PublicystykaAgaton Koziński: Przesuwają się płyty tektoniczne świata. Polska musi zachować wyjątkową czujność

Agaton Koziński: Przesuwają się płyty tektoniczne świata. Polska musi zachować wyjątkową czujność

Konsekwencje śmierci generała Sulejmaniego będą przede wszystkim polityczne, nie wojskowe. Możemy obserwować jeszcze silniejszy powrót do koncertu mocarstw. W takich sytuacjach pozycja takich krajów jak Polska słabnie.

Agaton Koziński: Przesuwają się płyty tektoniczne świata. Polska musi zachować wyjątkową czujność
Źródło zdjęć: © East News | AP
Agaton Koziński

06.01.2020 | aktual.: 06.01.2020 11:43

Operacja "Opera” – jedna z najbardziej znanych tajnych akcji izraelskich sił. W 1981 r. należąca do lotnictwa Izraela eskadra F-16 przeleciała 1600 km, aby zbombardować iracki reaktor atomowy Osirak.

Izraelskie maszyny, które całą trasę pokonały lecąc na wysokości 100-150 metrów (momentami nawet 30 metrów nad ziemią), zrzuciły osiem bomb. Cel zrealizowały: reaktor został zniszczony, iracki program nuklearny zahamowany.

Izraelska akcja wywołała olbrzymie poruszenie na świecie, została potępiona przez ONZ w specjalnym oświadczeniu. Irak groził zemstą. Ale w sumie Tel Awiw osiągnął swoje cele, Bagdad ostatecznie z projektu budowy swojej bomby atomowej wycofał się w latach 90.

Obserwując to, co się teraz dzieje na linii Iran-USA po zabójstwie generała Sulejmaniego warto sobie przypomnieć operację "Opera” sprzed niemal 40 lat. Wygląda na to, że możemy się spodziewać podobnych zdarzeń, akcji w najbliższej przyszłości. Otwarte pozostaje pytanie, jakie będą ich konsekwencje.

Program atomowy Iranu. Władze pokazują nagranie [ZOBACZ WIDEO]

Więcej Osiraków
Atak na Osirak jest ważnym punktem odniesienia w wielu aspektach. W 1981 r. Izraelczycy (używając amerykańskiego sprzętu) dowiedli swojej absolutnej przewagi technologicznej nad światem muzułmańskim, dokonując misji, która wydawała się niemożliwa. Do perfekcji wykorzystali też moment zawieszenia Iraku.

Bagdad pogrążony wtedy w wojnie z Iranem nie miał możliwości zareagować na ten atak. Jeśli nie liczyć rezolucji ONZ, Izraela za tę akcję nie spotkały praktycznie żadne konsekwencje.

Teraz mamy zabójstwo Sulejmaniego. Kolejna akcja z cyklu: to się nie miało prawa zdarzyć. Przecież mówimy o najważniejszym generale potężnej (przynajmniej w teorii) armii irańskiej. Takie osoby powinny być chronione w sposób absolutnie nieprzemakalny – tymczasem Amerykanie go po prostu wyeliminowali w momencie, który uznali za stosowny. Po raz kolejny dowiedli swojej wyższości technologicznej nad światem muzułmańskim.

Zrobili to też, bo widzą, jak ograniczone (w kategoriach militarnych) Iran ma możliwości reakcji. Kraj osłabiony sankcjami może być zwyczajnie niezdolny do czegoś więcej niż wystrzelenie kilku rakiet przez Hezbollah w kierunku Izraela (które zresztą rozbiją się o "Żelazną kopułę” – izraelski system antyrakietowy), czy ograniczone ataki na wojska USA w Iraku (też pewnie mało skuteczne).

O ile w kategoriach wojskowych to zabójstwo może nie mieć poważniejszych konsekwencji, to już politycznie może to wyglądać inaczej. Zwiastują to dwie pierwsze decyzje podjęte bezpośrednio po ataku na Sulejmaniego. Pierwsza dotyczy wycofania się Iranu z porozumienia ograniczającego jego program atomowy. Druga to akt parlamentu Iraku o wycofaniu żołnierzy USA oraz sojuszników (w tym Polski) z tego kraju.

