Argentyna głosuje po roku gniewu i upadku
Argentyńczycy głosują w niedzielę w wyborach prezydenckich, pierwszych od czasu, gdy pod
koniec 2001 roku protesty spowodowane zapaścią finansów państwa zagroziły wciąż świeżej demokracji argentyńskiej.
27.04.2003 | aktual.: 27.04.2003 11:46
Żaden z pięciu czołowych kandydatów, łącznie z proamerykańskim orędownikiem wolnego rynku, byłym prezydentem Carlosem Menemem, nie zdołał przekonać do siebie ogółu wyborców i sondaże przedwyborcze zapowiadały nierozegraną. Druga tura wyborów, w której zmierzyliby się dwaj zdobywcy największej liczby głosów, odbyłaby się w maju.
Po okresie chaosu w końcu 2001 roku, kiedy w ciągu dwóch tygodni Argentyna miała kolejno pięciu prezydentów, a krajowi groził przewrót wojskowy, tymczasowy prezydent Eduardo Duhalde pokierował przygotowaniami do wyborów i powolnym wychodzeniem gospodarki z największej zapaści od stu lat.
Wielu Argentyńczyków z cynizmem i apatią odnosi się do kandydatów, wywodzących się na ogół z tradycyjnej elity politycznej, którą naród obwinia o katastrofę gospodarczą.
Peroniści, którzy dominowali na scenie politycznej przez pół wieku, zdobywając głosy hasłami populistycznymi, są obecnie podzieleni i mają trzech kandydatów. Oprócz Menema o fotel prezydencki walczy peronista centrolewicowy, gubernator Nestor Kirchner, i lewicowy Adolfo Rodriguez Saa, który w roku 2001, urzędując przez tydzień jako prezydent, ogłosił niewypłacalność Argentyny.
Dwaj inni liczący się pretendenci to ekonomista wolnorynkowy Ricardo Lopez Murphy, zyskujący poparcie klasy średniej, i orędowniczka walki z korupcją Elisa Carrio.
Wielu Argentyńczyków oczekuje, że wygra 72-letni Menem, faworyt biznesu i bogaczy, choć ciążą na nim skandale korupcyjne, które pogrążyłyby większość pozostałych kandydatów. Zwolennicy Menema nazywają go urodzonym przywódcą. Lata 1989-1999, kiedy sprawował urząd prezydencki, były okresem wzrostu gospodarczego i reform wolnorynkowych.
Nowy prezydent Argentyny stanie wobec ogromnych wyzwań. Trwająca cztery lata recesja uczyniła biedakami miliony ludzi, wywołując wstrząs w kraju, który 70 lat temu był jednym z najbogatszych na świecie.
Argentyna jest jednym z największych na świecie producentów pszenicy, soi i wołowiny, ale w ostatnich miesiącach dziesiątki dzieci argentyńskich zmarły z powodu niedożywienia.
Jednak oburzenie na polityków zaczęło słabnąć, bo gospodarka powoli dochodzi do siebie, a dewaluacja peso obniżyła koszty robocizny. Firmy samochodowe i informatyczne znów inwestują. Po 16 miesiącach odblokowano zamrożone konta w bankach, a gospodarka wreszcie odnotowuje wzrost.
Wybory zakończone czyimś wyraźnym zwycięstwem mogłyby przyspieszyć powrót koniunktury. Jednak niektórzy kandydaci obawiają się, że wynik głosowania będzie niejednoznaczny, co może doprowadzić do kontrowersji.
W sondażach różnice między głównymi rywalami są tak niewielkie, że przegrani mogą zakwestionować wynik w sądzie i podważać prawomocność mandatu zwycięzcy.(an)