"Szwadron śmierci"
Po sześciu miesiącach wyczerpującej służby grupka amerykańskich marines postanowiła zabawić się kosztem miejscowych. Zaczęło się od luźnych rozmów podczas posiłków w kantynie. "A co by było, gdybyśmy zabili 'dzikusa'? Czy zostalibyśmy złapani?" - mieli zastanawiać się przyszli siepacze "szwadronu śmierci".
Zaczęli przekuwać słowa w czyn w styczniu 2010 roku. Na pierwszy ogień poszedł 15-letni chłopak zidentyfikowany później jako Gul Mudin.
Zanim został wywołany przez grupkę Amerykanów, samotnie pracował w polu. Chwilę później leżał martwy, a oprawcy fotografowali się z jego ciałem. Od stycznia do maja "szwadron śmierci" pozorując obronę własną, zamordował co najmniej trójkę cywili.
Pięciu żołnierzy usłyszało zarzuty zabójstwa, a kolejnych siedmiu utrudniania śledztwa i pobicia żołnierza, który ujawnił krwawy proceder. 11 z 12 oskarżonych zostało skazanych, a nieformalny "szef" szwadronu posiedzi w więzieniu 24 lata.
Czytaj więcej: Zabijali bez powodu, fotografowali się z ciałami