Afera wizowa. Ambasador ujawnia kulisy
System wydawania wiz uniemożliwia sprzedawanie ich na rynkach, straganach, ulicach - powiedział b. ambasador RP w Indiach Adam Burakowski. Dodał, że jeżeli ktoś sprzedawałby coś jako polską wizę, to byłoby to fałszerstwo.
Adam Burakowski, który obecnie pełni funkcję ambasadora RP w Republice Południowej Afryki, stanął we wtorek przed komisją śledczą w celu złożenia zeznań na temat afery wizowej.
Podczas przesłuchania, Burakowski został zapytany o to, jakie podmioty z Polski zwracały się do niego z prośbą o pomoc w pozyskaniu pracowników z Indii. W odpowiedzi przyznał, że były to "rozmaite firmy", które najczęściej kontaktowały się z nim drogą mailową. Jak jednak dodał, odsyłał je do wydziału konsularnego "właściwie bez żadnego komentarza, bo to nie jest sprawa dla ambasadora". Podkreślił również, że nie były to "żadne strategiczne projekty".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kontrole w punktach
Na temat kontroli w punktach przyjmowania wniosków wizowych, były ambasador w Indiach zaznaczył, że to konsulowie byli odpowiedzialni za ich przeprowadzanie.
- Wyniki merytoryczne tych kontroli do mnie nie docierały. Ja podpisałem delegację, więc wiem, że konsulowie jeździli po tych punktach - wyjaśnił Burakowski. Zapewnił również, że gdyby pojawiły się "duże i rażące" nieprawidłowości, na pewno dotarłyby do niego, natomiast "drobnymi rzeczami" zajmowali się konsulowie.
Burakowski został również zapytany, czy podczas pełnienia funkcji ambasadora słyszał o "szczególnym pośrednictwie", które nielegalnie świadczył Edward Kobos, współpracownik b. wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka. Przyznał, że otrzymał taką informację telefonicznie od konsula generalnego Mumbaju pod koniec listopada. - Nie powinienem mówić o tym na posiedzeniu jawnym, ale zrobiłem coś z tą informacją - przyznał.
Polskie służby specjalne
Na pytanie, czy w trakcie jego pracy w Indiach miał kontakt z polskimi służbami specjalnymi w zakresie wydawania wiz, odpowiedział, że na posiedzeniu jawnym nie może udzielić odpowiedzi.
Burakowski pochwalił również pracę konsulów, stwierdzając, że jego ocena ich pracy jest bardzo dobra. - Uważam, że podejmowali dobre decyzje wizowe. Nie ma niczego, co by mnie od tej oceny odwiodło - powiedział.
Na pytanie, czy był konsultowany w sprawie projektu rozporządzenia MSZ z czerwca 2023 r., upraszczającego procedury wjazdu do Polski ok. 400 tys. pracownikom tymczasowym z 20 krajów, odpowiedział przecząco.
Podczas przesłuchania, były ambasador podzielił się również swoimi spostrzeżeniami na temat systemu wydawania wiz. Zgodził się z opinią, że system ten uniemożliwia sprzedawanie wiz "na rynkach, straganach, ulicach". - Wiza składa się z naklejki wizowej oraz adnotacji w systemie. Jeżeli ktoś mógłby sprzedawać coś jako polską wizę, to byłoby to fałszerstwo - powiedział i zapewnił, że konsulowie z Mumbaju nie sprzedawali wiz.
Komisja ds. afery wizowej
Komisja śledcza ds. afery wizowej ma na celu zbadanie nadużyć, zaniedbań i zaniechań w zakresie legalizacji pobytu cudzoziemców na terytorium Polski. Ma również ustalić liczbę i tożsamość osób, które nielegalnie przekroczyły granicę RP, lub wobec których zalegalizowano pobyt w wyniku nadużyć. Komisja ma też ocenić umowy pośrednictwa wizowego. Chodzi o okres od 12 listopada 2019 r. do 20 listopada 2023 r.
Czytaj także: