ŚwiatAustriackie MSW: Alexander Van der Bellen wygrał wybory prezydenckie

Austriackie MSW: Alexander Van der Bellen wygrał wybory prezydenckie

• MSW: Van der Bellen wygrał wybory prezydenckie w Austrii

• Według pierwszych prognoz w wyborach zwyciężył Norbert Hofer

• Komisja Wyborcza przedstawi oficjalne wyniki jeszcze w poniedziałek

23.05.2016 | aktual.: 17.08.2016 14:00

Niezależny kandydat, wspierany przez partię Zielonych Alexander Van der Bellen wygrał niedzielne wybory prezydenckie w Austrii, uzyskując 50,35 proc. głosów - poinformowało MSW tego kraju.

72-letni emerytowany profesor ekonomii, były przywódca austriackich Zielonych, Van der Bellen pokonał minimalnie Norberta Hofera, kandydata prawicowo-populistycznej Austriackiej Partii Wolności (FPOe), który otrzymał 49,65 proc. głosów.

Hofer przyznał się do porażki w drugiej turze wyborów, dziękując swoim sympatykom. "Oczywiście jestem dziś smutny, bo chciałem się dla was zająć naszym wspaniałym krajem jako prezydent" - napisał Hofer na swoim koncie na Facebooku.

Agencja Reutera zwraca uwagę, że niewiele brakowało, aby na czele jednego z państw Unii Europejskiej stanął kandydat skrajnej prawicy.

Chociaż lokale wyborcze zamknięto w Austrii w niedzielę o godzinie 17, nie można było jeszcze ogłosić rezultatów, ponieważ wyniki obu kandydatów były bardzo zbliżone. Do zliczenia pozostały setki tysięcy głosów nadsyłanych korespondencyjnie i to one de facto przesądziły o wygranej Van der Bellena.

Rezultaty obu kandydatów były tak bliskie, że nawet oni sami oświadczyli w niedzielę, iż z ogłoszeniem zwycięzcy trzeba poczekać do poniedziałku.

Nowy prezydent Austrii

Van der Bellen, emerytowany profesor ekonomii, był liderem austriackich Zielonych (w latach 1997-2008), ale w wyborach musiał zmobilizować o wiele więcej zwolenników niż swój własny elektorat. Zrobił to, prowadząc kampanię nakierowaną na centrum sceny politycznej i występując jako kandydat niezależny, popierany przez Zielonych. Barwą jego kampanii był zresztą żółty, a nie zielony.

W pierwszej turze wyborów, w której był faworytem, niespodziewanie zajął drugie miejsce, daleko za Hoferem. Potem powiedział, że pomiędzy dwoma głosowaniami poczuł przypływ energii, który pozwolił mu wygrać. Ale AFP pisze, że w grę mógł chodzić inny powód wygranej - mniejsze zło, jakim kierowali się niektórzy wyborcy.

- Można się bardzo różnić i zachowywać wzajemny szacunek - powiedział Van der Bellen w poniedziałek w pierwszym wystąpieniu po ogłoszeniu wyników.

W czasie kampanii kolorowe podkoszulki sztabu wyborczego, koncerty organizowane przez komitety poparcia - w tym nawet impreza techno - wydawały się nie pasować do surowej, budzącej respekt osobowości wysokiego 72-latka, wiecznie z trzydniowym zarostem. Ale kampania była niezwykle skuteczna: poparło go wielu intelektualistów i osobistości świata politycznego i artystycznego. Raz Hofer mu to wypomniał, rzucając: "pan ma elitę, a ja mam ludzi".

Prezydent-elekt broni silnej i sfederalizowanej Unii Europejskiej, popiera małżeństwa homoseksualne i generalnie reprezentuje wartości europejskiej intelektualnej lewicy - podsumowuje agencja EFE.

Podczas kampanii na jego niekorzyść przemawiał język pełen ironii, pewnej arogancji intelektualnej i mała bezpośredniość, co oddalało go od słabiej wykształconych Austriaków.

Konserwatywna Austriacka Partia Ludowa (OeVP) przed wyborami przedstawiała Van der Bellena jako "lewaka przebranego za burżuja", przypominając otwarte stanowisko jego własnej partii, Zielonych, w sprawie przyjmowania uchodźców. Sprawa migrantów była w centrum kampanii.

Sam Van der Bellen twierdzi zresztą, że ma przeszłość uchodźcy: jego ojciec był rosyjskim arystokratą o holenderskich korzeniach, a matka - Estonką. Oboje przed stalinizmem uciekli najpierw do Niemiec a potem do austriackiego Tyrolu, którego zdjęcia Van der Bellen wykorzystywał w kampanii. W tym regionie przyszły prezydent mieszkał do 33. roku życia, by następnie przeprowadzić się do Wiednia.

