Amerykańska pomoc humanitarna dla Dżeninu
Amerykański sekretarz stanu Colin Powell zdecydował w niedzielę o przyśpieszeniu amerykańskiej pomocy dla palestyńskich uchodźców z obozu w Dżeninie.
Powell podjął taką decyzję po zapoznaniu się z raportem swojego asystenta Wiliama Burnsa, który - po wizycie w obozie - uznał sytuację tam panującą za tragedię tysięcy Palestyńczyków".
W ciągu 48 godzin dotrze do obozu w Dżeninie pierwszy transport pomocy humanitarnej - 800 namiotów, aparatura do uzdatniania wody, oraz leki i sprzęt medyczny.
Komentując sytuację w obozie uchodźców w Dżeninie, gdzie przez wiele dni toczyły się zacięte walki między wojskiem izraelskim a bojownikami palestyńskimi, Powell powiedział, że do tej pory nie ma żadnych informacji na temat bezprawnych działań żołnierzy.
W Izraelu burzliwą dyskusję wzbudza zgoda premiera Szarona na przyjazd do obozu delegacji ONZ. Ma ona rozstrzygnąć kwestię, czy doszło tam do łamania praw ludzkich i masakry ludności cywilnej.
Kilku ministrów skrytykowało decyzję Szarona, uznając ją za bezzasadne ustępstwo i niebezpieczny precedens. Po raz pierwszy bowiem międzynarodowa komisja będzie oceniała działalność armii izraelskiej wobec ludności palestyńskiej.
Izrael postawił warunek, by członkami delegacji ONZ byli eksperci, a nie politycy. Wykluczył także udział w delegacji wysłannika Narodów Zjednoczonych Terjego Larsena, który bardzo ostro skrytykował działania wojska w obozie w Dżeninie. Choć Larsen później złagodził swoją wypowiedź, wielu ministrów chce uznania go w Izraelu za persona non grata.
Szef dyplomacji izraelskiej Szymon Peres oświadczył, że ręce armii są czyste, a Izrael nie ma nic do ukrycia w sprawie operacji w obozie w Dżeninie. (mag)