Aplikacja rozwścieczyła Putina. Agenci postawili szefom Google i Apple w Rosji przerażające ultimatum
Wojna w Ukrainie rozpoczęła się 24 lutego, ale Władimir Putin szykował się do niej od dawna. Nie tylko poprzez wzmacnianie armii, ale też ograniczając swobodę obywatelską Rosjanom. Gdy w platformach Google i Apple pojawiły się aplikacje pomagające w zbieraniu głosów sprzeciwu względem Putina, ten wpadł w furię, a pracownicy FSB grozili jednej z pracownic Google.
12.03.2022 15:59
Informacje o tym, co wydarzyło się w Moskwie we wrześniu ubiegłego roku przedstawił "Washington Post". Z ustaleń gazety wynika, że gdy w Google pojawiła się aplikacja umożliwiającą rejestrowanie głosów sprzeciwu względem Władimira Putina, prezydent Rosji wpadł w szał. Wysłani przez niego agenci Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) pojawili się w siedzibie Google w Moskwie i zażądali usunięcia aplikacji.
Agenci dali Google 24 godziny na decyzję. W innym przypadku szefowa moskiewskiego oddziału miała trafić do więzienia. W tej sytuacji amerykański gigant przeniósł kobietę do hotelu, gdzie zameldowano ją pod fikcyjnym nazwiskiem. Zapewniono jej też dodatkową ochronę. Mimo to, pracownicy FSB pojawili się w hotelowym pokoju, aby przypomnieć jej, że zegar wciąż tyka.
Podobne groźby usłyszało kierownictwo Apple w Rosji, bo aplikacja pojawiła się również na tej platformie. Efekt? W ciągu ledwie kilku godzin po programie nie było śladu w Google Play i App Store.
"Giganci amerykańskiej technologii zostali rzuceni na kolana przez najbardziej prymitywne metody zastraszania, prosto z kremlowskiego podręcznika" - ocenia "Washington Post".
Wojna w Ukrainie. Władimir Putin rozwścieczony internetową aplikacją
Sprawa ujrzała światło dzienne dopiero teraz, po wybuchu wojny w Ukrainie, ale pokazuje, że prezydent Rosji od pewnego czasu intensyfikował działania uderzające w wolność słowa w kraju i ograniczające funkcjonowanie opozycji. Wszystko po to, aby utrzymać władzę na Kremlu.
"Washington Post" przypomina, że w ostatnich miesiącach Władimir Putin umieścił w kolonii karnej lidera opozycji, Aleksieja Nawalnego. Doszło do tego wkrótce po tym, jak próba otrucia Nawalnego zakończyła się fiaskiem. Ponadto, już po wszczęciu wojny w Ukrainie, w Rosji ograniczono funkcjonowanie takich serwisów jak Facebook, Twitter czy Instagram.
Zanim jednak doszło do unieruchomienia niezależnych serwisów społecznościowych, sądy i urzędy w Rosji nakładały kolejne kary na Facebooka i Twittera. Kreml wszedł też w posiadanie narzędzia, które pozwalało blokować działanie popularnych portali.
"Te posunięcia same w sobie były postrzegane jako oznaki popadania Rosji w autorytaryzm, ale też położyły podwaliny pod znane z czasów sowieckich tłumienie wolności słowa, które obecnie ma miejsce w Rosji, podobnie jak wielomiesięczne przygotowania militarne tworzyły grunt pod inwazję na Ukrainę" - twierdzi "Washington Post".
Dość powiedzieć, że po wszczęciu inwazji na Ukrainę, rosyjska Duma uchwaliła prawo, które zakłada karę 15 lat więzienia za rozpowszechnianie "fałszywych" informacji, czyli takich, które są niezgodne z propagandą Kremla. Wystarczy użyć słów "wojna" czy "inwazja" w kontekście sytuacji w Ukrainie, by trafić do celi. Oficjalnie Rosji prowadzi za zachodnią granicą "specjalną operację wojskową".
Wojna w Ukrainie. Putin tęskni za ZSRR
- Każda sensowna, praktyczna droga do sprzeciwu jest systematycznie zamykana. Nie sądzę, że to przesada, gdy mówi się, że Putin tęskni za powrotem do czasów ZSRR - mówi Paweł Chodorkowski, założyciel nowojorskiego Instytutu Współczesnej Rosji, którego ojciec Michaił był jednym z pierwszych rosyjskich oligarchów skazanych na kolonię karną po konfrontacji z Putinem.
Zdaniem Chodorkowskiego, Putinowi zależy nie tylko na odbudowaniu ZSRR w sensie "władzy geopolitycznej", ale też "pod względem całkowitej kontroli wewnątrz państwa".
Wszelkie dowody wskazują na to, że taka strategia działa. Propaganda rosyjska sprawiła, że większość obywateli popiera wojnę w Ukrainie, bo jest przekonana, że ich wojsko wyzwala bratniego sąsiada. Spotkani na ulicy Rosjanie, zapytani o mordowanie ludności cywilnej w Ukrainie, odpowiadają oskarżeniami o propagowanie fake newsów.
Tymczasem z Ukrainy uciekły już ponad 2 mln osób. Rosjanie ponoszą większe straty wśród żołnierzy, niż wynikało z założeń Putina i generałów. Dlatego, jak zauważa "Washington Post", coraz trudniej będzie utrzymywać blokadę informacyjną w społeczeństwie. Sankcje gospodarcze i spora liczba zabitych żołnierzy w końcu trafią do zwykłych obywateli.
Czytaj też: