Artur Ligęska w więzieniu w Emiratach Arabskich. Apel o pomoc
Polak, który robił karierę w branży fitness, od siedmiu miesięcy przebywa w więzieniu w Emiratach Arabskich. Ambasada i MSZ zajmują się sprawą, a bliscy nagłaśniają. Rozpowszechniają apel mężczyzny, który ma być więziony w niehumanitarnych warunkach.
Artur Ligęska wyleciał do Dubaju w październiku 2017 roku. Po koniec kwietnia chciał wyruszyć do Europy, ale na lotnisku w Dubaju usłyszał "Wróć do domu i zastanów się". Tego samego dnia został aresztowany. Powód? Narkotyki, których obecności w jego organizmie późniejsze testy jednak nie wykazały - to historia przedstawiania przez samego Ligeskę. Nagranie z jego apelem w serwisie YouTube zamieściła Agata Bonter. W rozmowie z WP mówi, że sytuacja jest bardzo poważna.
"Bardzo prosimy o pomoc! Chodzi o zdrowie i życie naszego przyjaciela. Artur Ligęska od pół roku przetrzymywany jest w więzieniu w skandalicznych i niehumanitarnych warunkach w Emiratach Arabskich, bez dostępu do leków, całkowicie pozbawiony godności osobistej. Jest w stanie krytycznym. Nie wiadomo, ile jeszcze wytrzyma. Potrzebujemy waszej pomocy! Prosimy udostępniajcie apel gdzie tylko się da, tak żeby dotarł do jak największej liczby mediów, organizacji praw człowieka, władz państwowych. Ceną jest zdrowie i życie naszego przyjaciela" - czytamy w komentarzu do nagrania na YouTubie.
Ligęska w apelu, który nagrał 16 listopada, tłumaczy, że wyleciał do Dubaju, bo "zawaliło mu się życie: zdrowie, związek, brutalnie odebrano mu firmę, próbowano niszczyć dorobek". W Emiratach, jak mówi, szybko odzyskiwał siły, wiarę w siebie, budował życie od nowa". Aż do czasu.
"Jestem od siedmiu miesięcy w więzieniu, a ostatnie dwa trzymają mnie w izolatce w więzieniu w Al-Sadr, na pustyni w Abu Dhabi, bez łóżka, bez materaca, bez prysznica, odizolowany całkowicie od świata. Od pierwszego dnia aresztu notorycznie odmawiane są ważne dla mojego zdrowia leki, rozprawy w sądzie nie odbywają się pomimo planowanych terminów" - mówi na nagraniu Ligęska.
Prosi o udostępnianie jego apelu, na którego przekazanie czekał kilka miesięcy.
Bliscy się martwią
- Znamy się od młodych lat, poznaliśmy się dawno temu, przez wiele lat w takich okolicznościach się widywaliśmy. Potem to był tylko kontakt na Facebooku i czasem się gdzieś spotkaliśmy. Nigdy nie słyszałam, żeby Artur miał coś wspólnego z narkotykami. Zrobił karierę w branży fitness, był dla nas wzorem, radził nam, jak zdrowo żyć. Wiem, że ma problemy zdrowotne i dlatego bardzo się martwię, że żyje w takich warunkach i odmawiają mu podania leków - mówi w rozmowie z WP pani Joanna, koleżanka więzionego Polaka.
Z kolei Agata Bonter zna Ligęskę ponad 20 lat. Twierdzi, że 16 listopada dostała telefon z Emiratów z informacją, że Artur wyprosił u strażnika telefon do swoich znajomych, którzy nagrali rozmowę, i poproszono ją o rozpowszechnienie apelu.
W rozmowie z nami mówi, że Ligęska za granicą też zajmował się branżą fitness. - Pomagałam mu przygotowywać oferty, prezentacje dotyczące tworzenia klubów w tamtych rejonach świata. I w momencie, gdy chciał wyjechać z Emiratów kontakt nam się urwał. Mimo że obiecał, że się odezwie. Próbowałam go szukać ostatnie kilka miesięcy, ale pomyślałam że może chce pobyć sam. Nie zaprzestałam jednak go szukać - zaznacza.
Dodaje, że wie, że sprawa jest poważna. Ma kontakt z bratem Ligęski, ale kontakt z więzionym ma obecnie tylko konsul.
Bonter zdradziła nam, że Ligęska otrzymał adwokata z urzędu, który nie pojawił się na listopadowej rozprawie. Zdaniem naszej rozmówczyni apel Ligęski to "akt desperacji".
Skontaktowaliśmy się z Ambasadą RP w Abu Zabi. Zapewniła nas, że zarówno ona, jak i MSZ znają sprawę. - Od momentu otrzymania informacji o zatrzymaniu, konsul podejmuje na rzecz zatrzymanego obywatela polskiego działania przewidziane przepisami polskimi i emirackimi oraz pozostaje z nim w stałym kontakcie. Konsul RP w Abu Zabi monitoruje postępowanie prowadzone przez emiracki wymiar sprawiedliwości pod kątem dopełnienia określonych prawem procedur - poinformowała.
Ze względu na wrażliwy charakter sprawy i dobro postępowania, nie udziela szczegółowych informacji.
Z narkotykami w Zjednoczonych Emiratach Arabskich nie ma żartów. Za samo posiadanie przy sobie nawet śladowych ilości jakiegokolwiek narkotyku, w tym marihuany, można wylądować w więzieniu na 4 lata, co jest minimalnym przewidzianym wyrokiem.
W Zjednoczonych Emiratach Arabskich za handel narkotykami grozi kara śmierci.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl