Andrzej Duda: Od początku jestem atakowany przez sztab wyborczy PO
Wynik będzie taki jak zdecydują wyborcy. Na szczęście, moje wybory są już za mną. Jestem spokojny o Beatę Szydło - stwierdził prezydent Andrzej Duda w programie "Kawa na ławę" w TVN24 pytany o wynik zbliżających się wyborów parlamentarnych.
Prezydent przekonywał, że od początku jest atakowany przez sztab wyborczy PO i premier Ewę Kopacz, choć nie bierze udziału w wyborach.
- Nie mam nic przeciwko spotkaniu z premier Kopacz, ale sposób zapraszania jest jak atak wyborczy. Z jednej strony pani premier nawołuje w mediach do kontaktu ze mną, z drugiej strony nie ma żadnej próby tego kontaktu - stwierdził prezydent Duda. - Umawiając się normalnie na spotkanie wystarczy zadzwonić i zapytać - pozwalam pani premier na działanie.
Tłumaczył, że jego zdaniem być może jest tak atakowany przez PO, iż obiecał aktywną prezydenturę i dotrzymał w tej kwestii słowa.
Prezydent odniósł się także do słów premier Ewy Kopacz, która w wywiadzie dla Radia ZET mówiła o propozycji PiS, by przywrócić wiek emerytalny: 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Przypomniała ona, że zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego nie można różnicować wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. - Proszę mi powiedzieć, co zrobi pan prezydent, który stoi na straży konstytucji? - pytała premier, po czym na uwagę prowadzącej, że prezydent popiera powrót do poprzednich regulacji sprzed reformy, dodała: - Czyli mamy prezydenta, który dzisiaj stoi na straży konstytucji, ale ma gdzieś wyroki Trybunału Konstytucyjnego. Specyficzna sytuacja.
To widocznie pani premier nie zna wyroków TK, bo to są dwa wyroki - skomentował wypowiedź Ewy Kopacz prezydent Duda. - Jeden jest w kontrze do drugiego, są po prostu odmienne. Jeden dopuszcza tę możliwość - stwierdził. Powiedział, że on uznał, że skoro takie jest oczekiwanie obywateli, to należy przede wszystkim ich słuchać.
Duda dodał, że jego projekt ustawy o wieku emerytalnym stał się przedmiotem ataków PO i premier Kopacz, mimo że on jako prezydent nie bierze udziału w kampanii wyborczej.
Dziennikarz TVN 24 Bogdan Rymanowski pytał także prezydenta o kulisy jego spotkania z Jarosławem Kaczyńskim w Instytucie Lecha Kaczyńskiego
- Jarosław Kaczyński nie wzywał mnie na spotkanie. To nie jest tajemnica, że znamy się od dawna - mówi Duda. - Spotkaliśmy się w ważnym dla mnie miejscu. Rozmawialiśmy o różnych sprawach, polityce zagranicznej.
Na temat zarzutów, że jest prezydentem partyjnym odparł: Nie pojawiłem się znikąd. Ale po wyborze zrezygnowałem z członkostwa w partii.
Pytany o to, czy będzie oglądał poniedziałkową debatę między Ewą Kopacz i Beatą Szydło, stwierdził, że "zapewne tak". Nie chciał jednak powiedzieć, która z pań ma większe szanse na wygraną w tym starciu.
- Spokojnie czekam na wyniki wyborów. Mam nadzieję, że będzie to wynik, który zapewni spokój w kraju - podkreślił prezydent. - Mam nadzieję, że zostanie wyłoniona większość, która będzie mogła stabilnie rządzić. Dobrze by było, gdyby ta większość miała silny mandat społeczny.
Pytany, co zrobi w sytuacji, gdy zwycięzca wyborów parlamentarnych 25 października nie będzie miał możliwości samodzielnego utworzenia rządu większościowego i czy jako prezydent wskaże kandydata na premiera ze zwycięskiego ugrupowania, odparł: - Mam konstytucję i będę korzystał ze swoich konstytucyjnych uprawnień. Będę też zwracał uwagę na to, jakie do tej pory były w Polsce zwyczaje parlamentarne, kto zazwyczaj tworzył rząd, komu tę misje powierzano.
Wyraził nadzieję, że wynik wyborów zapewni spokój w kraju. - Chciałbym, żeby została wyłoniona taka większość, która będzie mogła spokojnie działać, żeby nie było niepotrzebnej zawieruchy politycznej - powiedział prezydent.
Pytany o problem uchodźców stwierdził, że Unia Europejska podobnie jak Polska, jest bezsilna w tej kwestii.
- Rząd musi odpowiedzieć na pytanie, czy jest gotowy na przyjęcie uchodźców i różne związane z tym, możliwe niebezpieczeństwa. Ludzie mają prawo o to pytać - stwierdził prezydent.
