ŚwiatAtak rakietowy USA na domniemanego terrorystę. Pentagon ma wątpliwości

Atak rakietowy USA na domniemanego terrorystę. Pentagon ma wątpliwości

Niejasności wokół wydarzeń z 29 sierpnia. Zgodnie ze wstępną analizą uderzenia przeciwko domniemanemu zamachowcowi-samobójcy IS-Ch, nie ma całkowitej pewności co do tego, czy w jego samochodzie znajdowały się jakiekolwiek materiały wybuchowe.

Atak rakietowy USA na domniemanego terrorystę. Pentagon ma wątpliwości
Atak rakietowy USA na domniemanego terrorystę. Pentagon ma wątpliwości
Źródło zdjęć: © East News | WAKIL KOHSAR
oprac. Ewa Walas

06.09.2021 21:02

O sprawie poinformował w poniedziałek "New York Times". Gazeta powołała się na przedstawicieli amerykańskiego resortu obrony. Zgodnie z wewnętrznym dokumentem sporządzonym przez wojskowych, nie ma całkowitej pewności, że działania sił USA z 29 sierpnia był udaremnieniem kolejnego zamachu terrorystycznego na lotnisko w Kabulu.

Poziom prawdopodobieństwa obecności materiałów wybuchowych w samochodzie, na który przeprowadzono atak rakietowy, oceniony jest zaledwie "od możliwego do prawdopodobnego".

Skomplikowany plan zamachu?

Z drugiej strony, dokument opisany przez gazetę ma również wskazywać, że istniały "bardzo silne dowody poszlakowe" dotyczący domniemywanego zamachu.

Gromadzono je przez osiem godzin na podstawie ruchów wykonywanych przez "podejrzany pojazd", a także podsłuchanych rozmów podejrzanych organizatorów zamachu.

Zobacz też: Ośrodek dla uchodźców na poligonie? Przydacz: Musimy być przygotowani

"Z każdą godziną amerykańscy analitycy patrzyli z przerażeniem na to, jak kolejne części planu skomplikowanego zamachu zdawały się układać w jedną całość" - pisze amerykański dziennik.

Zginęły co najmniej 3 osoby

Do dramatycznych zdarzeń doszło 29 sierpnia. Amerykańscy wojskowi mieli otrzymać wcześniej informację o planowanym zamachu. Przez kilka godzin śledzili białego sedana, który w niedzielę rano wyjechał spod budynku podejrzewanego o bycie kryjówką IS-Ch. Około 16 samochód zatrzymał się w nieznanym służbom miejscu, a kilku mężczyzn miało z ostrożnością coś do niego załadować. Niedługo później pojazd zatrzymał się na podwórku na osiedlu niecałe 3 kilometry od lotniska, gdzie kierowca przywitał się z innym mężczyzną.

Amerykanie mieli upewnić się czy w okolicy nie ma osób postronnych a następnie podjąć decyzję o wystrzeleniu z drona MQ-9 Reaper rakiety hellfire z 9-kilogramowym ładunkiem wybuchowym.

Mimo że w momencie wydania rozkazu, na miejscu nie było żadnych cywili, mieli oni pojawić się "kilka sekund później". Zgodnie z raportem USA, życie straciły co najmniej trzy osoby, ale rodzina poszkodowanych twierdzi, że zginęło aż 10 osób, w tym siedmioro dzieci.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)