ŚwiatArogancja Trumpa ma swoje granice. Odbierze lekcję pokory czy pójdzie na wojnę na wielu frontach?

Arogancja Trumpa ma swoje granice. Odbierze lekcję pokory czy pójdzie na wojnę na wielu frontach?

Donald Trump jest po prostu wściekły. „Spotkamy się w sądzie, chodzi o bezpieczeństwo naszego kraju!” – napisał na Twitterze po tym, jak federalny trybunał apelacyjny odrzucił jego wniosek o przywrócenie zakazu wjazdu muzułmanów do USA. To nie jedyny przypadek, gdy rzeczywistość temperuje wolę potężnego gospodarza Białego Domu.

Arogancja Trumpa ma swoje granice. Odbierze lekcję pokory czy pójdzie na wojnę na wielu frontach?
Źródło zdjęć: © AFP | Saul Loeb

10.02.2017 | aktual.: 10.02.2017 12:22

Zderzenie Trumpa z rzeczywistością musi być bolesne. Sprawowanie władzy rozpoczął od podpisywania dekretów likwidujących dokonania i dziedzictwo znienawidzonego poprzednika, Baracka Obamy. Na fali poczucia wszechwładzy postanowił zrealizować także obietnicę zapewnienia Amerykanom bezpieczeństwa. Stąd zakaz wjazdu do USA dla obywateli krajów muzułmańskich.

Kampania wyborcza pokazała, że Donald Trump nie musi przejmować się protestami ze świata, krytyką mediów a nawet demonstracjami w USA, które potrafi przekuć w sukces. Nie raz wykorzystywał ciosy przeciwników, aby postawić się w roli obrońcy Ameryki przed zakusami międzynarodowych sił i najrozmaitszego lewactwa. Poruszające wywiady z członkami rozdartych rodzin i osobiste dramaty ludzi, którzy nagle stanęli przed zamkniętymi drzwiami do wymarzonej Ameryki nie robiły większego wrażenia ani na nim ani na jego wyborcach.

Obraz
© (fot. WP)

Dotkliwy cios zadały dopiero sądy, które najpierw zablokowały realizację dekretu, a teraz trzej sędziowie ze Seattle jednogłośnie odrzucili apelację Trumpa. Nowy gospodarz Białego Domu nie słynie z uległości. Tym razem także nie zamierza się poddać i zapowiada dalszą walkę w sądach. Będzie ciekawie, a to dopiero początek prezydentury…

System bezpieczników wbudowany w amerykańskie państwo przez ojców założycieli to nie jedyny problem czyhający na nadmiernie pewnego siebie, a może wręcz aroganckiego prezydenta USA. Donald Trump i jego współpracownicy będą musieli zmierzyć się także ze starymi wyjadaczami ze świata.

Świat testuje wolę Trumpa

W rozmowie telefonicznej z prezydentem Chin Xi Jinpingiem potwierdził, że USA będą szanować politykę jednych Chin zakładającą istnienie niepodzielnego państwa chińskiego z Tajwanem włącznie. To dramatyczny zwrot w podejściu Trumpa, który po zwycięstwie w wyborach rozmawiał z prezydentem Tajwanu, czym złamał obowiązującą zasadę amerykańskiej dyplomacji i wywołał wzburzenie w Pekinie.

Takich niemiłych niespodzianek na pewno będzie więcej. Nie brakuje przecież starych wygów i profesjonalistów, którzy radzili sobie z niejednym prezydentem USA i jego pomysłami na reformowanie świata. Przykładem może być premier Izraela, Beniamin Netanjahu, który przetrwał okres niemal wrogich stosunków z Barakiem Obamą i skutecznie torpedował jego inicjatywy pokojowe.

Kolejka chętnych do „ogrywania” Waszyngtonu jest długa i nie przypadkiem często podczas nieformalnych rozmów politycy czy analitycy żartują z „mądrości” amerykańskich kolegów – zwłaszcza tych, którzy przychodzą wraz z kolejną, nową administracją. Szczególnie ciekawa, a dla nas bardzo ważna, będzie rozgrywka z Rosjanami i ich skuteczną dyplomacją, na której czele stoi niekwestionowany mistrz, Siergiej Ławrow.

W polityce międzynarodowej niezwykle kuszące dla Donalda Trumpa musi być użycie siły, czyli ogromnej przewagi militarnej lub ekonomicznej, dla zrównoważenia niedostatków intelektualnych. To podejście także ma poważne ograniczenia. Pierwsza operacja wojskowa zatwierdzona przez Trumpa w Jemenie nie poszła tak gładko, jakby prezydent mógł sobie wyobrazić. Czy słabi terroryści w kraju, którego zwykły Amerykanin nie wskaże na mapie, mogli równać się z jego komandosami? Oczywiście Pentagon ogłosił sukces, ale koszt był poważny – zabity żołnierz elitarnej jednostki, kilku rannych i utracony samolot.

Lekceważenie przeciwnika, nawet pozornie słabego, zawsze jest poważnym błędem. Powiedzenie, że Donald Trump przechodzi właśnie przyspieszony kurs pokory zafundowany przez amerykańskich sędziów, światowych liderów i wrogów USA byłoby nadmiernym optymizmem. Z drugiej strony należałoby trzymać kciuki za Trumpa, albo przynajmniej za ludzi z jego otoczenia, gdyż fiasko tej lekcji oznaczać może lata walki na wielu frontach i niestabilność, za którą w ten czy inny sposób wszyscy zapłacimy.

chinyislamusa
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (46)