Anders Breivik jest poczytalny. Dostał maksymalną karę 21 lat
Norweg Anders Behring Breivik został uznany za poczytalnego i winnego dwóch zamachów terrorystycznych z 22 lipca 2011 roku, w których zginęło 77 osób. Sąd w Oslo skazał go na co najmniej 21 lat więzienia. Kara ta może być przedłużana. Przez 10 lat wykluczona jest możliwość przedterminowego zwolnienia ekstremisty - ogłosiła przewodnicząca pięcioosobowego składu sędziowskiego Wenche Elizabeth Arntzen. Skazany wysłuchał tego z uśmiechem na twarzy.
24.08.2012 | aktual.: 24.08.2012 12:36
Przeczytaj też: Prof. Kuszyński dla WP.PL: nie mógł zapaść inny wyrok
Odczytywanie wyroku trwa od godz. 10 i zajmie w sumie około sześciu godzin, gdyż dokument liczy 90 stron - poinformował na swej stronie internetowej norweski dziennik "Verdens Gang".
Kara 21 lat pozbawienia wolności będzie mogła być przedłużana, dopóki Breivik będzie uważany za osobę stanowiącą zagrożenie dla społeczeństwa. W przypadku takiej kary więzień poddawany jest m.in. większej liczbie programów resocjalizacyjnych i terapii niż osoba skazana na zwykłą karę więzienia.
Decyzja sądu była jednomyślna
Wyrok ogłoszono ponad dwa miesiące po zakończeniu procesu. Decyzję podjęło jednomyślnie pięć osób: dwóch sędziów zawodowych oraz trzech ławników.
Breivik wydaje się być zadowolony z wyroku; słucha go z uśmiechem na twarzy. Po wejściu na salę sądową, natychmiast jak zdjęto mu kajdanki, 33-latek położył prawą rękę na sercu, po czym uniósł ją wyprostowaną z zaciśniętą pięścią. Podczas procesu Breivik wyjaśniał, że gest ten symbolizuje "siłę, honor i wyzwanie rzucone marksistowskim tyranom w Europie". Norweg ubrany jest w czarny garnitur, białą koszulę i szary krawat.
Prokuratura i obrona mają dwa tygodnie na odwołanie się od piątkowego wyroku. Breivik zapowiadał, że nie złoży apelacji, jeśli zostanie uznany za poczytalnego i skazany na więzienie. Obawiał się, że przymusowe umieszczenie go w szpitalu psychiatrycznym zdyskredytowałoby jego nacjonalistyczne i islamofobiczne poglądy. Podczas procesu mówił, że byłoby to "gorsze od śmierci".
Norweskie media spekulują, że z możliwości apelacji najpewniej skorzysta prokuratura. Zrobi to ze względu na pamięć ofiar i dla dobra osób, które przeżyły ataki - czytamy na stronie "VG".
Po skazaniu Breivik będzie dalej przebywał w odosobnieniu w więzieniu Ila, oddalonym kilkanaście kilometrów od Oslo. Do tego zakładu karnego ekstremista trafił już po aresztowaniu. Miał tam do dyspozycji trzy pomieszczenia, każde o powierzchni około ośmiu metrów kwadratowych. Jedno przeznaczone było do ćwiczeń fizycznych i zostało wyposażone w bieżnię. W innym pomieszczeniu stworzono mu miejsce do pracy, gdzie Breivik mógł korzystać z laptopa, który nie był podłączony do internetu. Miał również dostęp do telewizji i prasy. Kontakt ze światem zewnętrznym utrzymywał także za pomocą listów. Nie jest jasne, czy po wyroku warunki pobytu w więzieniu nie zostaną zmienione.
Warunki przetrzymywania Breivika są zbyt łagodne
52 proc. Norwegów jest zdania, iż warunki przetrzymywania Breivika są zbyt łagodne - wynika z sondażu opublikowanego w piątek przez "VG", jeszcze przed ogłoszeniem wyroku. 72 proc. ankietowanych uważa, że Breivik jest wystarczająco zdrowy na umyśle i może przebywać w więzieniu.
