Afera w KNF. Wiemy, ile kosztowały "szumidła" w gabinecie szefa Komisji
Sprzęt antypodsłuchowy w gabinecie byłego szefa Komisji Nadzoru Finansowego Marka Ch. kosztował 70 tysięcy złotych. Kupiono i zainstalowano go w 2007 roku. Dla porównania dyktafon, którym biznesmen Leszek Czarnecki nagrał urzędnika kosztował jedyne 170 złotych.
10.12.2018 | aktual.: 10.12.2018 18:27
Rozmowę Leszka Czarneckiego i Marka Ch. ujawniła "Gazeta Wyborcza". Odbyła się ona pod koniec marca br. w gabinecie ówczesnego szefa KNF. Czarnecki nagrał ją, mimo że działały tam urządzenia zagłuszające podsłuchy.
- Mam tu takie szumidła. Może to nic nie daje ale… lepiej włączyć. Byli tu jacyś komandosi, powiedzieli, że jest tyle sygnałów tych elektromagnetycznych w okolicach tego miejsca – bo tam jest telewizja – że mówią, że rekomendują włączenie tego, ale nie gwarantują jaki jest rezultat – mówił wtedy Marek Ch.
O szczegóły zainstalowania sprzętu zapytał w KNF poseł Platformy Obywatelskiej Krzysztof Brejza. W odpowiedzi sporządzonej przez dyrektora Departamentu Komunikacji Społecznej KNF Jacka Barszczewskiego „szumidła” zostały zastąpione fachową nazwą systemu wibroakustycznego.
– Urządzenia systemu zostały zakupione i zainstalowane w 2007 roku decyzją ówczesnego kierownictwa Urzędu KNF za 70 401,93 zł brutto – informuje Jacek Barszczewski. W 2007 roku na czele KNF stał Stanisław Kluza, który wcześniej był ministrem finansów w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Decyzję o zakupie miał podjąć ówczesny dyrektor Pionu Organizacyjnego.
Według KNF instalacja takiego systemu w budynkach KNF, „uniemożliwia prowadzenie działań inwigilacyjnych z zewnątrz budynku przy pomocy mikrofonów kontaktowych, mikrofonów laserowych, stetoskopów”. System zainstalowano w gabinecie szefa KNF i 4 innych pomieszczeniach (w tym m.in. w 2 salach konferencyjnych).
– Działanie systemu antywibracyjnego opiera się na generowaniu szerokopasmowego szumu akustyczno – wibracyjnego i przeniesieniu tego szumu na okna za pomocą przetworników zamontowanych na szybach chronionego pomieszczenia (stąd charakterystyczny dźwięk wibracji szyb, co niektórzy mogą odczytywać jako "szumienie"). W ten sposób czyni się barierę przed podsłuchem z zastosowaniem systemów mikrofalowych i laserowych używanych do przechwytywania informacji dźwiękowych przez szyby w oknach - informuje Jacek Barszczewski.
Zobacz także: Piotr Gliński o aferze KNF. "Takich spotkań nie powinno być"
I przekonuje, że w gabinecie przewodniczącego KNF nie były montowane systemy umożliwiające zagłuszanie sygnału w pomieszczeniu. Tylko tych sygnałów pochodzących z ulicy.
Jeśli więc wierzyć urzędnikom KNF, to system antywibracyjny zagłuszył dwa urządzenia, które przyniósł ze sobą Leszek Czarnecki, zupełnym przypadkiem.
Według nieoficjalnych informacji, Czarnecki miał ze sobą dwa dyktafony: cyfrowy i taśmowy oraz wsunięty do kieszeni marynarki długopis z kamerą. Ale całą rozmowę nagrał tylko jeden dyktafon.
- Biznesmen na rozmowę z szefem KNF zabrał trzy dyktafony, z których mimo zagłuszaczy skutecznie zadziałał jeden. To był dyktafon, który pan Czarnecki kupił za 170 zł w sklepie Media Markt- ujawnił adwokat Czarneckiego Roman Giertych w rozmowie portalem Money.pl.
Według portalu oko.press, generatory szumu wraz z przetwornikami zamontowanymi na szybach pochodzą od firmy ASSA Poland. Wchodząc na strone firmy zostajemy przekierowani na stronę wykrywaniepodsłuchow.com
A ta reklamuje się dość osobliwie. "Ktoś Cię może podsłuchiwać. Sprawdzimy to profesjonalnym sprzętem. Z nami afera podsłuchowa, jak w restauracji "Sowa i Przyjaciele", Ci nie grozi" .
Były szef KNF Marek Ch. trafił pod koniec listopada na dwa miesiące do aresztu. Jest podejrzany o przekroczenie uprawnień. Grozi mu do 10 lat więzienia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl