Apel Moniki Olejnik ws. migrantów. Dziennikarka pojechała do Michałowa
W środę na antenie TVN24 wyemitowano specjalne wydanie "Kropki nad i" o sytuacji na polsko-białoruskiej granicy. Prowadząca program Monika Olejnik udała się do Michałowa, gdzie porozmawiała m.in. z burmistrzem miasta i Jerzym Owsiakiem, który razem z wolontariuszami pomaga na co dzień migrantom. Dziennikarka wystosowała też specjalny apel "do hejterów".
Środowe wydanie "Kropki nad i" przeprowadzono na żywo z Michałowa. Monika Olejnik pojechała na polsko-białoruską granicę, aby porozmawiać z osobami, które od wielu tygodni pomagają migrantom koczującym w podlaskich lasach. W programie wystąpił m.in. burmistrz Michałowa Marek Nazarko.
- Wstawiliśmy czajnik, łóżko, ustawiliśmy punkt pomocy i po prostu powiedzieliśmy głośno, że będziemy pomagać. Od tego jest samorząd, żeby pomagać innym - mówił Nazarko, pytano przez Olejnik o początki akcji pomocowej dla cudzoziemców.
Jak podkreślił, pomagają nie tylko władze miasta, ale też i ogromna część mieszkańców. - Nigdy w życiu nie zdecydowałbym się na kroki, które byłyby przeciwko mieszkańcom. Punkt pomocy poparli wszyscy radni, utworzyli go strażacy. To jest niemożliwe, żeby oni to zrobili przeciw swoim sąsiadom i rodzinom. Taka jest prawda, że wszyscy ludzie w Michałowie chcą pomagać - tłumaczył burmistrz.
Zobacz też: PE odmówił Morawieckiemu. Polityk PiS zniesmaczony
Kryzys na granicy. Burmistrz Michałowa: Koniec Łukaszenki jest bardzo bliski
Prowadząca program zapytała go też o niektóre działania Straży Granicznej i stosowanie przez nich metody push-back. - Ludzie, którzy wykonywali takie rozkazy, zostaną kiedyś pociągnięci do odpowiedzialności. (…) Każdy człowiek ma prawo do błędu, ale instytucja państwowa zawsze musi nieść pomoc - stwierdził Marek Nazarko.
W jego ocenie "koniec Łukaszenki jest bardzo bliski". - Białorusini z natury są bardzo przyjaźni, nie są konfliktowi i oni nie wybaczą Łukaszence, że postawił ich przed całym światem w takiej sytuacji - powiedział polityk.
Głos zabrał też Sławomir Droń z Białowieskiej Akcji Humanitarnej. - Był moment, że nie trzeba było szukać, wszędzie koło Białowieży byli migranci: mężczyźni, kobiety, dzieci. Ci ludzie proszą nas o pomoc, o jedzenie, czasem są całkiem mokrzy - opowiadał działacz.
- Proszę sobie wyobrazić, że siedzę w Białowieży, piję kawę, czy otwieram piwo i odpalam meczyk, a 100 metrów ode mnie ktoś zamarza. Ile mamy żyć w takiej psychozie? Pokażmy, że jesteśmy cywilizowanym krajem - apelował Droń.
Napięta sytuacja przy granicy. "To zamordowaniem naszej miejscowości"
Sławomir Droń również wypowiedział się o polskich strażnikach granicznych. Zaznaczył, że dla większości z nich obecnie sytuacja na granicy z Białorusią jest niezwykle ciężka. - Oni są w wielkiej rozterce. Znam matkę kolegi, który jest pogranicznikiem i jak on przyjeżdża do domu to ryczy codziennie - mówił na antenie TVN24.
Monika Olejnik porozmawiała też z Lucyną Marciniak, lekarką z Białowieży. Medyk tłumaczyła, że pomaga "bez względu na to, kto kim jest". - Mnie zobowiązuje przysięga zawodowa, pomagam człowiekowi bez względu na to skąd jest. Ci ludzie dzielą się na tych, którzy mogą iść o własnych siłach oraz tych, którzy nie mogą. Oni są wygłodzeni, rzucają się na wodę, jedzenie - opowiadała lekarka.
Zapytano ją też o plany rządu dotyczące budowy zapory na granicy. - Z naszego punktu widzenia to nie jest żadne rozwiązanie i jesteśmy temu przeciwni. To, co się w tej chwili dzieje, jest de facto zamordowaniem naszej miejscowości. To była oaza turystyki. Kto tu przyjedzie, jak w tej chwili jest tu tyle wojska. Na placu zabawa koło szkoły stoją pojazdy wojskowe. Idziemy do sklepu, a przed nami stoi żołnierz w pełnym uzbrojeniu - ubolewała Marciniak.
Monika Olejnik zwróciła się do hejterów: Możecie sobie kpić
Monika Olejnik porozmawiała też z Jerzym Owsiakiem. Szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zaapelował do polityków, prosząc o "zaprzestanie wojennej retoryki".
- Powinniśmy z Europą rozwiązywać ten problem. Nie prowadźmy retoryki wojennej. Muszą tam [na granicy - przyp. red.] być grupy pomocowe, dziennikarze, bo będziemy się tego wstydzili do końca świata i jeden dzień dłużej - stwierdził Owsiak. Pracujący z nim wolontariusze podkreślili, że starają się wspierać wszelkie działające przy granicy organizacje pozarządowe.
Na koniec programu prowadząca go Monika Olejnik oznajmiła, że "jeszcze coś powie do hejterów". - Możecie sobie kpić. Jak posiedzicie w lesie, to zobaczycie, jak to jest, siedzieć z małymi dziećmi i błagać o pomoc. Co z tego, że ci ludzie przyjechali na własne życzenie? Oni szukają lepszego życia. Polacy też kiedyś szukali lepszego życia, czy tak ich traktowano? - pytała dziennikarka.
Przeczytaj również:
Źródło: TVN24