Amerykańskie wojska szkolą się w Rumunii. "To sygnał dla Putina"
Stany Zjednoczone dążą do wzmocnienia wschodniej flanki NATO - amerykańscy żołnierze szkolą się w południowo-wschodniej Rumunii. Ćwiczenia 101. Dywizji Powietrznodesantowej odbywają się w pobliżu granicy kraju z Ukrainą. Rozmieszczenie wojsk Waszyngtonu w tej części Europy to "ostrzeżenie" dla Moskwy, jak podaje "The New York Times".
03.01.2023 09:03
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ
Potencjał obronny Rumunii, która należy do NATO, wzmocnili amerykańscy żołnierze ze 101. Dywizji Powietrznodesantowej. Wojskowi lekkiej jednostki piechoty ostatni raz w Europie stacjonowali w czasie II wojny światowej.
"Sygnał dla Putina"
Jak podaje "The New York Times", rozmieszczenie amerykańskich wojsk w Rumunii "to ostrzeżenie dla Moskwy" i jednocześnie działanie zgodne z deklaracją prezydenta Joe Bidena, który zapowiedział, że "USA będą bronić każdego cala terytorium NATO z całą mocą amerykańskiej siły". Wspólne ćwiczenia żołnierzy ze Stanów Zjednoczonych i Rumunii są dowodem na to, że sojusznicy z tej części Europy są gotowi do wspólnego działania w razie ataku Kremla.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zwolennicy stacjonowania amerykańskich wojsk we wschodniej części Europy podkreślają, że do brutalnej rosyjskiej inwazji w Ukrainie doszło, ponieważ USA i ich sojusznicy z NATO w ubiegłym roku nie zareagowali na działania Moskwy, a więc nie zrobili wystarczająco dużo, by ostrzec ją przed konsekwencjami ewentualnej agresji . - To jedna z najważniejszych lekcji, jakie dała nam wojna w Ukrainie. Podobny scenariusz może rozwinąć się na Pacyfiku z Chinami i Tajwanem, więc musimy zapewnić, że nasze odstraszanie jest skuteczne - podkreślił Seth Moulton, amerykański polityk.
W tym kontekście dowódcy wojskowi postanowili uczyć się na błędach. "The New York Times" podkreśla, że żołnierze ze 101. Dywizji Powietrznodesantowej działają w Rumunii m.in. na wybrzeżu Morza Czarnego, więc zdobywają umiejętności, które mogą okazać się przydatne w razie chińskiej inwazji na Tajwan.
Gen. Joseph McGee, dowódca 101. Dywizji Powietrznodesantowej podkreśla, że szkolenia z żołnierzami z Europy są istotne dla amerykańskich wojskowych. - Mamy szansę trenować i działać na tym samym terenie, którego być może kiedyś będziemy musieli bronić. Chcemy współpracować z sojusznikami z NATO - powiedział McGee, jak podaje "The New York Times".
- Posiadanie dowódcy dywizji i sztabu tak blisko granicy z Ukrainą jest czymś więcej niż symbolicznym. Pozwala na podjęcie szybkich decyzji m.in. ws. rozmieszczenia tysięcy żołnierzy i broni, gdyby Rosja zaatakowała kraj należący do NATO - wskazała Becca Wasser z think tanku Center for New American Security.