PolitykaAndrzej Gwiazda dla WP: Wałęsa odpowiada na starania Andrzeja Dudy gestem Kozakiewicza

Andrzej Gwiazda dla WP: Wałęsa odpowiada na starania Andrzeja Dudy gestem Kozakiewicza

Andrzej Gwiazda dla WP: Wałęsa odpowiada na starania Andrzeja Dudy gestem Kozakiewicza
Źródło zdjęć: © PAP | Adam Warżawa
Przemysław Dubiński
01.09.2016 15:03, aktualizacja: 01.09.2016 16:15

- Prezydent Andrzej Duda zobowiązał się w kampanii przed swoimi wyborcami, że będzie dążył do łagodzenia sporów i widać, że próbuje się z tego wywiązać. Jak widać, druga strona odpowiada jednak na te starania gestem Kozakiewicza. Warunki, które stawia Lech Wałęsa, w uproszczeniu brzmią bowiem tak: jak skłamiecie, to się pogodzimy i do was przystąpię - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską legendarny działacz "Solidarności" Andrzej Gwiazda.

WP: W środę podczas mszy w Gdańsku doszło do szeroko komentowanego przekazania znaku pokoju pomiędzy prezydentem Andrzejem Dudą a Lechem Wałęsą. Jak pan odebrał gest głowy państwa?

Andrzej Gwiazda: W kościele na mszy świętej wszyscy są równi. Te okoliczności każą nam w każdym człowieku widzieć bliźniego. Przekazanie sobie znaku pokoju jest czymś innym niż podanie ręki. Myślę, że nie należy tego utożsamiać.

WP: Wielu obserwatorów odebrało to jednak jako symboliczny gest, który ma prowadzić do zgody. Nawet premier Beata Szydło, pytana o tę sytuację, wyraziła nadzieję, że może to być pierwszy krok do rozejmu.

- Tę sytuację można trochę porównać do naszych stosunków z Ukrainą. Polacy pamiętają rezunów, rzeź wołyńską, UPA i Banderę, ale, pomimo tego, chcą obecnie wspomagać Ukraińców w drodze do odzyskania wolności i niepodległości. Nasze wsparcie nie oznacza jednak, że zapomnieliśmy o historii. Podobnie jest w przypadku przekazania sobie znaku pokoju z Lechem Wałęsą.

WP: Lech Wałęsa przyznał otwarcie, że jest gotowy do zgody, ale postawił przy tym kilka warunków - zaprzestanie psucia konstytucji oraz demokracji i wyrzucenie wszystkich "pokombinowanych" papierów, które mają świadczyć o jego rzekomej współpracy z bezpieką.

- Wie pan, ja prawie trzy lata przesiedziałem w więzieniu ze złodziejami i wiem, że oni mają żelazną zasadę - jak cię złapią za rękę, to mów, że to nie twoja. W tym kontekście żądania wysuwane przez Lecha Wałęsę wcale mnie nie dziwią. Proszę pamiętać również, że tajni współpracownicy bezpieki, decydując się na współpracę, składali zobowiązanie, że się nie zdradzą. Postawę Wałęsy można więc traktować w kategoriach uchylania się od odpowiedzialności lub jako dalsze wypełnianie zobowiązań. Jedna i druga strona zobowiązała się utrzymać współpracę w tajemnicy. Dlatego ci, którzy dotrzymali zobowiązania, nazywani są ludźmi honoru.

WP: Przekazanie sobie znaku pokoju podczas mszy świętej w Bazylice św. Brygidy w Gdańsku nie było jedynym przyjaznym gestem prezydenta Andrzeja Dudy w stosunku do Lecha Wałęsy. Podczas przemówienia w historycznej sali BHP obecna głowa państwa podkreśliła rolę Wałęsy w drodze do odzyskania przez Polskę wolności.

- Prezydent Andrzej Duda zobowiązał się w kampanii przed swoimi wyborcami, że będzie dążył do łagodzenia sporów i widać, że próbuje się z tego wywiązać. Jak widać, druga strona odpowiada jednak na te starania gestem Kozakiewicza. Warunki, które stawia Lech Wałęsa, w uproszczeniu brzmią bowiem tak: jak skłamiecie, to się pogodzimy i do was przystąpię.

WP: Były prezydent na łamach WP zaapelował również do duchownych, by "nie mieszali polityki z modlitwą". Podziela pan opinię, że księża zbyt mocno angażują się obecnie w politykę?

- Apelować może każdy, jednak zasadniczą kwestią jest to, jaką rangę nada się tym apelom. Uważam jednak, że nie można żądać od duchownych, by nie ingerowali w politykę. Przyznanie się do wiary samo w sobie jest już gestem politycznym i ingerencją w nią. Wiary nie da się sprowadzić do czysto religijnego znaczenia. Jeżeli ktoś publicznie przyznaje się do wiary, to jest to gest polityczny - w niektórych sytuacjach mający niewielkie znaczenie, a w niektórych zasadnicze. Dobrym przykładem jest tu mordowanie chrześcijan czy Żydów, którzy nie chcieli wyrzec się swoich przekonań. To miało fundamentalne znaczenie polityczne.

WP: W świetle ostatnich słów i gestów myśli pan, że realne jest zakopanie topora wojennego pomiędzy obecną ekipą rządzącą a Lechem Wałęsą?

- To zależy od tego, ile się Wałęsie za to zapłaci...

WP: To bardzo mocne słowa i oskarżenie. Były prezydent wielokrotnie podkreślał, że nie da się go ani złamać, ani kupić - "Lecha Wałęsę można zabić, ale nie pokonać".

- On co najwyżej jest tak giętki, że się go złamać nie da, jak sznurek. W to mogę uwierzyć.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (775)
Zobacz także