, pochodzącego najprawdopodobniej z jednego z bagaży" - dodano w oświadczeniu.
Przewoźnik zapewnił, że obecnie sprawdzane są dokładne przyczyny problemu.
Przeczytaj również: Awaryjne lądowanie w Rosji. Samolot stanął w płomieniach