Amerykanie zbombardowali wschód Afganistanu. Dżihadyści: nie ma ofiar
Według przedstawiciela władz w powiecie Achin Esmaila Szinwara, w wyniku zrzucenia w czwartek przez USA tzw. matki wszystkich bomb we wschodnim Afganistanie, zginęło co najmniej 92 bojowników Państwa Islamskiego. Zaprzeczają temu jednak sami dżihadyści. - Nie ponieśliśmy strat w ludziach w wyniku ataku USA - podkreślili.
Jak podała w piątek związana z dżihadystami agencja prasowa Amaq, nie tylko nikt z bojowników Państwa Islamskiego (IS) nie zginął w wyniku amerykańskiego bombardowania, ale też nikt nie został ranny.
Wcześniej afgańskie ministerstwo obrony mówiło o śmierci 36 domniemanych dżihadystów. Rzecznik gubernatora Nangarhar Attaullah Chogjani powiedział natomiast, że zginęło 90 bojowników Daesz. Nie ma zaś ofiar wśród ludności cywilnej i afgańskich żołnierzy.
Afgańskie ministerstwo obrony podało też, że zniszczony został 300-metrowy tunel. Najnowsze informacje mówią natomiast o trzech. Co na to Amerykanie? Podanej przez władze w Kabulu liczby zabitych nie potwierdził rzecznik Pentagonu. Choć Departament Obrony USA pokazał w piątek zdjecia satelitarne, na których widać chmurę dymu i pyłu powstałą po zrzuceniu bomby, to nie można jednak dostrzec innych skutków ataku.
Zrzucenie GBU-43
Przypomnijmy, że USA po raz pierwszy użyły bomby paliwowo-powietrznej wielkiego kalibru (Massive Ordnance Air Blast). Wcześniej, w marcu 2003 roku, czyli przed rozpoczęciem wojny w Iraku, została przetestowana.
Amerykanie bombę GBU-43 zrzucili z samolotu MC-130 na system tuneli i bunkrów, wykorzystywanych przez bojowników IS w prowincji Nangarhar, przy granicy z Pakistanem. Kilka dni wcześniej zginął tam amerykański żołnierz, który brał udział w operacji przeciwko dżihadystom.
Źródło: PAP