Proces Breivika trwał od 16 kwietnia do 22 czerwca. Jednym z głównych zagadnień rozpatrywanych podczas 10-tygodniowego procesu była kwestia zdrowia psychicznego oskarżonego. W pierwszej ekspertyzie psychiatrycznej orzeczono, że 33-latek cierpi na schizofrenię paranoidalną i jako osoba niepoczytalna nie może być sądzony. Z drugiej ekspertyzy wynikało, że jest on wystarczająco zdrowy umysłowo, by móc odpowiadać za popełnione czyny.
22 lipca 2011 roku Breivik dokonał zamachu bombowego w dzielnicy rządowej Oslo, w którym zginęło osiem osób, oraz masakry na wyspie Utoya, gdzie śmierć poniosło 69 ludzi, w większości młodych.
Choć podczas procesu ten syn byłego dyplomaty przyznał się do zarzucanych mu czynów, to utrzymywał, że jest niewinny. Tłumaczył, że dokonując ataków chciał obronić swój kraj przed wielokulturowością i falą islamu.
Sędzia Arntzen poinformowała, że choć ekstremista twierdzi, że jest członkiem skrajnie prawicowej międzynarodowej organizacji "templariuszy", nie znaleziono dowodów na jej istnienie.
Masakra w Norwegii
Było piątkowe popołudnie, a urzędnicy szykowali się do wyjścia z pracy, kiedy w centrum Oslo nastąpił wybuch zaparkowanej przez Breivika furgonetki. Dwie godziny później Breivik w przebraniu policjanta strzelał do bezbronnej młodzieży na wyspie Utoya.
- Najpierw strzelał jak szalony, potem krótszymi seriami. Szukał ludzi, którzy jeszcze żyją. Ja byłam przykryta ciałem innej, zabitej dziewczyny. Usłyszałam, jak przeładowuje broń. To był najgorszy moment w moim życiu - opowiada Ingvild, która przeżyła masakrę na Utoyi. Gdy po godzinie na wyspę przypłynęła policja, Anders Breivik poddał się bez walki. W czasie procesu przyznał się do zabicia 77 osób. Tłumaczył, że chciał uchronić Norwegię przed islamem i wielokulturowością.
Prokuratura twierdzi, że Norweg jest niepoczytalny i chce umieścić go w zakładzie psychiatrycznym. Breivik upiera się, że jest w pełni władz umysłowych, co oznaczałoby maksymalnie 21 lat więzienia. - Rozpatrujemy trzy scenariusze - skazanie na odosobnienie, skazanie na więzienie o zaostrzonym rygorze oraz opiekę psychiatryczną - mówi Ellen Bjercke z więzienia w Oslo, w którym Anders Breivik czeka na wyrok i gdzie prawdopodobnie spędzi następne lata.
W niedawnym raporcie rządowa komisja skrytykowała policję i inne norweskie służby za to, że były nieprzygotowane do zapobieżenia atakom. Eksperci stwierdzili, że zamachom z 22 lipca w Norwegii można było zapobiec. W konsekwencji szef policji podał się do dymisji.Zdecydowano też o wprowadzeniu reform w tej formacji.
Jak poinformował inny adwokat Breivika Tord Jordet, jego klient właśnie pracuje nad autobiografią, w której opisze m.in. przygotowania do zamachów w Oslo i na wyspie Utoya. Pisana po angielsku książka ma być gotowa na początku 2013 r. Breivik ma w niej ujawnić szczegóły dotyczące rasistowskiej, skrajnie prawicowej międzynarodowej organizacji "templariuszy". Choć fundamentalista twierdzi, że jest jej członkiem, policji nie udało się dotychczas znaleźć dowodów na istnienie tej grupy.