Autor książki o Lechu Wałęsie: jestem przyzwyczajony do tego, że funkcjonariusze SB mają w domach materiały na temat różnych spraw
- Koniec III Rzeczpospolitej! - żartuje dr Piotr Gontarczyk, politolog, historyk, współautor książki "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii" (napisanej razem ze Sławomirem Cenckiewiczem), zapytany o to, jak ocenia rewelacje wokół znaleziska dokonanego w domu gen. Kiszczaka, a mianowicie dokumentów, które mają dotyczyć TW "Bolka".
We wtorek wieczorem do Instytutu Pamięci Narodowej zgłosiła się Maria Kiszczak, wdowa po generale, która twierdziła, że jest w posiadaniu dokumentów dotyczących tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie "Bolek". Jak relacjonował prezes IPN Łukasz Kamiński, Maria Kiszczak proponowała sprzedaż akt, które były w posiadaniu jej męża, a jako dowód, że te istnieją, przedstawiła zapisaną dwustronnie kartkę, będącą raportem ze spotkania z "Bolkiem".
W chwili, gdy Wirtualna Polska kontaktowała się z dr Gontarczykiem, wciąż trwały czynności podjęte przez prokuratora IPN i policji w domu Kiszczaków.
- To nie jest dla mnie kuriozalne wydarzenie. Ja od 20 lat jestem przyzwyczajony do tego, że byli funkcjonariusze SB mają w domach materiały na temat różnych spraw. To jest dla mnie rzecz zupełnie oczywista i normalna, chociaż nie było namacalnego, publicznego, potwierdzenia tego - komentuje dr Gontarczyk.
Autor książki o Lechu Wałęsie na razie nie chce spekulować, co mogą zawierać te dokumenty. - Nie mogę się podzielić domysłami, co tam może być. Tam może być wszystko. Dopóki nie przeczytam dokumentów, ekspertyz grafologicznych, nie dowiem się czy są to oryginały, czy są to kopie, ciężko cokolwiek powiedzieć - mówi.
Pytany o samą sytuację, w której wdowa po gen. Kiszczaku zgłasza się do IPN z takimi dokumentami, nie kryje rozbawienia. - Przepraszam, za swój wesoły nastrój, ale jak dzieją się takie rzeczy... My po publikacji książki dostaliśmy tak w tyłek, że naprawdę było nam ciężko, a teraz żona Kiszczaka chce sprzedać kwity, pewnie jeszcze oryginały, w sprawie "Bolka", które były schowane w szafie - odpowiada.
- To świadczy o poziomie elit intelektualnych Polski Ludowej, generale Kiszczaku, Jaruzelskim. Jeżeli taka pani przyszła do IPN-u i chciała sprzedawać dokumenty... Trudno tutaj o lepszą wizytówkę ekipy, która rządziła Polską Ludową. Ale także tego, że takie sprawy mogą się odbywać po tylu latach trwania III RP - dodaje.