Wielu analityków postrzega nowego szefa państwa jako kogoś, kto godnie może reprezentować alpejski kraj za granicą, jest uczciwy i będzie w stanie dyskretnie mediować między różnymi siłami politycznymi, głównie rządzącymi w koalicji socjaldemokratami i ludowcami (chadekami).

Podczas kampanii Van der Bellen nie wykluczał bardziej aktywnej interpretacji niektórych kompetencji szefa państwa. Zapewniał np., że nie podpisałby umowy o wolnym handlu między UE a USA (TTIP) w obecnym kształcie, nawet jeśli zatwierdziłby ją parlament. EFE przypomina, że austriacka konstytucja daje prezydentowi prawo do decydowania, komu powierzy misję sformowania rządu i nie musi być to przywódca partii, która zdobyła najwięcej głosów.

Van der Bellen studiował ekonomię na uniwersytecie w Innsbrucku, gdzie w 1970 roku otrzymał doktorat. Był też dziekanem wydziału ekonomii w Wiedniu.

Ma opinię osoby nie do końca pasującej do stereotypu klasycznego polityka-ekologa. Jak pisze EFE, nigdy nie widziano go jeżdżącego na rowerze, a w przeszłości deklarował, że pasjonuje go motoryzacja. Jest nałogowym palaczem.

Ten ojciec dwóch synów zaledwie kilka miesięcy temu po raz drugi się ożenił.

Prezydent Gauck gratuluje Van der Bellenowi

Prezydent Niemiec Joachim Gauck pogratulował wspieranemu przez Zielonych Alexandrowi Van der Bellenowi zwycięstwa w wyborach prezydenckich w Austrii.

"Obejmuje Pan ten odpowiedzialny urząd w czasach wielkich wyzwań dla Europy. Cieszę się, że zamierza Pan jako Europejczyk z przekonania w ramach swoich nowych zadań zabiegać o silną, solidną i w dalszej perspektywie pogłębioną Unię Europejską" - napisał Gauck w depeszy gratulacyjnej opublikowanej na stronie internetowej urzędu prezydenckiego w Berlinie.

Prezydent Niemiec podkreślił, że jak najlepsze polityczne, gospodarcze, kulturalne i społeczne relacje z Austrią "leżą mu na sercu". Określił Van der Bellena "żywym przykładem" bliskich relacji mieszkańców Niemiec i Austrii.

Telewizja publiczna ARD zwróciła uwagę na szybkie opublikowanie depeszy gratulacyjnej.

W Czechach zwycięstwo Bellena odebrane jako pokonanie populizmu

- Gratuluję panu Van der Bellenowi z okazji jego wyboru i cieszę się na dobrą sąsiedzką współpracę - powiedział czeski premier Bohuslav Sobotka z Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (CSSD).

Minister ds. praw człowieka Jirzi Dienstbier (CSSD) również ocenił wybory pozytywnie, twierdząc, że ich rezultat "jest dobry nie tylko dla Austrii, ale całej Europy".

Przewodniczący Izby Deputowanych Jan Hamaczek (CSSD) powiedział, że "Van der Bellen to dobra wiadomość, niemniej nie możemy tracić z oczu powodów, dla których połowa austriackiego społeczeństwa poparła kandydata ultraprawicowego".

Szef MSZ Słowacji: coś robimy źle

Mimo zwycięstwa w wyborach w Austrii wspieranego przez Zielonych Alexandra Van der Bellena, szef słowackiej dyplomacji Miroslac Lajczak wskazał na dobry wynik prawicowo-populistycznego kandydata Norberta Hofera, twierdząc, że "coś musimy robić źle".

- To kontynuacja pewnego trendu - powiedział Lajczak, który jest socjaldemokratą. - Ludzie są rozczarowani tradycyjnymi, standardowymi partiami politycznymi. Naprawdę sądzę, że najwyższa pora, byśmy to przemyśleli, ponieważ najwyraźniej coś musimy robić źle - dodał.

AP pisze, że nawet biorąc pod uwagę przegraną Hofera, jego dobry wynik odzwierciedla poparcie dla antyestablishmentowych partii w Europie, kosztem partii umiarkowanych. Ilustracją niezadowolenia wyborców ze status quo - pisze AP - jest także odpadnięcie w pierwszej rundzie wyborów w ub. miesiącu kandydatów socjaldemokratów i konserwatystów.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (129)