Pytany o wypowiedzi szefa PiS dotyczące zagrożenia zdrowotnego dla Polaków, związanego z przyjęciem uchodźców stwierdził: - O tym, że te choroby się pojawiły, informowały media. To jest fakt. Rok temu w Sejmie w komisji zdrowia odbyła się debata na temat chociażby gruźlicy, która jest odporna na leki, które do tej pory stosowano, która także pojawiła się poza naszymi granicami. I oczywiście mówiono o tym z obawą, żeby się przygotować na sytuację, w której tego typu zarazki mogłyby być przywiezione do Polski.
Duda przywołał też publikację w medycznym periodyku "Lancet", w którym - jak mówił - "niemieccy lekarze opisywali przypadki choroby Heinego-Medina, które właśnie przychodzą ze strony Azji i są dzisiaj bardzo trudne do wyleczenia".
- W odpowiedzialnym państwie nie tylko prowadzi się taką dyskusję, ale przede wszystkim działa się tak, żeby zabezpieczyć obywateli i społeczeństwo. Ja tej burzy kompletnie nie rozumiem - podkreślił.
Odnosząc się do zacytowanej przez dziennikarza wypowiedzi ministra zdrowia Mariana Zembali, że Polacy są świetnie zabezpieczeni przed zagrożeniami epidemiologicznymi, powiedział, "jeżeli pan minister twierdzi, że jesteśmy tak dobrze zabezpieczeni, to ja się z tego bardzo cieszę, ale to nie zmienia faktu, że opozycja, a także prezydent i w ogóle ludzie mają prawo zadawać o to pytania: czy rząd jest przygotowany, czy społeczeństwo jest przygotowane na okoliczność wszelkich niebezpieczeństw, jakie mogą wystąpić".
Pytany, czy wzbudzanie lęków przed uchodźcami nie jest kampanią wyborczą, odparł, by zapytać Polaków, "co sądzą o swoim bezpieczeństwie w tej perspektywie".
- Ludzie zadają pytania, co z bezpieczeństwem terrorystycznym, za co ci ludzie będą utrzymywani, w jaki sposób to wszystko będzie funkcjonowało. Tych rzeczy społeczeństwu w ogóle nie wyjaśniono - podkreślił.
Andrzej Duda nawiązał także do kwestii solidarności w ramach Grupy Wyszehradzkiej w sprawie uchodźców. - Miałem trudne rozmowy z przywódcami państw Grupy Wyszehradzkiej po tym, jak rząd wyłamał się z niej podczas głosowania w Brukseli ws. imigrantów. Mówili, że "niefajnie się stało" - stwierdził. - Solidarność Grupy Wyszehradzkiej jest ważna w UE. Chciałbym, żebyśmy w przyszłości dbali o nią i nasze interesy - przekonywał prezydent.
Pytany o kwestię zwrotu wraku prezydenckiego Tu-154 odparł, że "to kwestia do spokojnej rozmowy z Putinem, ale nie jest to w tej chwili kwestia najważniejsza". - Holendrzy odzyskali wrak samolotu zestrzelonego nad Ukrainą, chociaż nie należał do nich - stwierdził prezydent.
Podaliśmy sobie ręce z Władimirem Putinem, powiedzieliśmy sobie "dzień dobry" i "do widzenia" - opowiadał o swoim spotkaniu z prezydentem Rosji podczas niedawnych obrad ONZ. - Nie rozmawiałem wtedy z Putinem, dzieliły nas przy stoliku dwie osoby. Nie byłem z tego powodu nieszczęśliwy - stwierdził. Dodał też, że klucz do poprawy relacji polsko-rosyjskich "leży w Rosji".
- Nigdy nie mówiliśmy, że pan prezydent Bronisław Komorowski coś zrobił - ani ja, ani moi współpracownicy. To naturalne, że robi się inwentaryzację. Ale trudno oczekiwać, że to prezydent będzie chodził i spisywał wszystkie przedmioty. To raczej są zarzuty skierowane do jego urzędników - stwierdził pytany o audyt w Kancelarii Prezydenta i zaginięciu kilku przedmiotów.
Na pytanie o aneks do raportu Antoniego Macierewicza dotyczący likwidacji WSI odparł, że jeszcze nie zapoznał się z jego treścią. - Mam ważniejsze sprawy. Rozważę, co z nim zrobić - stwierdził.
- Będę realizował to, co będzie ważne dla Polaków. To jest moje zobowiązanie - odparł na pytanie, czy zgodnie z zapowiedzią Macierewicza opublikuje raport po wyborach.
Pytany dlaczego zamieszkał w Pałacu Prezydenckim a nie w Belwederze odparł, że: - Tam są niższe koszty ochrony. Nie trzeba też przejeżdżać przez centrum miasta, śpię "pod pracą".