Druga decyzja to bardziej opinia, nie jest – póki co – obowiązująca. Raczej trudno sobie wyobrazić, żeby Bagdad na dłuższą metę był w stanie sobie poradzić sam, bez wsparcia Ameryki. Ale pierwsza może mieć poważne konsekwencje. Izrael, czy USA znów będą myśleć o takich działaniach jak operacja "Opera" – tyle że teraz ich wykonanie jest zdecydowanie trudniejsze.

Śmierć mózgowa NATO?
Jeszcze jedna powtórka z historii. 28 czerwca 1914 r. W Sarajewie w zamachu ginie książę Ferdynand. Głośna sytuacja, choć pozornie tylko incydent – ale okazało się, że ten poruszony kamyk uruchomił lawinę, którą dziś znamy jako I wojna światowa.

Tylko proszę nie szukać analogii ze śmiercią Sulejmaniego. Nie, III. wojny światowej nie będzie. Przynajmniej nie teraz. Ale przy tego typu zawirowaniach zawsze każdy próbuje coś ugrać dla siebie. Tak było w 1914 r., tak jest teraz. Choćby Turcja, która podjęła decyzję o wojskowym wejściu do Libii. Razem z Rosją próbują tam układać rzeczywistość w kontrze do rządu, który ma poparcie ONZ, USA i Unii Europejskiej.

Już wiemy, że w wyniku śmierci irańskiego generała ucierpi Libia. Kto jeszcze? Pełnej odpowiedzi nie ma. Ale już wiemy, że skoro Turcja zachowuje się inaczej niż UE i USA, to pytanie o "śmierć mózgową NATO” prezydenta Macrona zacznie żyć własnym życiem.

Na pewno więc obecna sytuacja wymaga jakiejś reakcji Sojuszu, choćby po to, żeby dowieźć, że martwym nie jest. Eskalacji (nawet regionalnej) na pewno nie chcą też USA. Zainteresowana nią z kolei może być Rosja, bo Władimir Putin od dawna kieruje się doktryną, mówiącą, że im więcej chaosu, tym lepiej dla niego – generuje ją więc wszędzie, gdzie się da, od Syrii, po Wielką Brytanię.

Z kolei kraje europejskie będą jak zwykle stać z boku, czekając cierpliwie na rozwój wydarzeń – w podobny sposób jak to robiły w czasie wojny w Iraku w 2003 r., czy w Syrii w 2011 r. Podobnie zachowa się Polska, bo na pewno nie jest w naszym interesie wchodzić w jakąkolwiek awanturę na Bliskim Wschodzie. Mogą nas zmusić do tego tylko względy sojusznicze – ale nawet jeśli USA zaczną bardzo mocno na nas naciskać, by udzielić im wsparcia, powinniśmy ten moment opóźniać jak najbardziej.

Polska nie może być jednak bezczynna. Na naszych oczach przesuwają się płyty tektoniczne świata. Chęć, z jaką Rosja przyłącza się do każdej tego typu sytuacji jak teraz w Iranie, czy w Libii, powinna wzbudzać naszą największą czujność – choćby dlatego, że Putin jest nieobliczalny i może uznać, że eskalacja jest mu na rękę.

Tak samo jak zawsze groźne dla nas są sytuacje, gdy największe państwa samodzielnie decydują o tym, co jest dla nich dobre, a co złe w otoczeniu międzynarodowym. Dziś właśnie to obserwujemy. Gdy dochodzi do koncertu mocarstw, takie kraje jak Polska zwykle na tym tracą.

"Spodziewaj się najlepszego, przygotuj na najgorsze” – powtarza Jack Reacher, bohater książek Lee Childa. Po zabójstwie Sulejmaniego Polska powinna działać zgodnie z tą maksymą.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)