PolitykaAmerykanie wyślą wojska pancerne do krajów wschodniej flanki NATO. Co to oznacza dla Polski?

Amerykanie wyślą wojska pancerne do krajów wschodniej flanki NATO. Co to oznacza dla Polski?

• Obecność amerykańskiej brygady pancernej znacząco poprawi bezpieczeństwo Polski
• Zdaniem eksperta NCSS, to mocny sygnał polityczny i militarny
• To potężny wkład w nasz potencjał wojskowy - uważa mjr Mariusz Kordowski

Amerykanie wyślą wojska pancerne do krajów wschodniej flanki NATO. Co to oznacza dla Polski?
Źródło zdjęć: © MON
Oskar Górzyński

31.03.2016 | aktual.: 31.03.2016 16:24

Na sto dni przed szczytem NATO w Warszawie, europejskie dowództwo armii Stanów Zjednoczonych poinformowało w środę o planach wysłania do państw Europy Środkowo-Wschodniej brygady pancernej wraz z własnym sprzętem. W skład brygady ma wejść ponad 4 tysiące żołnierzy, a także 250 czołgów i bojowych wozów piechoty Bradley oraz prawie 2 tys. innych pojazdów. Do dyslokacji wojsk ma dojść na początku przyszłego roku. Jednocześnie, planowane wcześniej wysłanie uzbrojenie dla wojsk w sile jednej brygady, które miało trafić do magazynów w Polsce i innych państwach regionu, ostatecznie będzie składowane w Niemczech i Holandii. Jak podkreślił Pentagon, ruch jest realizacją European Reassurance Initiative(ERI), programu zainaugurowanego przez administrację Obamy, aby wzmocnić gwarancje bezpieczeństwa dla wschodnich członków Sojuszu.

To jak dotąd najbardziej poważny i najbardziej konkretny element wzmocnienia wschodniej flanki NATO. O wysłanie takich sił zabiegała m.in. Polska. Czy to jednak wystarczy, by znacząco zmienić bezpieczeństwo w naszym regionie?

Zdaniem mjr rez. Mariusza Kordowskiego, eksperta Narodowego Centrum Studiów Strategicznych, ruch Amerykanów ma "zasadnicze" znaczenie zarówno w wymiarze politycznym, jak i militarnym.

- Uzyskujemy obecność poważnego sojusznika z poważną jednostką liniową, która jest w stanie prowadzić realne działania operacyjne. To ważny sygnał dla wszystkich potencjalnych przeciwników. To też sygnał polityczny, bo wiemy, że będziemy mieć wsparcie ze strony sojuszników - mówi WP Kordowski. - Te wojska mogą być użyte w każdej chwili, bo są w pobliżu. Jest to w dodatku sojusznik, który dysponuje potencjałem atomowym. Dlatego agresor musi mieć świadomość, że ryzykuje konflikt z takim graczem, który może operować na poziomie hybrydowym, taktycznym i atomowym. To bardzo wyraźny sygnał, że nie zostajemy pozostawieni samym sobie - dodaje.

Obraz
© (fot. WP/Marta Sitkiewicz)

Nie brakuje jednak wątpliwości co do tego, jak skutecznym "odstraszaczem" będzie obecność jednej brygady amerykańskiej armii. Z jednej strony, wysłanie przez USA do Europy pancernej brygady, to zwiększenie o 50 procent przebywających na stałe i będących w gotowości brygad US Army w Europie. Po wycofaniu przez administrację Obamy prawie połowy tych sił w 2012, w Europie pozostały bowiem tylko dwie takie jednostki: brygada piechoty Stryker w Bawarii oraz 173. brygada powietrznodesantowa w Vicenzie we Włoszech. Z drugiej strony, jak pokazały gry wojenne przeprowadzone przez ośrodek analityczny RAND Corporation, do powstrzymania ewentualnej ofensywy Rosji na państwa bałtyckie i uniemożliwienia jej zajęcia Łotwy lub Estonii w kilka dni, potrzebne jest co najmniej 7-8 ciężkich brygad, przebywających niedaleko strefy konfliktu. Zdaniem analityków tylko uniemożliwienie Rosji szybkiego zwycięstwa może stanowić prawdziwy czynnik odstraszający.

- To, jak duże będą liczby żołnierzy w Polsce, ma wielkie znaczenie. Oczywiście obecność wojsk rosyjskich przy granicy z NATO jest nieporównywalnie większa, ale kluczowa jest tu możliwość Rosjan w zakresie tego, co w terminologii NATO nazywa się "Anti Access/Area Denial", tj. możliwości odcięcia całego obszaru walki od odsieczy za pomocą np. broni przeciwlotniczej - tłumaczył w rozmowie z WP Michał Baranowski, dyrektor warszawskiego biura German Marshall Fund, amerykańskiego think-tanku. - Rosjanie poważnie inwestują w rozbudowę tych możliwości, dlatego kluczowe jest to, ilu żołnierzy i ile sprzętu będzie już na miejscu i będzie gotowych do działania - dodaje ekspert.

Tymczasem wysłana przez Amerykanów brygada będzie obecna na wschodniej flance NATO na zasadzie 9-miesięcznych misji rotacyjnych, przemieszczających się między siedmioma krajami flanki, od Estonii aż po Bułgarię. Zdaniem Kordowskiego, nie umniejsza to znacznie militarnego efektu.

- Polska nie jest w najgorszym położeniu operacyjnym, dlatego wiadomo, że trzeba się podzielić. Natomiast gdybyśmy byli pozostawieni sami sobie i tych sił by nie było, jako jedyne niemałe państwo w tym regionie, bylibyśmy zmuszeni operować sami w razie konfliktu - mówi ekspert. - W Polsce wschodniej operuje w tej chwili jedna dywizja w sile czterech brygad oraz jedna brygada górska. Dołożenie do tego amerykańskiej brygady pancernej to poważny dodatek i potężny wkład w nasz potencjał militarny - dodaje.

Jednak jak twierdzi Baranowski, jedna dodatkowa brygada to wciąż może być zbyt mało, by w pełni zapewnić bezpieczeństwo przed agresją ze wschodu.

- Ale nie jest to przecież ostatni krok w kierunku wzmacniania wschodnich terytoriów Sojuszu - zaznacza.

Zobacz również: Waszczykowski: Odchodzimy od zapaści w relacjach USA-Polska
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (58)