Awaria limuzyny Emmanuela Macrona. Marek Sawicki komentuje
- Trudno się dziwić, że Emmanuel Macron korzysta z pojazdu własnych służb, a nie polskich. Wiemy, że jeśli chodzi o usługi transportowe, SOP wielokrotnie zawodził. Widać wyraźnie, że zaufanie po obu stronach jest ograniczone - że Macron nie do końca ufał prezydentowi, premierowi i jego służbom - mówił Marek Sawicki (PSL) w programie "Tłit", komentując awarię limuzyny prezydenta Francji. Skomentował również spotkanie Macrona z Małgorzatą Kidawą-Błońską.
A z drugiej strony jak w ogóle wsp… Rozwiń
Transkrypcja:
A z drugiej strony jak w ogóle współpracować? Jak mówić o wielkich porozumieniach, kiedy prezydent Francji nawet nie ufa naszym służbom?
I woli limuzynę czy samochód nieopancerzony od ambasadora, niż limuzynę od SOP-u.
Panie redaktorze, problem polega na tym, że prezydent Stanów Zjednoczonych jak przyjeżdża do Polski, też przywozi swoje samochody.
I nawet jeśli zawieszają się na wysokich progach naszych, że tak powiem urzędów i budynków administracyjnych, to wcale nie odstrasza kolejnego prezydenta do tego, żeby własne limuzyny przywoził.
Więc tutaj też trudno się dziwić, że Macron korzysta z pojazdu własnej ambasady, własnych służb, a nie służb polskich.
Tym bardziej, że wiemy doskonale, że jeśli chodzi o akurat usługi transportowe, to SOP wielokrotnie zawodził.
No właśnie, ale dla niektórych to będzie tylko potwierdzenie, że z tymi francuskimi samochodami to wie pan co.
Oczywiście każdy samochód ma prawo się zepsuć, więc tutaj może to reklama, może anty-reklama. Dla jednak marki tak, dla drugiej nie, ale...
No, ale na pewno jest to anty-reklama dla SOP-u, bo taki komunikat poszedł w świat. Że prezydent Francji wolał zwykły samochód od ambasady, niż obstawę SOP-u.
To widać wyraźnie, że zaufanie po obu stronach jest ograniczone. Że prezydent Francji nie do końca przyjeżdżając tutaj, ufał i prezydentowi, i premierowi, i jego służbom.
To w takim razie, jak budować to zaufanie? Kiedy prezydent Francji robi chyba trochę taki afront i spotyka się potencjalnie z przyszłą panią prezydent - z Kidawą-Błońską.
Panie redaktorze, to nie jest żaden afront. Każdy przyjeżdżający polityk, liczący się polityk w Europie czy w świecie.
Jeśli przyjeżdża do jakiegoś państwa, to też chce się spotkać z przedstawicielami różnych nurtów politycznych, także opozycji.
I tutaj nic dziwnego, że prezydent Macron chociażby w świetle tej całej dyskusji w Polsce o praworządności, spotkał się z panią wicemarszałek, która przypomnę - była także marszałkiem Sejmu.
Więc doświadczenie jej i rozmowa z nią dla prezydenta o sytuacji Polski jest także istotna.
Ale chyba jest panu tak trochę przykro, że Kidawa-Błońska ma zdjęcie z Macronem, a Kosiniak-Kamysz nie ma.
Panie redaktorze, to prezydent Macron wybiera sobie, że tak powiem rozmówców i partnerów, więc nie jest mi przykro.
Nie jest mi przykro. Nie sądzę, żeby akurat miał ochotę spotkać się ze wszystkimi, że tak powiem przedstawicielami opozycji.
Więc wybrał przedstawiciela największej partii. Dla mnie jest to zrozumiałe opozycyjnie.