Alarm Charlie na niektórych liniach kolejowych. "Nie chodzi o straszenie"
Na wybranych liniach kolejowych zostanie wprowadzony trzeci stopień alarmowy Charlie. - Nie chodzi o straszenie, ale nikt nigdzie nie powiedział, że nasz wróg nie będzie podejmował kolejnych prób ataku - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prezes ZDG TOR Adrian Furgalski.
Decyzja ma związek z ostatnimi aktami dywersji na kolei i zagrożeniem terrorystycznym.
Podczas wystąpienia w Sejmie premier wyjaśnił, że decyzję o podniesieniu stopnia alarmowego poprzedziły uzgodnienia z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji. Były też konsultacje z zespołem ds. zagrożeń terrorystycznych.
Akt dywersji na torach. W Sejmie ostro o działaniach rządu Tuska
Jak dodał, stopniem tym objęte zostaną tylko wybrane linie kolejowe, natomiast na pozostałym obszarze kraju zachowany zostanie drugi poziom alarmowy.
Trzeci stopień alarmowy na kolei. "Nie chodzi o straszenie"
Linią kolejową numer 7, która prowadzi od Warszawy przez Lublin do granicy państwa, jeździ około 115 pociągów na dobę.
Adrian Furgalski, prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR i szef Railway Business Forum w rozmowie z Wirtualną Polską uspokaja podróżujących koleją. - Decyzja premiera Donalda Tuska nie wpłynie na ruch pasażerski. Może poza takim "drobnym" aspektem jak większa opieka służb nad niektórymi liniami kolejowymi - tłumaczy.
Podkreślił, że wprowadzenie trzeciego stopnia alarmowego Charlie na wybranych trasach kolejowych nie ma na celu "straszenia" obywateli. - Natomiast nikt nigdzie nie powiedział, że nasz wróg nie będzie podejmował kolejnych prób ataku na infrastrukturę krytyczną. Cyberataki trwają całą dobę. Mimo że odpieramy ich 99 proc., nie ustają, wręcz przeciwnie - mówi nam Furgalski.
Prezes ZDG TOR zaznaczył, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy i gdzie dojdzie do ewentualnych następnych ataków. - Jakbyśmy wiedzieli, to nie spłonęłaby Marywilska czy składy budowlane w Warszawie i w Radomiu - zauważa.
Czy Polska jest w stanie jeszcze jakoś przeciwdziałać i zabezpieczyć się na przyszłość? Furgalski ma pewne pomysły. Jednak podkreślił, że "nic nie zrobi się w pięć minut".
Według szefa Railway Business Forum powinno się wzmocnić kadrowo liczbę funkcjonariuszy Straży Ochrony Kolei i włączyć formację do programu modernizacji służb mundurowych. Oprócz tego należałoby ją doposażyć w m.in. drony, samochody, kamery termowizyjne.
Akty dywersji w Polsce. "Doprowadzenie do katastrofy w ruchu kolejowym"
Przypomnijmy, w niedzielę około godz. 7:30, na linii kolejowej nr 7, w rejonie Życzyna (powiat garwoliński, niedaleko stacji PKP Mika), maszynista pociągu towarowego relacji Dęblin - Warszawa zauważył poważne uszkodzenie toru. Zaalarmował, że w torach jest ubytek szyny o długości około metra. Pociąg zatrzymał się w porę, unikając katastrofy, a pasażerowie i załoga zostali ewakuowani.
Z kolei tego samego dnia około godz. 21, też na tym odcinku Warszawa - Lublin, ale w rejonie Puław (woj. lubelskie), doszło do nagłego zatrzymania pociągu osobowego relacji Świnoujście - Rzeszów, którym podróżowało 475 pasażerów. Nikt nie odniósł obrażeń, a wstępne ustalenia policji wskazały na wybicie szyb w jednym z wagonów, najprawdopodobniej spowodowane uszkodzeniem sieci trakcyjnej.
Premier poinformował we wtorek w Sejmie o pierwszych efektach dochodzenia w tej sprawie. - Oba te zdarzenia miały charakter intencjonalny, miały swoich sprawców. Ich celem było doprowadzenie do katastrofy w ruchu kolejowym - powiedział premier.
Dodał też, że polskie służby ustaliły już tożsamość osób odpowiedzialnych za akty dywersji. Są to obywatele Ukrainy działający i współpracujący od dłuższego czasu z rosyjskimi służbami. - Osoby te po dokonaniu dywersji w miejscowości Mika opuściły teren Polski przez przejście graniczne w Terespolu - przekazał Tusk.
Kamila Gurgul, dziennikarka Wirtualnej Polski