"Albo prawo do in vitro albo Polska będzie skansenem"
Wiceprzewodnicząca klubu Lewicy Izabela Jaruga-Nowacka uważa, że obywatele powinni mieć możliwość korzystania z metody in vitro i sami decydować czy tego chcą, czy nie. Jej zdaniem przyjęcie zapisów zakazujących stosowania in vitro uczyni z Polski "skansen".
Jaruga-Nowacka była gościem konferencji na temat medycznych i społecznych aspektów in vitro, zorganizowanej przez lubelskie SLD.
Na konferencji prasowej posłanka skrytykowała projekty ustaw, w których - jej zdaniem - pod wpływem stanowiska Kościoła katolickiego zawarty jest całkowity zakaz leczenia tą metodą lub bardzo duże ograniczenia w jej stosowaniu. Podkreśliła, że w sprawie in vitro powinna się toczyć dyskusja, w której ludzie poznają różne argumenty i sami dokonają wyboru.
- Chcemy, żeby to była decyzja obywateli, czy korzystają z takiej metody, jaką lekarz zaproponuje, a nie decyzja posłów, kto ma być leczony, jaką metodą - powiedziała. - Nie chcemy żyć w państwie, gdzie ludziom się zabrania, z powodu jednej ideologii, z korzystania z osiągnięć współczesnej medycyny - dodała.
- Chcielibyśmy, żeby Polska nie stała się skansenem i nie była krajem, gdzie korzystanie z nowoczesnych metod leczenia niepłodności będzie zabronione. Chcielibyśmy, żeby polscy obywatele, tak jak wszyscy obywatele Europy, bez względu na swoją zamożność, mogli mieć dostęp, zgodnie z gwarancjami konstytucji RP, do metod korzystających z najnowszych osiągnięć medycyny - powiedziała posłanka.
- Na świecie, żaden rząd ani parlament nie zastanawia się, jak zabronić leczenia pozaustrojowego. Wszyscy się zastanawiają jak udoskonalić tę metodę, jak uczynić ją bardziej skuteczną i jak zwiększyć dostępność - dodała.
Jaruga-Nowacka podkreśliła, że tylko Kościół katolicki tak zdecydowanie sprzeciwia się stosowaniu metody in vitro, inne religie i kościoły dopuszczają ją w wyjątkowych sytuacjach. Jej zdaniem dyskusja o in vitro nie będzie dotyczyła jedynie sprawy dostępności obywateli do tej metody, ale też tego czy ponownie politycy dadzą sobie narzucić pogląd jednej religii, jednego Kościoła i podporządkować go wszystkim obywatelom Rzeczypospolitej.
Do tej pory do sejmu wpłynęło sześć projektów dotyczących zapłodnienia in vitro. Z powodu różnicy zdań w PO nad osobnymi ustawami pracowali: Jarosław Gowin oraz Małgorzata Kidawa-Błońska.
Projekt Gowina wprowadza prawną ochronę embrionów ludzkich, zakaz handlu i nieodpłatnego przekazywania innym osobom zarodków i gamet. Ogranicza też stosowanie tej metody tylko dla małżeństw. Kidawa-Błońska proponuje, aby dopuścić możliwość tworzenia zarodków nadliczbowych, ich mrożenie i selekcję przed implantacją do organizmu kobiety. Zgodnie z jej propozycją, in vitro ma być dostępne także dla par żyjących w konkubinacie.
Zakaz in vitro wprowadza poselski projekt Bolesława Piechy (PiS). Projekt eurodeputowanej Joanny Senyszyn (SLD) przewiduje refundację zabiegów zapłodnienia tą metodą. Wpłynął także poselski projekt nowelizacji ustawy transplantacyjnej, opracowany m.in. przez członków zespołu przy kancelarii premiera pod kierunkiem Gowina - złożył go Marek Balicki (niezrz.). Dopuszcza on m.in. tworzenie i zamrażanie wielu zarodków oraz licencjonowanie lecznic, w których wykonywane są zapłodnienia metodą in vitro.
Jeden z projektów - obywatelski komitetu "Contra In vitro" - zakazujący stosowania tej metody, został odrzucony.
W ubiegłym tygodniu Kidawa-Błońska (PO) oceniła, że sejm zajmie się kwestią in vitro po wyborach prezydenckich. Jak tłumaczyła projekty ustaw są różne, wymagają wielu ekspertyz, praca nad nimi w komisji będzie bardzo żmudna. Posłanka zaznaczyła, że prace te trzeba prowadzić w spokoju, gdyż szybka, gwałtowna decyzja w tej sprawie może wielu ludzi skrzywdzić i unieszczęśliwić.